W życiu każdego miłośnika książek nadchodzi smutna godzina, gdy traci zaufanie do jednego z ulubionych pisarzy i zamiast radości czuje zdziwienie, gorycz, rozczarowanie. Opowiem Wam o swoim rozczarowaniu. W zeszłym roku zachwycałam się twórczością Ewy Ostrowskiej, podziwiałam takie książki jak „Śniła się sowa” „Owoc żywota twego” oraz „Co słychać za tymi drzwiami”. Jednak z czasem zauważyłam, że Ostrowska ma skłonność do robienia błędów rzeczowych, przejaskrawiania postaci i sytuacji. Ponadto niektóre swoje książki napisane kilkadziesiąt lat temu wydaje ponownie z nieco zmienionymi szczegółami, nazywając je uwspółcześnionymi wersjami. Uwspółcześnienie „Głupiej jak wszyscy” to kpina z czytelnika. Życie w dwudziestym pierwszym wieku wygląda zupełnie inaczej niż za czasów PRL i autorka powinna wiele rzeczy pozmieniać, tymczasem ona zmieniła tu troszeczkę, tam troszeczkę, resztę pozostawiając w stanie pierwotnym, licząc widocznie na to, że czytelnik nic nie zauważy.
Ostrowska nie zmieniła więc realiów dotyczących telefonów. Kiedyś nie każdy miał założony telefon, gdyż wiązało się to z dużymi kosztami i znajomościami. Ale teraz?! Każdy członek rodziny, nawet ten kilkuletni, ma własną komórkę. Tymczasem w książce Ostrowskiej rodziny nauczycielki i dozorcy z biedy nie posiadają ani jednego telefonu. Trudno w to uwierzyć. Pisząc takie rzeczy, Ostrowska się ośmiesza.
Intryga „Głupiej jak wszyscy” związana jest właśnie z telefonami. Któraś z uczennic anonimowo zadzwoniła do profesora i profesor chce odkryć, która. Winowajczynią według niego może być tylko osoba, która posiada telefon stacjonarny, a więc nie Zenobia, córka dozorcy i nie Bogna, córka nauczycielki. Prowadząc swoje śledztwo, okropny profesor bardzo poniża dziewczęta. Do Zenobii Haczkówny (a cóż to niedzisiejsze imię i nazwisko?) tak mówi:
W Pahyżu na przykład w każdym lepszym domu konsjehż, czyli odpowiednik naszego dozohcy, dysponuje służbowym telefonem. Czyżby twemu ojcu, Haczkówna, takowy założyli wdzięczni lokatorzy? A może nawet złożyli się na komóhkę? Przyznam, że nie słyszałem o podobnym przypadku[1].
A oto inna wypowiedź profesora: Poza Haczkówną, cóhką dozohcy, czynnego telefonu stacjonahnego nie posiada aktualnie Bogusławska, cóhka nauczycielki. Phóbowałem zadzwonić. Otrzymałem infohmację, że wyłączony z powodu niepłacenia hachunków[2]. Hmm, a gdzie takie informacje podają?
Główną bohaterką książki jest Bogna, która na życzenie matki podjęła naukę w renomowanym liceum, lecz źle się czuje wśród córek lekarzy i wysokich urzędników. W dodatku nauczyciele wciąż robią przykre uwagi na temat ubóstwa jej rodziny. W domu Bogna musi opiekować się dwójką rodzeństwa, bo matka pracuje na dwa etaty, i robić zakupy. Na dwutygodniowe wyżywienie Bogna otrzymuje 500 zł i choć tą sumą gospodaruje oszczędnie (tak twierdzi autorka książki), nie wystarcza nawet na jabłka. Kiedy siostra prosi o drugie jabłko, Bogna nie może jej dać, bo jabłka coraz bardziej koszmarnie drogie[3]. A matka mówi dzieciom tak: Cieszcie się, że w ogóle jecie jabłka[4]. Ten wątek (i ten z telefonem oraz inne, o których nie piszę) to dowód na to, że Ewa Ostrowska tkwi umysłem w latach głębokiego PRL i nie ma pojęcia o realiach życia w dwudziestym pierwszym wieku. Nie powinna umieszczać akcji książek w czasach współczesnych, bo robi prymitywne błędy i ośmiesza się.
Domyślam się, że autorka chciała ukazać niesprawiedliwość społeczną i złe traktowanie niektórych dziewczyn tylko z tego powodu, że pochodzą z mniej zamożnych domów. Pomysł godny pochwalenia, lecz realizacja słaba.
Moja ocena: 2/6.
Moja ocena: 2/6.
---
[1] Ewa Ostrowska, „Głupia jak wszyscy”, wyd. Skrzat, 2009, str. 21. [2] Tamże, str. 24.
[3] Tamże, str. 40.
[4] Tamże, str. 41.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz