Obszerna powieść Wiaczesława Szyszkowa „Włóczędzy” opowiada o bezprizornych, czyli o bezdomnych dzieciach włóczących się po Rosji w latach dwudziestych dwudziestego wieku. Dzieci te straciły rodziców w wojnach, nikt o nie nie dbał. Aby ratować się przed śmiercią głodową, musiały kraść lub żebrać. Wiele z nich zostawało pomocnikami dorosłych przestępców.
Nieletni bohaterowie Szyszkowa zamieszkali w barce i utworzyli wspólnotę. Mieli swoje zasady: opiekowali się najmłodszymi, dzielili zdobytym pożywieniem. Nie czesali się i nie myli, bo uważali, że mycie jest burżujskim wymysłem, woda ma służyć tylko do picia. Najważniejszym chłopcem w gromadzie był Dezenter. Zakochała się w nim Duńka Karaluch, która swoje dzieciństwo wspomina tak: Głód był u nas okropny, strach, jaki wielki, niektórzy to nawet ludzkie mięso jedli. No i uciekłam. Bo to tatulo z matką jeszcze by mnie samą zeżarli (str. 33). Spośród dziewcząt najbardziej szanowano Majowy Kwiatek, czternastoletnią matkę. Ponieważ chłopcy z barki nie wiedzieli, który z nich jest ojcem niemowlęcia, każdy zobowiązany był do opieki nad położnicą i malcem.
W powieści nie brakuje scen smutnych i drastycznych. Opisane jest na przykład zabójstwo popełnione przez nastolatkę. Dzieci noszą barwne przezwiska: Majowy Kwiatek, Spirka Półtorej Nogi, Inżynier Weszkin. Przywykli do bezdomności i zaciekle bronią się przed umieszczeniem ich w Domu Dziecka. Powieść jest trochę przestarzała, w niektórych miejscach autor prawi morały. Najciekawsza jest część pierwsza, najnudniejsza - trzecia, pokazująca, jak nieletni bohaterowie „wyprowadzani” są na ludzi.
Nieletni bohaterowie Szyszkowa zamieszkali w barce i utworzyli wspólnotę. Mieli swoje zasady: opiekowali się najmłodszymi, dzielili zdobytym pożywieniem. Nie czesali się i nie myli, bo uważali, że mycie jest burżujskim wymysłem, woda ma służyć tylko do picia. Najważniejszym chłopcem w gromadzie był Dezenter. Zakochała się w nim Duńka Karaluch, która swoje dzieciństwo wspomina tak: Głód był u nas okropny, strach, jaki wielki, niektórzy to nawet ludzkie mięso jedli. No i uciekłam. Bo to tatulo z matką jeszcze by mnie samą zeżarli (str. 33). Spośród dziewcząt najbardziej szanowano Majowy Kwiatek, czternastoletnią matkę. Ponieważ chłopcy z barki nie wiedzieli, który z nich jest ojcem niemowlęcia, każdy zobowiązany był do opieki nad położnicą i malcem.
W powieści nie brakuje scen smutnych i drastycznych. Opisane jest na przykład zabójstwo popełnione przez nastolatkę. Dzieci noszą barwne przezwiska: Majowy Kwiatek, Spirka Półtorej Nogi, Inżynier Weszkin. Przywykli do bezdomności i zaciekle bronią się przed umieszczeniem ich w Domu Dziecka. Powieść jest trochę przestarzała, w niektórych miejscach autor prawi morały. Najciekawsza jest część pierwsza, najnudniejsza - trzecia, pokazująca, jak nieletni bohaterowie „wyprowadzani” są na ludzi.
---
Wiaczesław Szyszkow, „Włóczędzy” („Странники”), przeł. Wiesława Karaczewska, PIW, 1985.
O. Nieraz widziałam ten tytuł na allegro i zawsze mnie okładka zniechęcała. Ale nie wiedziałam, że to taka tematyka. Następnym razem wezmę :)
OdpowiedzUsuńSmutny był los bezprizornych. Dzieciaki bez rodziców, odtrącone, głodne. Nie uczą się, nie mają żadnej opieki, kradną, zajmują się prostytucją...
UsuńWeź, o ile oczywiście cena nie jest zbyt wysoka, bo jednak książka, szczególnie w części trzeciej, jest trochę "zepsuta" przez moralizatorstwo Szyszkowa. Ja znalazłam "Stranników" w bibliotece. Chciałabym jeszcze przeczytać "Rzekę posępną" tego samego autora :)