Gustaw Morcinek to autor trochę już dziś zapomniany, kojarzony przede wszystkim z opowiadaniem o biednym koniu Łysku. Opowiadanie pamiętam z czasów szkolnych, a teraz sięgnęłam po kolejny utwór Morcinka, czyli po „Wyrąbany chodnik”.
Jest to długa, dwutomowa powieść przedstawiająca życie górników na początku dwudziestego wieku, ich niebezpieczną pracę w kopalni, a także walkę o zachowanie polskości. Książka napisana jest językiem, jakim posługiwali się górnicy. Ale bez obawy – język ten łatwo zrozumieć.
Główny bohater, czternastoletni Gustlik Wołoszek, mieszkał w Karwinie (jego rodzice w roku 1886 zostali wygonieni z Górnego Śląska). Otrzymał właśnie świadectwo ukończenia szkoły. Matka jego, wdowa po tragicznie zmarłym górniku, niecierpliwie czekała na tę chwilę; chciała, by syn porzucił książki i natychmiast rozpoczął pracę w kopalni. I już następnego dnia Gustlik musiał wstać o świcie i wraz z tłumem górników zjechać pod ziemię. Morcinek bardzo obrazowo opisał wygląd kopalni, lęk chłopca, potworne zmęczenie, tęsknotę za światłem słonecznym, i wreszcie – powolne przyzwyczajanie się do ciężkiej pracy.
„Wyrąbany chodnik” to powieść panoramiczna. Morcinek bardzo powoli wprowadził kolejnych bohaterów. Najpierw dokładnie przedstawił Gustlika i jego mamę, potem pokazał pozostałych członków rodziny, takich jak na przykład śliczna trzynastoletnia Helenka i mieszkający w Ligocie wuj Wołoszek. Wuj to patriota, który „piorunował” na Niemców i w swoim domu urządzał czytanie polskich książek oraz recytowanie polskich wierszy.
Podczas gdy wielu bohaterów starało się zachować polskość, niektórzy dopuszczali się zdrad. Jeden z najpodlejszych bohaterów książki to Sojka, wysługujący się Niemcom i składający donosy na swoich rodaków. Także syn Wołoszka, Józef, ulegał zniemczeniu. Służył w pruskim wojsku, do rozmowy wtrącał niemieckie słowa, a ojca nazywał „vaterem”, nie bacząc na to, jak wielką przykrość wyrządza najbliższym.
W „Wyrąbanym chodniku” znajduje się wiele ładnych fragmentów o miłości Gustlika do książek. Jedna z najbardziej wzruszających scen to pierwsza wizyta w czytelni. Chłopiec najpierw podczytywał kalendarze religijne matki, potem szukał książek u sąsiada Kubienki, jednak dostęp do większej ilości książek uzyskał dopiero wtedy, gdy stał się pracownikiem kopalni i mógł zapisać się do czytelni dla górników. W niedzielę, bo czytelnię otwierano tylko w niedziele, ubierał się uroczyście i wędrował najpierw do kościoła, a potem do książkowego raju. Czytelnia nie świeciła pustkami, tak jak to się dzieje w naszych czasach – wielu górników wypożyczało lektury, grało w szachy.
Powieść bardzo ciekawa, warto przeczytać.
5/6.