Kiedy przeczytałam „Złodziei koni”, wiedziałam, że niebawem sięgnę po inne książki Remigiusza Grzeli. I oto przyszła pora na „Bądź moim Bogiem”.
Narratorem jest młody dziennikarz, samotny i dość nieszczęśliwy w życiu prywatnym. Dobrze czuje się tylko w pracy. Fascynują go podstarzałe, zapomniane artystki. Wie o nich niemal wszystko i traktuje je z niesłychaną cierpliwością. Teraz postanawia poznać losy Eriki oraz Very. Ta pierwsza to wdowa po legendarnym pisarzu Borysie, druga – Żydówka niesprawiedliwie oskarżona o współpracę z gestapo.