Manu Keirse chciałby, by jego autobiograficzne „Pożegnanie z matką” pomogło osobom, które tracą kogoś bliskiego. Książka jest zapisem ostatnich dziesięciu miesięcy życia jego chorej na raka piersi matki, obrazem rodziny zmagającej się z faktem, że jeden z jej członków wkrótce odejdzie i zbiorem refleksji na tematy psychologiczno-religijne.
Matka autora nie miała żadnych wad albo też autor nie zdecydował się tych wad ujawnić. Każdego ranka szła na mszę, a potem wyprawiała do szkoły jedenaścioro dzieci. W ich domu często brakowało pieniędzy, ale nigdy ciepła i miłości. Matka była osobą pracowitą, mającą wielki autorytet i własne zdanie o wszystkim, umiała też sprawić, by jej dzieci nigdy nie czuły się biedne lub w jakikolwiek sposób pokrzywdzone. Otrzymywały na przykład mniej prezentów niż inni, ale umiała im wytłumaczyć, że są ważniejsze radości niż prezenty i dobra materialne. Wypowiedziała m.in. taką na pozór prostą, ale jakże mądrą myśl:
Nie możesz nigdy zwracać uwagi na to, co inni dostali, a czego ty nie dostałeś, bo nigdy nie będziesz się czuł szczęśliwy. Patrz na to, co ty dostałeś, a inni nie, wtedy będziesz szczęśliwy. Niektórzy dostają zabawki, by się nimi bawić. Wy dostaliście za to rodzeństwo, aby się wspólnie bawić*.
Postawa autora wobec śmierci mamy to spokojna akceptacja. Matka również nie okazywała buntu ani wielkiego żalu. Z zadziwiającym spokojem pogodziła się ze świadomością bliskiej śmierci. Dodam jeszcze, że Manu Keirse pisze z pozycji osoby głęboko wierzącej, dlatego jego przemyślenia nie każdemu się spodobają.
---
* Manu Keirse, „Pożegnanie z matką”, przeł. Olga De Smet-Rutecka, wyd. Polwen, 2005, str. 110.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz