Bohaterkami „Kolacji z Anną Kareniną” są przyjaciółki, które dyskutują o książkach oraz zastanawiają się nad tym, dlaczego rozpadło się małżeństwo jednej z członkiń ich klubu, Cynthii. Kiedy tylko Cynthia oddala się, zaczynają omawiać jej osobiste życie, a kiedy powraca, znowu dyskutują o madame Bovary. Plotkary? Pewnie tak, ale nieszkodliwe i całkiem sympatyczne.
Koleżanek jest sześć. Łączy je jedno: od dziecka lubiły czytać. W wielu miejscach „Kolacji z Anną Kareniną” padają ciepłe słowa o miłości do książek. Siostry Jen i Elizabeth czytały pod kołdrą, by w fikcyjnym świecie znaleźć odpoczynek od awantur domowych. Donna, pomagając w pracach kuchennych, nie marnowała czasu i słuchała audiobooków. Już w dzieciństwie powieści były dla nich balonami, w których wznosiły się wysoko ponad pełne złości narzekania kłócących się rodziców, odrzucenie przez rówieśników, nudę nauki – pisze Gloria Goldreich.
Choć bohaterki różnią się charakterami i pozycją społeczną, choć czasem jedna czuje się rozżalona zachowaniem drugiej, starają się nie okazywać sobie niechęci. Kiedy więc Rina zabiera do domu resztki sałatek, niedokończone pizze i nadgryzione batoniki, tłumią irytację, bo ważne jest to, że Rina na spotkaniu klubu powie kilka zdań na temat Sylvii Plath i podzieli się opinią o jej dziennikach.
„Kolacja z Anną Kareniną” nie jest wielką literaturą, to raczej sympatyczne i pożyteczne, bo zwiększające apetyt na lektury, czytadło. Autorka wciąż napomyka o tym, jak ważna jest miłość do książek, ile dzięki tej miłości można zyskać.
Drażniły mnie opisy związane z jedzeniem. Bohaterki wciąż wypakowują zakupy, gotują, nakładają potrawy na talerze, gryzą, popijają. Książka zyskałaby na wartości, gdyby zmniejszyć ilość tych scen, a dać więcej merytorycznych dyskusji i gdyby poziom tych dyskusji był trochę wyższy.
2010-07-18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz