13.05.2013

Per Christian Jersild „Wyspa dzieci”


„Wyspa dzieci” to przeznaczona dla dorosłego czytelnika pasjonująca powieść o jedenastoletnim chłopcu, który podczas letnich wakacji został w Sztokholmie bez żadnej opieki. Matka jego zaplanowała, że wyjedzie na wczasy, a syna wyśle na kolonie, lecz przedsiębiorczy i krnąbrny Reine nie dotarł na miejsce zbiórki i wrócił do pustego już mieszkania. I choć nie miał żywności ani większej sumy pieniędzy, postanowił, że znajdzie pracę i samotnie spędzi całe lato.

W tym miejscu muszę wyznać, że matka chłopca zrobiła na mnie złe wrażenie. Trudno mi zrozumieć, dlaczego nie odprowadziła jedenastoletniego dziecka na miejsce zbiórki, dlaczego nie pomogła mu nieść ciężkiej walizki i nie pomachała ręką na pożegnanie. Czy to normalne zachowanie szwedzkich matek? Z początku można sądzić, że kobieta jest tylko lekkomyślna, potem wychodzą na jaw inne jej wady.

Akcja „Wyspy dzieci” toczy się w roku 1975. Mały bohater wędruje po zakamarkach Sztokholmu i poznaje różnych ludzi: pozbawioną włosów Norę, starszego pana Theo, kochanka matki Stiga Uttera, zdemoralizowanych rówieśników oraz członków gangu motocyklowego. Przeżycia samotnego dziecka śmieszą, a nieraz przerażają. Chłopiec ciągle wymyśla różne dziwne rzeczy, które mogłyby przyjść do głowy tylko dziecku. Wciąż włóczy się, głoduje i całymi tygodniami się nie myje. Próbuje radzić sobie na swój sposób. Pranie w jego wykonaniu wygląda następująco: nieświeżą odzież zalewa wodą i zostawia na kilkanaście dni. Od czasu do czasu miesza w wannie szczotką klozetową.

Powieść Pera Christiana Jersilda jest bardzo ciekawa i nie powinna zostać zapomniana. Jedyne, co mi się w niej nie podobało, to zbyt szczegółowe opisy problemów gastrycznych bohatera. Podczas czytania książki można odnieść wrażenie, że zarówno dziecku, jak i jego matce przydałoby się solidne lanie. Bo czy Reine uciekałby z domu, gdyby jego matka była bardziej troskliwa? Moim zdaniem nie...

---
Per Christian Jersild, „Wyspa dzieci” (oryg. „Barnens ö”), tł. Halina Thylwe, Wydawnictwo Poznańskie, 1986.

38 komentarzy:

  1. Czytałam dość dawno temu. Na mnie też ta powieść zrobiła spore wrażenie. Pamiętam melancholijny nastrój książki Jersilda i swoją bezsilność: było mi przykro, że w żaden sposób nie mogę pomóc Reinemu i jego rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie "Wyspa dzieci" zrobiła bardzo duże wrażenie. Przejmujące były te sceny, kiedy Reine nadaremnie szukał jedzenia i sceny ze Stigiem Utterem. A matka chłopca chyba nie do końca dorosła do roli matki.

      Usuń
    2. Masz rację, ona była zupełnie niedojrzała emocjonalnie.
      W ogóle to książka Jersilda okazała się dla mnie niespodzianką, bo na podstawie tytułu spodziewałam się opowieści z elementami fantasy. :)

      Usuń
    3. A ja podczas czytania spodziewałam się, że przynajmniej część akcji będzie dziać się na Wyspie Dzieci (Wyspa Dzieci to nazwa miejsca kolonii letnich), że bohaterowi po jakimś czasie znudzi się samotne życie i zgłosi się na kolonie. Ale to był bardzo uparty chłopiec :)

      Matka chłopca była niedojrzała emocjonalnie, lekkomyślna i po prostu leniwa. Gdy Reine zaproponował, że sam pojedzie na kolonie, ona zgodziła się na to z wielką chęcią.

      Usuń
  2. Kolejna książka, którą z chęcią bym przeczytała. Czasami zastanawiam się, skąd wy (blogerki i blogerzy) wyczarowujecie te wszystkie książki. Ja idę śladem klasyki, biografii, podróży i od czasu do czasu zbaczam w kierunku jakiejś polecanej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja bardzo Cię namawiam do przeczytania tej książki. Ona może się spodobać. I daje dużo do myślenia. Gdybyś organizowała kiedyś konkurs "Miasto w tle - Sztokholm", zgłosiłabym właśnie "Wyspę Dzieci" :)

      Jeśli o mnie chodzi, większość książek "wyczarowuję" z biblioteki, bo nie należę do osób bogatych i nie stać mnie na kupowanie nowości, poza tym nie przepadam za nowościami.

      Usuń
    2. Konkurs ze Sztokholmem w tle- ciekawy pomysł:) Północy nie znam zupełnie. A pytanie skąd wyczarowujecie?- tyczyło się raczej pomysłów, niż środków. Ja także sporo korzystam z biblioteki, a od kiedy odkryłam, że mogę z każdej filii wypożyczyć trzy książki to hulaj dusza-piekła nie ma.

      Usuń
    3. Tylko trzy? U mnie można brać po cztery, a w niektórych miastach to i po pięć dają :)
      Kraje północne warto poznać. Szczególnie pięknym północnym miastem jest Kopenhaga. Książki skandynawskich autorów zawsze mnie zachwycały, z tym że nie kryminalne, lecz obyczajowe.

      Usuń
    4. Trzy w jednej filii na miesiąc, a że filii jest kilkanaście (a nawet więcej)to całkiem sporo, a że do tego są jeszcze zaległości z własnej biblioteki to zdarza się, że nie zdążę przeczytać:( Ja tę część literatury znam słabo. Mnie znowu kusi Amsterdam i to chyba będzie kolejny punkt podróży (za rok)

      Usuń
    5. Istotnie, to wychodzi całkiem sporo :) Trzeba mieć tylko dużo czasu na czytanie. Książek z akcją w Amsterdamie chyba nie czytałam... nie przypominam sobie.

      Usuń
  3. Czytałem wieki temu, niewiele pamiętam poza tym, że dość mi się podobało. Podobał mi się też Dom Babel tego autora, o szpitalu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za podpowiedź! Wracając z pracy zaopatrzyłam się w "Dom Babel" i wieczorem będę czytać. Tematyka szpitalna mnie nie odstrasza :)

      Usuń
  4. Biblioteka to zaiste prawdziwa wyspa skarbów. Ja też bardzo lubię tam wpadać i zanurzyć się pomiędzy regałami, oddając się poszukiwaniom interesujących lektur. Z chęcią zanurkuję i po tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą, że to wyspa skarbów. Mam nadzieję, że znajdziesz książki Jersilda :)
      W mojej bibliotece tego autora jest tylko "Wyspa Dzieci" i "Dom Babel". Szkoda...

      Usuń
    2. Zanurkowałem i znalazłem - w przeciągu najbliższych tygodni sięgnę po tę lekturę :)

      Usuń
    3. Na pewno się nie rozczarujesz. :) To nie jest książka, o której zapomina się wkrótce po przeczytaniu. Nadal dosyć dobrze pamiętam jej treść. Bardzo dobry jest też „Dom Babel” tego autora.

      Usuń
    4. Początek kojarzy mi się trochę z "Buszującym w zbożu" (bardzo dobrze wspominam lekturę tej powieści). Za "Domem Babel" też się rozejrzę przy okazji kolejnej wizyty w bibliotekach :)

      Usuń
    5. Ja akurat „Buszującego...” nie czytałam, więc nie mogę porównać. Trzeba będzie kiedy nadrobić, bo tej wstyd nie znać... A „Dom Babel” to specyficzna książka: duża część akcji dzieje się w szpitalu. Nie każdy to lubi. Ja akurat lubię. :)

      Usuń
    6. Brzmi interesująco. Z książek stricte szpitalnych znam "Odział chorych na raka" Sołżenicyna. Polecam!

      Usuń
    7. A dziękuję. :) Sołżenicyn to dobry autor. Przy okazji wspomnę, że w naszej literaturze również mamy szpitalną książkę: „Szpital Czerwonego Krzyża” Choromańskiego.

      Usuń
    8. "Dom Babel" to faktycznie b. dobra książka. Świetny pomysł, by za sprawą jednego pacjenta spleść losy tak wielu osób związanych z pracą w szpitalu.

      Usuń
    9. Tak. Jersild opowiada o wielu osobach pracujących w szpitalu i pokazuje wszystkie zakamarki szpitala. Widzę, że napisałeś recenzję. Idę więc czytać. :)

      Usuń
  5. Doceniam Twój blog za to, że często pojawiają się tutaj recenzje mało znanych książek. A przynajmniej takich, o których ja nigdy nie słyszałam - tak, jak w przypadku "Wyspy dzieci".
    Melancholijna powieść nie jest tym, czego potrzebuję w tym momencie - przydałoby się coś o wiele weselszego;) W każdym razie dobrze wiedzieć o istnieniu tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Ta książka była podobno wielkim wydarzeniem w Szwecji, ale ja o niej wcześniej nie słyszałam. Znalazłam ją przypadkowo, opis mnie zainteresował. Obawiałam się trochę, że będzie to historyjka w stylu "Kevin sam w domu", ale okazało się, że nie. Przeżycia bohatera Jersild ukazał w sposób bardzo realistyczny.

      Usuń
  6. Muszę chyba poszukać tej książki, gdyż Twoja opinia bardzo mnie zachęciła :)
    Nawiasem mówiąc, gdy wspomniałaś o tym, że nastolatek został na jakiś czas sam w domu bez jedzenia i pieniędzy, miałam skojarzenie z Idą sierpniową Musierowicz, która też musiała sobie radzić w podobnej sytuacji będąc zbuntowaną nastolatką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Idy sierpniowej" nie pamiętam za dobrze, będę musiała sięgnąć po nią ponownie (co zrobię z przyjemnością, bo bardzo lubię książki Małgorzaty Musierowicz).
      Bohater Jersilda został sam na bardzo długo i nie miał nikogo, kto mógłby mu pomóc. Miał babcię, ale nie wiązały go z nią żadne cieplejsze uczucia. O swoim ojcu nic nie wiedział.
      Książka może Ci się spodobać, zachęcam do przeczytania :)

      Usuń
  7. Ciekawa pozycja, jak się na nią gdzieś natknę, to chętnie przeczytam:) Chociaż podejrzewam, że będzie to wymagało poszperania w bibliotekach i antykwariatach, bo chyba dawna to książka nie była wznawiana. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, takich właśnie książek nie wznawiają, a powinni, bo literatura skandynawska ma wielu miłośników. Pozdrawiam również :)

      Usuń
  8. nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, a wydaje się ciekawa, jak wpadnie mi w ręce chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka według mnie jest bardzo ciekawa, przeczytałam ją jednym tchem i polecam :)

      Usuń
  9. Nasza opiekuńczość chyba nie wszędzie jest powielana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy w zeszłym roku odprowadzałam swoje dziecko na kolonie, nie widziałam ani jednego dziecka, którego stałoby samotnie z walizką. Nawet młodzież szesnastoletnia była odprowadzana :)

      Usuń

  10. Gdzie Ty wynajdujesz takie perełki, o których mało kto słyszał? Gdzieś chyba na odległych półkach w bibliotece?
    Ciekawe są te unikatowe pozycje prezentowane przez Ciebie. Z wielka ciekawością wchodzę na Twój blog, bo wiem ,że nie przeczytam kolejnej recenzji na temat książki, która ostatnimi czasy jest na topie tylko recenzję na temat jakiegoś "cudeńka":):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre mam w domu, inne biorę z biblioteki... "Wyspę dzieci" akurat oddawał jakiś czytelnik, więc szybko wzięłam. Książka z mnóstwem pieczątek, a więc - wypożyczana, ciesząca się zainteresowaniem.
      "Cudeńka" to wspaniała nazwa na książki niebędące na topie, lecz wartościowe. To istotnie "cudeńka" :)

      Usuń
  11. Bardzo ciekawie się zapowiada ta książka, ostatnio bardzo chętnie sięgam po książki dotyczące dzieci, także na pewno będę miała na uwadze tę pozycję szperając w bibliotece, czy antykwariacie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest bardzo ciekawa. Uważam, że autorowi doskonale udało się pokazać sposób myślenia i odczuwania dziecka :)

      Usuń
  12. Sporo swego czasu czytałam książek z Serii Dzieł Literatury Skandynawskiej. Ostatnia z tej serii "Lata"
    Paavo Haavikko - nouveau roman. Książki z tej serii kupowałam na allegro, bo moje biblioteki chyba się wyzbyły serii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja żałuję, że dopiero niedawno odkryłam tę serię. Jest bardzo ciekawa :)
      Nie tylko Twoje biblioteki wyzbyły się tej serii... W mojej jest tylko kilkanaście tytułów, a przecież w tej serii wydano około 150 tomów.

      Usuń