Czytelniku, z tej książki nie dowiesz się o przeżyciach osoby chorej psychicznie, ponieważ Marie-Christine wcale nie była chora. Po prostu jej mama uważała, że obecność córki w domu jest niepożądana. Wciąż umieszczała gdzieś dziewczynkę - na pensji, w sanatorium, a w końcu... w prywatnej klinice psychiatrycznej. Czy można zamknąć zdrową osobę w takim miejscu, szpikować silnymi lekami, poddawać różnorakim terapiom? Ależ można! Jest tylko jeden warunek – trzeba mieć dużo pieniędzy.
Książka opowiada o pobytach dziewczynki w klinice i jej rozpaczliwych próbach udowodnienia, że nie jest wariatką. O lęku, że znowu tam trafi, o daremnym szukaniu ciepła u matki, o walce z narastającą depresją. Na szczęście Marie-Christine poznaje także życzliwych ludzi – ale czy uda się im pomóc dziewczynce, której wrogami są bogaty uparty dziadek i egoistyczna matka?
Marie-Christine d'Welles nie urodziła się po to, by zostać pisarką, stąd pewna słabość stylu. Chciała po prostu opowiedzieć niezwykłą historię, wyrzucić z siebie ból, żal. Zaletą książki jest autentyzm, szczere odmalowanie uczuć niepotrzebnego, traktowanego przedmiotowo, w pewnym sensie bezdomnego dziecka.
Akcja książki „Nie jestem wariatką” toczy się we Francji. D'Welles opisała to, co działo się dwadzieścia lat wcześniej, kiedy miała lat czternaście. O obecnym życiu napisała niewiele, prawie nic, ale można się domyślać, że wydarzenia z dzieciństwa zaważyły na całej jej przyszłości. Ta autobiograficzna powieść to jeszcze jedna relacja o bardzo smutnym dzieciństwie. Polecam osobom wrażliwym.
4/6.
Dzięki Tobie przeczytałam tę książkę, przed chwilą skończyłam. I nie mogę zrozumieć, dlaczego ta matka nie kochała swojej córki, pozbywała się jej z domu; aby mieć kłopot z głowy? Przecież 13-14 letnia dziewczynka może już sama w dzień być w domu, może pomóc prowadzić ten dom. Ona potrzebowała tylko zrozumienia, ciepła i miłości. Jeszcze jestem w stanie zrozumieć oddanie jej do internatu, gdy matka zajmowała się mężem w szpitalu... ale potem. Prywatna Klinika też się nie popisała. Zrobić sobie "bankomat" z matki kosztem zdrowej córki... Dobrze, że trafiła na życzliwych ludzi...
OdpowiedzUsuńJa też tego nie rozumiem i chyba nie zrozumiem nigdy, nie umiem się wczuć w sposób rozumowania takich matek. Jak można zrobić własnemu dziecku takie świństwo? I jak lekarz mógł trzymać w klinice i faszerować silnymi lekami o wielu skutkach ubocznych dziewczynkę całkowicie zdrową pod względem psychicznym? Dla niektórych lekarzy etyka lekarska i zwyczajna ludzka przyzwoitość nic nie znaczą, pieniądze są wszystkim, dla pieniędzy dopuszczą się każdej niegodziwości...
UsuńTakie książki zawsze czyta się z niedowierzaniem, a jednak to, co w nich opisano, było prawdą.
I to jest z tego wszystkiego, że to była prawda, najgorsze...
UsuńGdyby to wymyślił jakiś pisarz, zarzucano by mu pewnie, że poniosła go wyobraźnia pisarska...
UsuńZ trochę podobnych książek czytałam ostatnio "Tylko nie mów mamie" Toni Maquire. To prawdziwa opowieść o dziewczynce, która była molestowana przez własnego ojca, a matka wiedziała o wszystkim i w żaden sposób córce nie pomogła. Wstrząsająca książka.