25.01.2012

„Aliantka” Regina Kowalska



„Aliantka” Reginy Kowalskiej to kolejny polski utwór o przeprowadzce z miasta na wieś. Tym razem na wieś przyjeżdżają dwie warszawianki: roztargniona artystka i jej piętnastoletnia córka Dobrochna. Bohaterki zostały zmuszone do wyjazdu przez niekorzystne okoliczności (opuścił je mąż i ojciec). Dobrochna martwi się utratą koleżanek. Ma straszne wyobrażenia o życiu na wsi, wiejska młodzież kojarzy jej się z ogólnym brakiem higieny, sweterkami w paski, zaniedbaniem, ciemnotą.

Zrozumiałe jest, że na początku powieści bohaterki te budziły we mnie współczucie, w końcu książki czyta się po to, by przejmować się losami innych ludzi, by wyobrażać sobie, jak by to było, gdybyśmy urodzili się w innej skórze, w innym miejscu, w innym czasie. Jednak wkrótce...

Ale po kolei. Okazało się, że po przyjeździe na miejsce złe przeczucia Dobrochny się sprawdziły. Pani w szkole kazała jej usiąść obok niemodnie ubranej dziewczynki: 
"Niestety, musiała usiąść razem z rudawą, chudą dziewczynką ubraną w bistorowe spodnie i sweterek w różnobarwne pasy. W ogóle całe to towarzystwo wyglądało, jakby żywcem przeniesiono je z jakiegoś balu przebierańców. (...) Tylko jedna z nich ubrana była przyzwoicie, miała na sobie markowe dżinsy i modną bluzę. Reszta, nieudolnie usiłując naśladować kreacje na topie, nosiła niemodne ciuchy. Dwie dziewczyny siedzące w tej samej ławce miały na sobie sweterki w przyprawiającym o ból zębów, różowym kolorze"[1]. 
Na domiar złego spostrzegawcza Dobrochna od razu zauważyła, że bardzo nieestetycznie wyglądają nogi tych dziewcząt: „Wszystkie dziewczyny, oprócz tej jednej w dżinsach, miały buty na koturnach! Był to już zupełny relikt, jakieś dwa czy trzy lata wcześniej buty na koturnach definitywnie wyszły z mody”[2].

Potem Dobrochna zauważy jeszcze, że jedynie córka wójta ma odtwarzacz MP4, a komórki nie ma nikt (nawet córka wójta!), że dziewczęta często zapominają o używaniu dezodorantu i mydła... 
„Dziewczyny z klasy wydawały się Dobrochnie głupie. Chodziły źle ubrane, nie wszystkie używały wystarczająco często mydła i pasty do zębów, zapominały o antyperspirantach”[3].
 Baśka to „potężna dziewczyna, chodząca ciągle w tych samych spodniach, od dresu, do których zakładała zwiewne bluzeczki. W efekcie wyglądała, jakby szła handlować na bazarze”[4].

Dobrochna wciąż narzeka i narzeka, a autorka z upodobaniem opisuje okropne stroje wiejskich dziewcząt, pozwala nam także zajrzeć do jednego z wiejskich domów, gdzie raz na tydzień urządzana jest kąpiel dla dzieci (cała trójka kąpana jest jednocześnie). 

Szybko znielubiłam Dobrochnę, bo to osóbka bardzo pusta, oceniająca innych po ciuchach. Swoją uwagę przeniosłam na jej matkę, lecz... Zobaczmy, jakie śniadanko szykuje mamusia dla córki:
„Dobrochna nieufnie obwąchała pokrojoną w plasterki wędlinę:
- Mamo, ona śmierdzi.
Pani Grażyna wzięła od córki owiniętą w folię szynkę i również ją powąchała:
- To jest zapach mięsa, to chyba tak powinno pachnieć.
- Nie, mamo - przekonywała Dobrochna. - To nie powinno tak pachnieć, to jest wstrętna, stara szynka, na pewno leżała tam już z miesiąc. Nie będę tego jeść.
- To nie jedz, damy psom ze wsi - zgodziła się pani Grażyna.
W poniedziałek rano zbudziła Dobrochnę o siódmej:
- Wstawaj, musisz iść do szkoły.
Dobrochna leniwie podniosła się z łóżka, plecy bolały ją od przestawiania mebli i innych prac, które musiała wykonać w ciągu tych ostatnich dwóch dni. Posłusznie jednak poszła za matką, która w kuchni gotowała już wodę na herbatę. Na stole leżał chleb, masło i wstrętna szynka, której konsumpcji Dobrochna wczoraj wyraźnie odmówiła”[5]. 
Poza tym matka nie wie, jakie potrawy je się w Wigilię i że dziecko trzeba zapisać do nowej szkoły. 

I jak ocenić książkę, która ukazuje wieś w sposób tak schematyczny, nieładny i bezbarwny? Kiedy autorka ostatni raz była na wsi? Chyba kilkadziesiąt lat temu. Dlaczego nie wie, że w naszych czasach wiejskie dzieciaki mają nie tylko komórki, ale nawet internet, a nastolatki nie wyglądają jak wyjęte z balu przebierańców, lecz całkiem normalnie? Po co wmawiać czytelnikom, że dziewczyny ze wsi myją się raz na tydzień, brzydko pachną itd? To niesprawiedliwe i nawet szkodliwe.

Poza tym powieść jest nudna. Gdyby chociaż autorka opisała, jak Dobrochna i jej matka w swoich drogich ciuchach doją krowy albo zrzucają siano...

--- 
[1] Regina Kowalska, „Aliantka”, wyd. Telbit, 2008, str. 37. 
[2] Tamże, str. 38. 
[3] Tamże, str. 50. 
[4] Tamże, str. 43. 
[5] Tamże, str. 34. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz