„Jesienne astry” Mirjam Pressler to bardzo smutna książka, poruszająca problem nieczułości w rodzinie, a także niepełnosprawności i dziecięcej depresji. Będąc nastolatką, czytałam ją chyba ze cztery razy (za każdym razem lejąc łzy) i przysięgłam sobie, że nigdy nie będę taką matką jak pani Sieber.
Akcja książki dzieje się w Monachium w roku 1979. Pierwszoplanowym bohaterem jest piętnastoletni niepełnosprawny Thomas, uczeń szkoły integracyjnej. Porusza się o kulach, po schodach trzeba go wnosić. Trudno mu żyć z kalectwem, czuje się pokrzywdzony i osamotniony. Nie otrzymuje od nikogo wsparcia psychicznego. Matka niezbyt dobrze go traktuje. Nigdy nie powiedziała mu: „Nie martw się, z twoim kalectwem da się żyć, jesteś wartościowym chłopcem”. Zabrania mu wychodzić z pokoju, kiedy przychodzą do niej goście. Nie szanuje jego prywatności, przeczytała nawet jego tajny dziennik
Thomas ma czworo rodzeństwa. Najstarsza jest Elizabeth. To miła dziewczyna, lecz rzadko przebywa w domu. Bliźniaczki są zapatrzone w siebie i niesympatyczne. Mały Frieder jest bardzo nieśmiały i zagubiony, ma problemy z nauką, grozi mu pozostanie na drugi rok w tej samej klasie. Nigdy o nic nie walczy, nie przejawia radości właściwej dzieciom ani energii. Czasami mówi, że chciałby się nigdy nie obudzić. Bardzo boi się matki. To on najczęściej staje się ofiarą jej agresji. Z kolei ojciec Thomasa, pan Sieber, pracuje jako architekt. Dobrze zarabia, lecz niewiele czasu spędza w domu. Dzieciom brakuje obecności ojca, nie mogą liczyć na jego towarzystwo i pomoc.
Pewnego razu w tej rodzinie stało się coś strasznego (nie napiszę, co, by nie odsłaniać za wiele z akcji). Według mnie to matka ponosi winę za tę tragedię. Co ciekawe, ona nie dopuszczała do siebie wyrzutów sumienia i odpowiedzialnością próbowała obarczyć szkołę.
Ta niewielka objętościowo książeczka została wydana po raz pierwszy dosyć dawno temu, bo w roku 1981. Ale ponieważ porusza uniwersalne tematy, upływ lat jej nie szkodzi. Jestem pewna, że podczas jej czytania poczujecie się wzruszeni tak mocno jak ja i że długo o niej nie zapomnicie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz