Cyril, bohater „Przeklętej pierwszej linijki”, jest wydawcą. Jego praca polega na przeglądaniu sterty woluminów i decydowaniu, które z nich nadają się do druku, a które należy wyrzucić. W koszu lądują prawie wszystkie dzieła. Niektórych Cyril nawet nie kartkuje, wystarczy, że spojrzy na tytuły („Niebieskie pocałunki”, „Czerwona plisowana spódnica”, „Wybaczcie nam nasze dzieciństwo”) i z góry wie, że ma do czynienia z płodami grafomanów.
Pewnego dnia autor odrzuconego rękopisu wpadł w tak wielką rozpacz, że popełnił samobójstwo. Wdowa po samobójcy opowiedziała Cyrilowi smutną historię: jej mąż ogromnie miłował literaturę. Zwolnił się z pracy, wszystko oprócz pisania przestało być dla niego ważne. Uważał, że stworzył arcydzieło. Okrutna, nieprzemyślana decyzja Cyrila złamała mu serce.
Wydarzenie to wstrząsnęło Cyrilem. Dotychczas nie myślał o tym, że niszcząc rękopisy niespełnionych pisarzy, sprawia im ogromny ból. Teraz uświadomił sobie, że grafomani to bardzo nieszczęśliwi ludzie. Dla literatury poświęcają pieniądze, czas, życie osobiste. Nie śpią nocami, nie dojadają. Często rzucają pracę, by mieć więcej czasu na twórczość. Rozpadają się ich małżeństwa i przyjaźnie. Gorąco wierzą w swoje pisarskie powołanie, w swoją wielkość i talent. A potem jakiś bezlitosny wydawca wrzuca ich dzieła do kosza...
I od tej pory Cyril zmienił nastawienie do kandydatów na pisarzy. Stał się rozpaczliwie czujny, bo a nuż kolejny nieszczęśnik targnie się na swoje życie? Zrozumiał, że grafomania to plaga, choroba i że trzeba znaleźć mądry sposób na walkę z nią. Jaki? To właśnie będzie tematem powieści Laclavetine'a.
Akcja „Przeklętej pierwszej linijki” dzieje się w środowisku wydawców i pisarzy. Prawie wszyscy bohaterowie jawnie lub potajemnie zapełniają zeszyty literkami. Niemal każda z postaci nosi w sobie pomysł na niezwykłą książkę, którą koniecznie, ale to koniecznie trzeba napisać.
A teraz pora na moją ocenę powieści. Zacznę od wad. Nie przypadł mi do gustu żartobliwy styl, jakim posłużył się autor, wolałabym, aby książka o nieszczęśliwych grafomanach została napisana w sposób poważniejszy. W treść „Przeklętej pierwszej linijki” wplecione są fragmenty czyjegoś rękopisu; odniosłam wrażenie, że tych wstawek jest za dużo, męczyły mnie. Książka jest nierówno napisana, partie ciekawe przeplatają się z partiami nudnymi. Zalety „Przeklętej pierwszej linijki” to niebanalna tematyka oraz nietypowe przedstawienie grafomanów, pokazanie ich nie jako śmiesznych, denerwujących postaci, tylko jako biedaków zmuszanych do pisania przez jakąś tajemniczą siłę. I dlatego warto, by tę książkę przeczytali wydawcy i bezlitośni recenzenci. Może zastanowią się choć przez chwilę nad tym, że wyszydzaniem sprawiają grafomanom ogromny ból, i wyrażą krytykę nieco oględniej?
Moja ocena: 4/6.
---
Jean Marie Laclavetine, „Przeklęta pierwsza linijka” („Premiere ligne”), tł. Wacław Sadkowski.
---
Jean Marie Laclavetine, „Przeklęta pierwsza linijka” („Premiere ligne”), tł. Wacław Sadkowski.