24.01.2012

„Okropna sprawiedliwość” Donna Leon

„Okropna sprawiedliwość” to kryminał napisany przez amerykańską pisarkę Donnę Leon. Akcja dzieje się współcześnie w Wenecji, a głównym bohaterem jest komisarz Brunetti, który bardzo kocha swoje pełne gołębi miasto. Brunetti występuje także w innych książkach Donny Leon. Łatwo go polubić - kulturalny, inteligentny, wrażliwy, dba o rodzinę, w wolnym czasie czyta książki.

Powieść zaczyna się opisem wieczoru w domu doktora Pedrollego. Doktor akurat po raz pierwszy usłyszał słowo „tata” z ust półtorarocznego synka Alfreda. Mężczyzna poczuł się niesłychanie wzruszony, przejęty, dumny, a czytelnikowi robi się miło na sercu od tego ogromu miłości. Gdy Pedrolli ułożył malca do snu i sam zasnął, do mieszkania wdarli się karabinierzy i przemocą zabrali dziecko. Poturbowany doktor znalazł się w szpitalu, tym razem w roli pacjenta. Z powodu odniesionych obrażeń nie mógł opowiedzieć o tym, co się stało.

W tym momencie na scenę wkroczył komisarz Brunetti. Od dowódcy karabinierów dowiedział się, że nocny napad wynikał z trwającego od dawna śledztwa dotyczącego... handlu dziećmi, a Pedrolli nie jest ojcem, lecz porywaczem. Zostanie oskarżony o nielegalną adopcję, sfałszowanie dokumentów i skorumpowanie urzędników państwowych. Komisarz Brunetti musiał dokładniej zbadać tę sprawę i odkryć, z czyjego polecenia działali karabinierzy, czy doktor naprawdę pośredniczył w handlu dziećmi (bo przecież jako pediatra miał taką możliwość) i co stanie się z malcem.

No właśnie, malec. Malec został przekazany pod opiekuńcze skrzydła państwa, czyli umieszczony w sierocińcu. O jego odzyskanie mogłaby starać się jedynie biologiczna matka, lecz czy zechce? Przed Alfredem maluje się nieciekawa przyszłość, pełna bólu, samotności, poniewierki w sierocińcu. Może chłopczyk będzie pamiętać, że miał dom, tatę podrzucającego go do góry, zabawy, szczęście. Gdy podrośnie, dowie się, że wszystko to zostało mu odebrane w imię sprawiedliwości.

Widać, że krzywda takich porwanych-nieporwanych dzieci bardzo oburza autorkę i komisarza Brunettiego, oburzy też każdego czytelnika. Odebranie dzieci z bezpiecznego domu i umieszczenie w placówkach opiekuńczych wydaje mi się czynem wyjątkowo bezdusznym i okrutnym, bo „przecież to dzieci, nie dostawy kokainy, którą się konfiskuje i wsadza do szafki” (str.65).

Na nielegalną adopcję decydują się najczęściej małżeństwa, które chcą otrzymać noworodka, a nie dziecko całkiem już spore (przy adopcji legalnej formalności trwają bardzo długo), albo ci, którzy nie spełniają kryteriów, są zbyt zaawansowani wiekowo albo zbyt ubodzy. Tacy ludzie najczęściej kochają dziecko i rozpieszczają je. Ale bywa też, że dzieci kupowane są w celach mniej chwalebnych i używane do zaspokajania potrzeb seksualnych, do pobierania narządów.

W „Okropnej sprawiedliwości” Donny Leon nie ma wielu trupów ani efektownych scen, intryga kryminalna nie zaskakuje zbytnio, a jednak książka bardzo mocno trzyma w napięciu, a osobom wrażliwym na los dzieci może wycisnąć wiele łez z oczu. Skłania też do zadania sobie wielu pytań. Czy ludzie nielegalnie adoptujący dzieci to porywacze, czy też wspaniali rodzice? Czy kupując dziecko, robią mu krzywdę, czy też dają szczęście? Można zachwycić się bardzo sprawnym warsztatem pisarskim Donny Leon oraz przekonać się, że bezduszne stosowanie się do przepisów prawnych często wyrządza krzywdę niewinnym ludziom, rujnuje ich życie. Rację ma komisarz Brunetti, gdy twierdzi, że: „Prawo jest bestią bez serca” (str.66). Oj, jest...

Książka wywołała we mnie wiele emocji. To moje pierwsze spotkanie z Donną Leon, ale na pewno nie ostatnie.

---
Donna Leon, „Okropna sprawiedliwość” („Suffer the Little Children”), przeł. Marek Fedyszak, Noir sur Blanc, 2010.

Recenzję tę opublikowałam w BiblioNEtce w dniu 2011-01-31.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz