28.07.2015

Trochę przygody i trochę filozofii, czyli „Jeden z możliwych światów” Marcina Doleckiego


Główny bohater „Jednego z możliwych światów” nazywa się Filip i ma dwadzieścia lat. Nie interesuje się zabawami i dziewczynami (nigdy jeszcze żadnej nie pocałował), wolny czas poświęca na czytanie książek o filozofii i astronomii oraz na budowanie teleskopu. Ale nie może jawnie rozwijać swoich pasji, gdyż mieszka w kraju, w którym panuje terror. Wszyscy myślący inaczej niż władza zostali aresztowani. Każdy każdego się boi i podejrzewa o niecne zamiary. Nic więc dziwnego, że Filip nie do końca ufa poznanej pewnego wieczoru Julii. Ponieważ dziewczyna nie zdążyłaby wrócić do siebie przed godziną policyjną, proponuje jej nocleg w swoim mieszkaniu. Wkrótce młodzi muszą uciekać przed tajemniczym pościgiem i znajdują urządzenie, dzięki któremu mogą przemieszczać się w czasie.

16.07.2015

Z Belgradem w tle, czyli „Ci dwaj mężczyźni” Selenicia

Podstarzały, wykształcony Vladan pochodzi z bogatej rodziny serbskich patriotów. Ale po drugiej wojnie światowej władze ograbiły go ze spuścizny po przodkach i mógł mieszkać tylko w niewielkiej części ogromnego domu. Pozostałe pokoje zajmowali przymusowi lokatorzy. Niszczyli oni posiadłość, a Vladana wyśmiewali i uważali za relikt przeszłości, za żywy dowód ich zwycięstwa nad wrogami klasowymi. Jakby tych nieszczęść było mało, Vladan zapałał namiętną miłością do niepełnoletniego Albańczyka. Oferował mu dach nad głową, wyżywienie, naukę...

Jeszcze jedna historia o nowotworze, czyli „Lunia” Zazy Wilczewskiej

Książka liczy tylko 70 stron
„Ze strachem otwierałam drzwi sali. Lunia leżała wbita w poduszkę, skulona i jakaś okropnie pokurczona. Jak osaczone, nie dobite zwierzę. W ogóle jakby mniejsza, przeraźliwie smutna i zszarzała”[1]. 

Lunia to starsza siostra autorki. Zdiagnozowano u niej guza przewodu pokarmowego, a po jakimś czasie przerzuty do innych narządów. Po operacji znalazła się w strasznym stanie: nie mogła zasnąć, szarpała się, płakała z bólu. Doszło do tego, że lekarze przywiązali ją do łóżka. Zaza Wilczewska czuwała przy siostrze, a przy okazji poznała bliżej jej męża, troskliwą córkę Agatę i egoistycznego syna Mateusza. Agatę polubiła, ale Mateusz bardzo ją denerwował, bo zbyt szybko pogodził się z chorobą matki i – pomimo ukończonych czterdziestu lat – wciąż był kawalerem. Na tak lekceważące podejście do instytucji małżeństwa autorka nie mogła patrzeć spokojnie. Próbowała przemówić siostrzeńcowi do rozumu i opisała go w sposób pełen pogardy: „podstarzały synalek, zajęty wyłącznie sobą”[2], „motylek skaczący z kwiatka na kwiatek”[3]. W tym pragnieniu wyszydzenia Mateusza posunęła się chyba trochę za daleko, bo mnie, czytelniczkę, irytował nie wieczny kawaler, lecz ona, nierozumiejąca, że każdy ma prawo sam decydować, jak pokierować swoim życiem.

9.07.2015

Czy Paweł Pollak, z pasją krytykujący grafomanów, sam nie jest grafomanem? Kilka uwag po przeczytaniu „Kanalii”



Nie przepadam za kryminałami, a po „Kanalię” sięgnęłam tylko dlatego, że miałam ją w domu i chciałam zobaczyć, co tam wymyślił Paweł Pollak, pisarz, a zarazem bloger znany z bezlitosnego krytykowania grafomanów i blogerów, którzy mu czymś podpadli ;-)

Książka opowiada o śledztwie w sprawie trzech ofiar. Policjanci nazywają się Senik, Markowski i Lepka. Senik ugania się za kobietami. Markowski to odrażający brudas, który bije przesłuchiwanych i ciągle przeklina. A Lepka jest obowiązkowy, grzeczny i nieporadny. Jak na dwudziestopięciolatka, wielki z niego naiwniaczek: nigdy nie był w sądzie, nie wie, że zeznaje się na stojąco i że w USC trzeba zapłacić na odpisy aktów. Powinien zatrudnić się nie w policji, tylko jako bibliotekarz, tym bardziej że ciągle coś czyta – nawet podczas śledztwa.