29.01.2012

„Szepty zmarłych” Simon Beckett

Doktor Hunter to wybitny antropolog sądowy, który o śmierci wie wszystko, cierpi na bóle brzucha i boi się pewnej kobiety. Szepty zmarłych to trzecia część jego przygód. Trzecia i najgorsza!

Tym razem doktor przyjeżdża do Tennessee i pomaga w schwytaniu bardzo niebezpiecznego mordercy. Morderca ten jest nieludzko przebiegły i prowadzi grę z TBI. Motywy jego działań są, jak na mój gust, zbyt wymyślne.

Książka przesycona jest trupim zapachem i brzęczeniem much, opisami larw, które włażą w różne otwory ludzkiego ciała i składają jajeczka. O tych paskudnych owadach i wyglądzie trupów Beckett pisze bardzo obrazowo i z wielkim zamiłowaniem. W malowaniu miejsc znalezienia zwłok jest doskonały. Gorzej mu idzie z innymi sprawami. Przede wszystkim - za dużo trupów! Autor uśmiercił aż 44 osoby, może nawet i więcej, przyznaję, że w końcu straciłam rachubę.

Trupów za dużo, za mało natomiast sensu w tej historii. Nie udało się Beckettowi wymyślić ciekawej, spójnej intrygi. Wykorzystał mnóstwo oklepanych chwytów, znanych z innych kryminałów. Jest i drażnienie się z antropologami, i podrzucanie im mylących tropów, i pamiętnik mordercy wpleciony pomiędzy pierwszoosobową narrację, abyśmy my, czytelnicy, mogli poznać dzieciństwo tego odrażającego osobnika.

Podsumowując, Szepty zmarłych Becketta nie podobały mi się. To bardzo przeciętna książka.

---
Napisane 2010-01-21, zamieszczone także w Biblionetce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz