Bohaterką „Skrzydła sowy” Zofii Chądzyńskiej jest Aniela, osoba wyobcowana, pełna zahamowań, rozterek i lęków. Pracuje jako tłumaczka, lecz, jak to często w życiu bywa, zazdrości pisarzom i w końcu postanawia napisać własną książkę. Aby pisać, jedzie do Stodół (jakby nie można było tworzyć w domu!). Godzinami, dniami, tygodniami siedzi nad pustą kartką papieru, czekając na natchnienie.
Napisze coś w końcu czy nie?!
Niewiele akcji jest w tej książce. Bo najważniejsze są właśnie refleksje. Obserwacje. Autorka stawia pytania: czy każdy jest w stanie napisać książkę, jeżeli bardzo, bardzo chce? Jak to się dzieje, że niektórym autorom przychodzą do głowy wspaniałe pomysły? Czy może pisać ktoś, kto nic nie przeżył? A może każdy coś przeżył i jeżeli głęboko w sobie poszuka, znajdzie przynajmniej jeden ważny temat?
Książka jest trudna w czytaniu, zagmatwana, brak w niej jakiegoś istotnego elementu, który podsycałby ciekawość czytelnika. Chądzyńska wgryza się w psychikę nudnej bohaterki, mało tego, wgryza się w tajniki procesu twórczego, próbuje rozłożyć na czynniki pierwsze coś, co jest tajemnicą – bo albo ma się talent, albo się nie ma. I tyle. Według mnie „ Skrzydło sowy” jest irytujące.
3/6.
---
Zofia Chądzyńska, „Skrzydło sowy”.
---
Zofia Chądzyńska, „Skrzydło sowy”.
Ha, mówisz, że lektura irytująca, ale z uwagi na dorobek Chądzyńskiej i tak kusi mnie, żeby sprawdzić, co też ma do powiedzenia na temat pisarstwa tak wybitna tłumaczka.
OdpowiedzUsuńTę opinię napisałam dziewięć lat temu. Wtedy lubiłam czytadła, a wybitne książki często uznawałam za nudne. Przez ten czas mój gust bardzo się zmienił. Nie wiem, jak teraz oceniłabym „Skrzydło sowy”. Możliwe, że o wiele lepiej. Nie zrażaj się moją opinią i przeczytaj. :)
Usuń