31.01.2012

„Dom na wyrębach” Stefan Darda


Mężczyzna z miasta przeprowadził się na wieś. Miał około czterdziestu lat, za sobą rozwód. Nie wierzył w duchy. Zamieszkał w odosobnionym miejscu. Wiejscy ludzie przyjęli go dość miło, jedynie najbliższy sąsiad sprawiał problemy. Pewnego razu bohater, wróciwszy do swojej chatki, zobaczył, że jego rzeczy, zostawione w bezwładnej stercie, są poukładane. Wezwał policjanta, który, jako że nic nie zginęło, przyjął opowieść dość sceptycznie. Pojawił się duch, ale nie poczułam strachu, bo autorowi nie udało się stworzyć nastroju grozy.

Dom na wyrębach Stefana Dardy to bardzo nudna książka, napisana szkolnym, niewprawnym stylem. Narracja toczy się w wyjątkowo monotonny sposób, mało się dzieje, drobiazgowo opisywane są zwyczajne codzienne czynności: picie piwa, picie wódki, zamykanie oczu, zamykanie okna itd. Autor kocha czasownik „być” i używa go bez opamiętania:

Jedno było pewne – faktycznie byłem trochę spokojniejszy. 
Robienie zakupów wciąż było dla mnie nie lada wyzwaniem i to wcale nie dlatego, że we Wrocławiu była to czynność zarezerwowana dla mojej żony.
Byłem tam kilka razy; jedynym pożytkiem płynącym z tych wycieczek było przeświadczenie, że remont dachu muszę przeprowadzić w pierwszej kolejności.
Oczywiście nie było mowy o spoufalaniu się, jednak widać było wyraźnie, że nie traktują mnie z taką rezerwą jak na początku znajomości.

A tu kolejna próbka stylu Stefana Dardy:

Wydarzenia ostatniej doby skutecznie odpędzały sen. Wreszcie moje myśli zaczęły się rwać, a przed oczami pojawiły się obrazy charakterystyczne dla pierwszej fazy zasypiania. Łagodnie spłynąłem w sen.

Wynudziłam się śmiertelnie. Autora tej powieści odesłałabym do szkoły, bo chyba jeszcze za wcześnie na pisanie książek.

2/6.

---
Stefan Darda, Dom na wyrębach, wyd. Videograf II, 2008.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz