„Może i jest tak, że drugi człowiek zawsze pozostanie dla nas obcy. Że nasza wiara w to, że kogoś znamy, jest tylko iluzją, którą fabrykujemy, żeby nie zwariować od świadomości, że jesteśmy skazani na nieskończoną samotność. Że tak jak nasze zmysły wytwarzają dziecięco naiwny obraz wszechświata, w którym elektrony krążą wokół jądra atomu niczym planety wokół słońca, w tak samo uproszczony, schematyczny i wypaczony sposób odbieramy innych ludzi”[1].
„W kinie panoramicznym” to zbiorek opowiadań słowackiego autora Juraja Kováčika. Dawno nie czytałam tak dobrych miniaturek, z tak ciekawymi bohaterami. Ci bohaterowie przeważnie nie są młodzikami, pracują na etacie, ale nie można ich nazwać zwykłymi zjadaczami chleba, gdyż nie interesują się robieniem kariery, plotkowaniem ani żadnymi sprawami, które podniecają przeciętnych ludzi. To są postacie inteligentne, lubiące czytać, obserwować, rozmyślać. Często czują się samotne, zauważają, że nie znały dobrze swojego partnera życiowego. Przy tym niektóre z nich, umyślnie bądź przypadkowo, powodują śmierć innych osób.