27.01.2012

„Przeczucie” Irena Landau

Mówi się, że starych drzew nie należy przesadzać, ale drzewa nikomu nie przeszkadzają, nikomu nie siedzą na karku, nikt na te drzewa nie patrzy spode łba. Gdzie są, jak mówił poeta, te niegdysiejsze śniegi, te niegdysiejsze czasy, kiedy w dworku, albo nawet w chałupie, mieszkało kilka pokoleń i było to uznawane za normalne[1].

Tak rozmyśla Helena, jedna z bohaterek Przeczucia Ireny Landau. To prawda, mało jest teraz domów, w których mieszka kilka pokoleń i w których te pokolenia żyją w zgodzie. Najczęściej starsze osoby zawadzają, bo po pierwsze mieszkania są ciasne, po drugie która synowa chciałaby mieszkać z teściową i wysłuchiwać jej narzekań? Powieść Landau opowiada właśnie o takich starych przesadzonych drzewach, o emerytkach, które zmuszone są do przeprowadzki. Ale bez obawy - z nowego miejsca też udaje im się kontrolować życie swoich dzieci!

Sześćdziesięcioletnia Izabela zauważyła, że odkąd przepisała mieszkanie na syna Sławka, zaczęła być źle traktowana. Lecz jeszcze większy kłopot ma z drugim synem, Markiem. Otóż Marek zamieszkał z kolegą i gdy poszła go odwiedzić, zobaczyła coś strasznego - podwójny tapczan w sypialni. Jako niegłupia kobieta (bo Izabela oczywiście uważa się za niegłupią) od razu domyśliła się prawdy... Gdy Marek z dobroci serca zaproponował, żeby zamieszkała z nim i z jego przyjacielem, kobieta poczuła się obrażona i rozwścieczona. Chyba do reszty ci odbiło! Ja miałabym mieszkać ze zboczeńcami, z...[2] - rozkrzyczała się.

Widać od razu, że Izabela to osoba odporna na nowości tak techniczne, jak i obyczajowe, kobieta z zasadami, nieprzebierająca w słowach, ograniczona, uparta. Na wzmiankę o Heńku (partnerze syna) wpada w szał. Nie rezygnuje z prób wyswatania Marka z córką przyjaciółki i namawiania go jeśli nie na Stefcię, to na kobietę w ogóle[3]. Swoją drogą, czy to ładnie ukochanej przyjaciółce proponować na zięcia kogoś, kto nie potrafi kochać kobiet?

Helena też czuła się jak zawalidroga. Jej córka Marta postanowiła wyjść za mąż, Helena wpadła więc na pomysł, że zamieszka z Izabelą. Helena wydaje się osobą sympatyczną, jest tolerancyjna, choć też niepozbawiona wad: bez końca wydzwania do córek, nie rozumiejąc, że one mają swoje życie i pragną spokoju. 

Do pierwszoplanowych bohaterów należy także wyrzucony z samochodu pies, który również na stare lata musi przyzwyczaić się do nowego tapczanu i nowej miski. I nie jest mu wcale łatwiej niż ludziom!

I jeszcze jest Renata, bezdzietna, osamotniona i trochę nieobliczalna. Nielubiana przez pozostałych bohaterów. Renata ma silne przeczucie, że Izabela jest jej siostrą i stara się do niej zbliżyć. Gdy pisarka w kolejnych rozdziałach odsłania tajniki życia Renaty, można czuć tylko smutek...

Wątek homoseksualny prowadzony jest bardzo sympatycznie i z wyczuciem, nie sposób nie polubić Marka i Heńka i nie rozgniewać się na okropnie nietolerancyjną rodzinę. Markowi nie pozwalają pocałować bratanicy, jeśli zapraszają go na przyjęcia rodzinne, to z nadzieją, że nie przyjdzie... Marek już nikogo nie kocha oprócz tego zboczeńca, łajdaka, deprawatora, uwodziciela, tego skunksa[4] - użala się Izabela, nie dostrzegając dramatu syna. W sumie Irena Landau dobrze zrobiła, wprowadzając do powieści wątek homoseksualny. Może jakaś emerytka, mająca ten sam problem, co Izabela, pozwoli się przekonać, że syn-homoseksualista to jeszcze nie koniec świata?

Opowieść snuje się w zajmujący, chwilami zabawny sposób, trudno się od książki oderwać. Chce się odwrócić jeszcze jedną karteczkę i jeszcze jedną... aż do zaskakującego zakończenia. Autorce dopisuje wyobraźnia, akcja nigdy nie stoi w miejscu, zawsze coś się dzieje. Język książki trafnie oddaje sposób myślenia starszych pań. Narrator czasami jest pierwszoosobowy, czasami trzecioosobowy. Niepotrzebna jest, moim zdaniem, narracja z punktu widzenia psa.

Powieść ta została bardzo niestarannie wydana, mnóstwo w niej błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, ponadto wyrazy są przenoszone w nieprawidłowy sposób. Dzieci z podstawówki wiedzą, że przy przenoszeniu wyrazu trzeba podzielić go na sylaby, tymczasem pracownicy wydawnictwa Jaworski tej umiejętności jeszcze nie zdobyli: mil-ion[5], przyjaźnil-iście[6] itd. Mam nadzieję, że Irena Landau zmieni wydawnictwo i następna jej książka nie zostanie zepsuta ohydnymi błędami.

4/6.

--- 

[1] Irena Landau, Przeczucie, Wydawnictwo Jaworski, 2007, str. 15. 
[2] Tamże, str. 14. 
[3] Tamże, str. 239. 
[4] Tamże, str. 142. 
[5] Tamże, str. 135. 
[6] Tamże, str. 116.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz