Eliza Orzeszkowa nie lubiła pisać o sobie. Nie pozostawiła dzienników, nie starała się, aby uwieczniono każde jej słowo. Nie chciała skarżyć się na los czy ludzi, wolała milczeć, niż mówić o kimś źle.
W książce „O sobie...” , na którą składają się listy i wypowiedzi pisarki, znajdziemy wspomnienia z jej samotnego dzieciństwa, refleksje nad własnym talentem, ogólne uwagi na temat pisania powieści. Dowiemy się o wielkim nieszczęściu, jakie okryło smutkiem jej dzieciństwo. Miała niecałe dziesięć lat, gdy w pokoju, który był „składem zabawek, książek, przysmaków i kwiatów” (str. 28), zimą 1852 roku po długiej chorobie zmarła jej jedyna siostra Klemunia. Po jej śmierci Eliza rozchorowała się z żalu i zgryzoty. Oddano ją na pensję, by nie pogrążała się w smutku.
Od dziecka bardzo dużo czytała, na szczęście pozwalano jej na samodzielny wybór lektur. Ciekawił ją świat, poznała różne środowiska – chłopów, Żydów, mieszczan, drobnych szlachciców. Za swoją zaletę uważała spostrzegawczość, ciekawość umysłową, wrażliwość. Powołanie pisarskie odczuwała bardzo silnie. O swoich zdolnościach pisarskich napisała tak:
„Gdyby były złudzeniem, ustąpiłyby rychło przed jakimkolwiek rzeczywistym czynnikiem psychicznym; gdyby były drobne i słabe, nie stałyby się motywem życia stałym i tak naglącym, że sprawia czasem udręczenie. Po tych latach, które opisałam, miałam, jak każdy człowiek, swoje historie sercowe, majątkowe, etc., lecz było to pasmo tak gęsto przeplecione tym złotym sznurem, że często barwy swe od niego zmieniało. Bo kiedy czytałam, uczyłam się, zwłaszcza pisałam, niedostatek materialny czy moralny nie był mi niedostatkiem i ani trochę troską; znosiłam je łatwo, posiadając w sobie źródło wiecznie bijące nadzieją i uciechą” (str.114-115).
Orzeszkowa na swoje pisarstwo patrzyła bardzo krytycznie, bolało ją, że czytelnicy uważają jej utwory za tendencyjne i rozwlekłe. „Przez pierwszy dziesiątek lat zarzut ten był słusznym, potem wynikał już tylko z uprzedzenia” (str. 119) – napisała z żalem.
Za słaby punkt swojego pisarstwa uważała inwencję i umiejętność budowania ciekawej kompozycji.
„Tworzenie tego, co się nazywa bajką powieściową, przedstawiało zawsze dla mnie największą z trudności. Sytuację główną, w której spoczywa zawiązek całej akcji, tło, charaktery, ideę, zawartą w sytuacji i charakterach, otrzymuję z łatwością, lecz późniejsze kolizje, te niby placyki, na których ustawia się osoby w sposób różny, bardzo skąpo przychodzą mi do głowy. W plątaniu nici powieściowych i wiązaniu ich w supełki – słaba jestem. Z tego wynika zbyteczna prostota linii, po której rozwija się powieść, i brak w niej siły zaciekawienia czytelnika. Dlatego wiele osób znajduje, że powieści moje są nudne, chociaż znajdują się w nich sceny zajmujące” (str. 118).
Uważa, że mistrzami kompozycji powieściowej są Francuzi:
„Najgenialniejsi powieściopisarze rosyjscy są bardzo mizernymi konstruktorami. Niektóre utwory Dostojewskiego, skądinąd genialne, tak sławne dzieło, jak »Wojna i pokój« Lwa Tołstoja, pod względem kompozycji są tym, co się u nas w trywialnej mowie nazywa: groch z kapustą. Prawie to samo powiedzieć by można o mistrzach polskiej powieści” (str. 118).
Sięgając po utwory Orzeszkowej, trzeba pamiętać, że nie była ona literacką optymistką, nie opowiadała pięknych bajek, nie tworzyła miłosnych opowieści z happy endami ani historyjek, które krzepią. Przeciwnie - w jej utworach znajdziemy wiele opisów głodu, zimna i innych nieszczęść.
---
Eliza Orzeszkowa, „O sobie...”, Czytelnik, 1974.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz