„Wyspa dzieci” to przeznaczona dla dorosłego czytelnika pasjonująca powieść o jedenastoletnim chłopcu, który podczas letnich wakacji został w Sztokholmie bez żadnej opieki. Matka jego zaplanowała, że wyjedzie na wczasy, a syna wyśle na kolonie, lecz przedsiębiorczy i krnąbrny Reine nie dotarł na miejsce zbiórki i wrócił do pustego już mieszkania. I choć nie miał żywności ani większej sumy pieniędzy, postanowił, że znajdzie pracę i samotnie spędzi całe lato.
W tym miejscu muszę wyznać, że matka chłopca zrobiła na mnie złe wrażenie. Trudno mi zrozumieć, dlaczego nie odprowadziła jedenastoletniego dziecka na miejsce zbiórki, dlaczego nie pomogła mu nieść ciężkiej walizki i nie pomachała ręką na pożegnanie. Czy to normalne zachowanie szwedzkich matek? Z początku można sądzić, że kobieta jest tylko lekkomyślna, potem wychodzą na jaw inne jej wady.
Powieść Pera Christiana Jersilda jest bardzo ciekawa i nie powinna zostać zapomniana. Jedyne, co mi się w niej nie podobało, to zbyt szczegółowe opisy problemów gastrycznych bohatera. Podczas czytania książki można odnieść wrażenie, że zarówno dziecku, jak i jego matce przydałoby się solidne lanie. Bo czy Reine uciekałby z domu, gdyby jego matka była bardziej troskliwa? Moim zdaniem nie...
---
Per Christian Jersild, „Wyspa dzieci” (oryg. „Barnens ö”), tł. Halina Thylwe, Wydawnictwo Poznańskie, 1986.
Czytałam dość dawno temu. Na mnie też ta powieść zrobiła spore wrażenie. Pamiętam melancholijny nastrój książki Jersilda i swoją bezsilność: było mi przykro, że w żaden sposób nie mogę pomóc Reinemu i jego rodzinie.
OdpowiedzUsuńNa mnie "Wyspa dzieci" zrobiła bardzo duże wrażenie. Przejmujące były te sceny, kiedy Reine nadaremnie szukał jedzenia i sceny ze Stigiem Utterem. A matka chłopca chyba nie do końca dorosła do roli matki.
UsuńMasz rację, ona była zupełnie niedojrzała emocjonalnie.
UsuńW ogóle to książka Jersilda okazała się dla mnie niespodzianką, bo na podstawie tytułu spodziewałam się opowieści z elementami fantasy. :)
A ja podczas czytania spodziewałam się, że przynajmniej część akcji będzie dziać się na Wyspie Dzieci (Wyspa Dzieci to nazwa miejsca kolonii letnich), że bohaterowi po jakimś czasie znudzi się samotne życie i zgłosi się na kolonie. Ale to był bardzo uparty chłopiec :)
UsuńMatka chłopca była niedojrzała emocjonalnie, lekkomyślna i po prostu leniwa. Gdy Reine zaproponował, że sam pojedzie na kolonie, ona zgodziła się na to z wielką chęcią.
Kolejna książka, którą z chęcią bym przeczytała. Czasami zastanawiam się, skąd wy (blogerki i blogerzy) wyczarowujecie te wszystkie książki. Ja idę śladem klasyki, biografii, podróży i od czasu do czasu zbaczam w kierunku jakiejś polecanej pozycji.
OdpowiedzUsuńTo ja bardzo Cię namawiam do przeczytania tej książki. Ona może się spodobać. I daje dużo do myślenia. Gdybyś organizowała kiedyś konkurs "Miasto w tle - Sztokholm", zgłosiłabym właśnie "Wyspę Dzieci" :)
UsuńJeśli o mnie chodzi, większość książek "wyczarowuję" z biblioteki, bo nie należę do osób bogatych i nie stać mnie na kupowanie nowości, poza tym nie przepadam za nowościami.
Konkurs ze Sztokholmem w tle- ciekawy pomysł:) Północy nie znam zupełnie. A pytanie skąd wyczarowujecie?- tyczyło się raczej pomysłów, niż środków. Ja także sporo korzystam z biblioteki, a od kiedy odkryłam, że mogę z każdej filii wypożyczyć trzy książki to hulaj dusza-piekła nie ma.
UsuńTylko trzy? U mnie można brać po cztery, a w niektórych miastach to i po pięć dają :)
UsuńKraje północne warto poznać. Szczególnie pięknym północnym miastem jest Kopenhaga. Książki skandynawskich autorów zawsze mnie zachwycały, z tym że nie kryminalne, lecz obyczajowe.
Trzy w jednej filii na miesiąc, a że filii jest kilkanaście (a nawet więcej)to całkiem sporo, a że do tego są jeszcze zaległości z własnej biblioteki to zdarza się, że nie zdążę przeczytać:( Ja tę część literatury znam słabo. Mnie znowu kusi Amsterdam i to chyba będzie kolejny punkt podróży (za rok)
UsuńIstotnie, to wychodzi całkiem sporo :) Trzeba mieć tylko dużo czasu na czytanie. Książek z akcją w Amsterdamie chyba nie czytałam... nie przypominam sobie.
UsuńCzytałem wieki temu, niewiele pamiętam poza tym, że dość mi się podobało. Podobał mi się też Dom Babel tego autora, o szpitalu.
OdpowiedzUsuńDzięki za podpowiedź! Wracając z pracy zaopatrzyłam się w "Dom Babel" i wieczorem będę czytać. Tematyka szpitalna mnie nie odstrasza :)
UsuńBiblioteka to zaiste prawdziwa wyspa skarbów. Ja też bardzo lubię tam wpadać i zanurzyć się pomiędzy regałami, oddając się poszukiwaniom interesujących lektur. Z chęcią zanurkuję i po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, że to wyspa skarbów. Mam nadzieję, że znajdziesz książki Jersilda :)
UsuńW mojej bibliotece tego autora jest tylko "Wyspa Dzieci" i "Dom Babel". Szkoda...
Zanurkowałem i znalazłem - w przeciągu najbliższych tygodni sięgnę po tę lekturę :)
UsuńNa pewno się nie rozczarujesz. :) To nie jest książka, o której zapomina się wkrótce po przeczytaniu. Nadal dosyć dobrze pamiętam jej treść. Bardzo dobry jest też „Dom Babel” tego autora.
UsuńPoczątek kojarzy mi się trochę z "Buszującym w zbożu" (bardzo dobrze wspominam lekturę tej powieści). Za "Domem Babel" też się rozejrzę przy okazji kolejnej wizyty w bibliotekach :)
UsuńJa akurat „Buszującego...” nie czytałam, więc nie mogę porównać. Trzeba będzie kiedy nadrobić, bo tej wstyd nie znać... A „Dom Babel” to specyficzna książka: duża część akcji dzieje się w szpitalu. Nie każdy to lubi. Ja akurat lubię. :)
UsuńBrzmi interesująco. Z książek stricte szpitalnych znam "Odział chorych na raka" Sołżenicyna. Polecam!
UsuńA dziękuję. :) Sołżenicyn to dobry autor. Przy okazji wspomnę, że w naszej literaturze również mamy szpitalną książkę: „Szpital Czerwonego Krzyża” Choromańskiego.
Usuń"Dom Babel" to faktycznie b. dobra książka. Świetny pomysł, by za sprawą jednego pacjenta spleść losy tak wielu osób związanych z pracą w szpitalu.
UsuńTak. Jersild opowiada o wielu osobach pracujących w szpitalu i pokazuje wszystkie zakamarki szpitala. Widzę, że napisałeś recenzję. Idę więc czytać. :)
UsuńDoceniam Twój blog za to, że często pojawiają się tutaj recenzje mało znanych książek. A przynajmniej takich, o których ja nigdy nie słyszałam - tak, jak w przypadku "Wyspy dzieci".
OdpowiedzUsuńMelancholijna powieść nie jest tym, czego potrzebuję w tym momencie - przydałoby się coś o wiele weselszego;) W każdym razie dobrze wiedzieć o istnieniu tej książki.
Dziękuję :) Ta książka była podobno wielkim wydarzeniem w Szwecji, ale ja o niej wcześniej nie słyszałam. Znalazłam ją przypadkowo, opis mnie zainteresował. Obawiałam się trochę, że będzie to historyjka w stylu "Kevin sam w domu", ale okazało się, że nie. Przeżycia bohatera Jersild ukazał w sposób bardzo realistyczny.
UsuńMuszę chyba poszukać tej książki, gdyż Twoja opinia bardzo mnie zachęciła :)
OdpowiedzUsuńNawiasem mówiąc, gdy wspomniałaś o tym, że nastolatek został na jakiś czas sam w domu bez jedzenia i pieniędzy, miałam skojarzenie z Idą sierpniową Musierowicz, która też musiała sobie radzić w podobnej sytuacji będąc zbuntowaną nastolatką ;)
"Idy sierpniowej" nie pamiętam za dobrze, będę musiała sięgnąć po nią ponownie (co zrobię z przyjemnością, bo bardzo lubię książki Małgorzaty Musierowicz).
UsuńBohater Jersilda został sam na bardzo długo i nie miał nikogo, kto mógłby mu pomóc. Miał babcię, ale nie wiązały go z nią żadne cieplejsze uczucia. O swoim ojcu nic nie wiedział.
Książka może Ci się spodobać, zachęcam do przeczytania :)
Ciekawa pozycja, jak się na nią gdzieś natknę, to chętnie przeczytam:) Chociaż podejrzewam, że będzie to wymagało poszperania w bibliotekach i antykwariatach, bo chyba dawna to książka nie była wznawiana. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNiestety, takich właśnie książek nie wznawiają, a powinni, bo literatura skandynawska ma wielu miłośników. Pozdrawiam również :)
Usuńnigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, a wydaje się ciekawa, jak wpadnie mi w ręce chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka według mnie jest bardzo ciekawa, przeczytałam ją jednym tchem i polecam :)
UsuńNasza opiekuńczość chyba nie wszędzie jest powielana.
OdpowiedzUsuńKiedy w zeszłym roku odprowadzałam swoje dziecko na kolonie, nie widziałam ani jednego dziecka, którego stałoby samotnie z walizką. Nawet młodzież szesnastoletnia była odprowadzana :)
Usuń
OdpowiedzUsuńGdzie Ty wynajdujesz takie perełki, o których mało kto słyszał? Gdzieś chyba na odległych półkach w bibliotece?
Ciekawe są te unikatowe pozycje prezentowane przez Ciebie. Z wielka ciekawością wchodzę na Twój blog, bo wiem ,że nie przeczytam kolejnej recenzji na temat książki, która ostatnimi czasy jest na topie tylko recenzję na temat jakiegoś "cudeńka":):)
Niektóre mam w domu, inne biorę z biblioteki... "Wyspę dzieci" akurat oddawał jakiś czytelnik, więc szybko wzięłam. Książka z mnóstwem pieczątek, a więc - wypożyczana, ciesząca się zainteresowaniem.
Usuń"Cudeńka" to wspaniała nazwa na książki niebędące na topie, lecz wartościowe. To istotnie "cudeńka" :)
Bardzo ciekawie się zapowiada ta książka, ostatnio bardzo chętnie sięgam po książki dotyczące dzieci, także na pewno będę miała na uwadze tę pozycję szperając w bibliotece, czy antykwariacie :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest bardzo ciekawa. Uważam, że autorowi doskonale udało się pokazać sposób myślenia i odczuwania dziecka :)
UsuńSporo swego czasu czytałam książek z Serii Dzieł Literatury Skandynawskiej. Ostatnia z tej serii "Lata"
OdpowiedzUsuńPaavo Haavikko - nouveau roman. Książki z tej serii kupowałam na allegro, bo moje biblioteki chyba się wyzbyły serii.
A ja żałuję, że dopiero niedawno odkryłam tę serię. Jest bardzo ciekawa :)
UsuńNie tylko Twoje biblioteki wyzbyły się tej serii... W mojej jest tylko kilkanaście tytułów, a przecież w tej serii wydano około 150 tomów.