„Sposób na umieranie” to wspomnienia napisane przez rodziców Jane, która zmarła na nowotwór. Ojciec Jane, Wiktor Zorza, pochodził z Polski. Był Żydem. W czasie okupacji wymknął się za granicę. Mieszkał w Stanach, a gdy jego córka zachorowała, przyjechał do niej do Anglii i wraz z żoną towarzyszył jej do końca. Potem zaangażował się w rozwój ruchu hospicyjnego, przerażony tym, w jak tragicznych warunkach umierają chorzy na raka - cierpiąc potworne bóle, na twardym łóżku w szpitalu, wśród obojętnych pielęgniarek, lub też w domu, gdzie bliscy nie są w stanie sprostać trudnej opiece. Szczególnie tragicznej „opieki” doświadczali chorzy w Związku Radzieckim, a kraj ten znany był Zorzy z lat wojennej tułaczki.
Książka została wydana w roku 1980 i przetłumaczona na prawie wszystkie języki europejskie, a także na japoński, lecz jakimś dziwnym trafem nie przetłumaczono jej na polski. Dopiero w roku 1999 została wydana w Polsce dzięki inicjatywie odnalezionej krewnej Zorzy. O szczegółach tego spotkania można dowiedzieć się z przedmowy.
Zorza był dziennikarzem i bardzo dobrze władał piórem. W książce zamieścił mnóstwo informacji na temat objawów nowotworu, sposobów leczenia, hospicjów. Opisał wszystkie szczegóły choroby, wszystkie etapy rozpaczy Jane, wszystkie rozterki rodziny związane z tym, czy powiedzieć jej, że ma wyrok śmierci, czy nie mówić, uniknął przy tym powtórzeń i nadmiernego sentymentu. Nie idealizował zmarłej, wskrzesił Jane z krwi i kości, osóbkę z charakterem, osóbkę, która zawzięcie sprzecza się z ojcem, złości się na personel i nawet w ostatnich dniach, nie mając już sił choćby na podniesienie ręki, decyduje jeszcze, która pielęgniarka ma przy niej być, a która podejść nie może. Zorza relacjonuje przebieg tych okrutnych miesięcy nie wybierając, co nadaje się do pokazania, a co nie, opisuje wszystko, nawet niechęć umęczonej córki do mycia się i swój gniew na nią, obojętność szpitalnego personelu, prośbę o eutanazję... Porusza cały szereg problemów moralnych i psychologicznych, jakie gnębią rodzinę terminalnie chorego dziecka.
Bezdusznemu szpitalowi przeciwstawione zostało hospicjum koło Oksfordu, gdzie pielęgniarki są oddane, lekarze nie żałują morfiny i tłumaczą, że stan psychiczny pacjenta jest równie ważny jak uśmierzenie bólu. Rodzice otrzymują pokój do dyspozycji, a Victor nawet gabinet do pracy. Ci nieszczęśnicy, których dopadł rak, tak właśnie powinni umierać: w otoczeniu przyjaciół, bez bólu, bez lęku, bez odleżyn, do końca zachowując sprawny umysł.
Jane miała 25 lat, gdy zmarła. Nie żyje już także jej ojciec, ale przed śmiercią zdążył się przekonać, że warto było wydać tę książkę. Świadczyły o tym listy napływające z całego świata, wzrastające zainteresowanie hospicjami, które, przedtem uważane za umieralnie, stały się w świadomości ludzi najlepszymi miejscami do odbycia ostatniej podróży.
„Sposób na umieranie” to jedna z najbardziej wzruszających książek, z jakimi zetknęłam się w życiu. Przy jej czytaniu niejedna łza napływa do oka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz