24.01.2012

„Nie oglądaj się w stronę Sodomy” Gore Vidal


Jima Willarda uważano za podrywacza. Udawał on, że przepada za dziewczętami, a tak naprawdę nie lubił ich, bo fascynowali go chłopcy. Jednak nie miał odwagi przyznać się do swojej orientacji seksualnej, bał się odrzucenia. Nic w tym dziwnego, wszyscy wiemy, jak wrogo w latach czterdziestych dwudziestego wieku mieszkańcy małych miasteczek odnosili się do wszelkich inności. Jednak kiedy Jim przybył do Nowego Jorku i znalazłszy się w środowisku homoseksualistów, nadal kłamał, jego zachowanie zaczęło mnie zastanawiać i denerwować. Uważa się za odważnego człowieka bez kompleksów, dlaczego więc ukrywa prawdę? Dlaczego woli mieć opinię utrzymanka niż geja?

W powieści Gore Vidala „Nie oglądaj się w stronę Sodomy” homoseksualiści pokazani są jako osoby niezdolne do prawdziwej miłości i do dochowania partnerowi wierności. Myślą oni tylko o zaspokojeniu potrzeb seksualnych. Posuwają się do różnych oszustw i podłości, wielu z nich żeni się z kobietami tylko po to, by ukryć swoją orientację. Postępują tak z powodu wygodnictwa i braku odwagi cywilnej, nie przejmują się tym, że unieszczęśliwiają inną osobę. Trudno ich szanować, ich cynizm, pogoń za seksem, zakłamanie przerażają.

Książka jest dosyć ciekawa, akcja toczy się wartko. Chwilami nużył mnie suchy, chłodny, monotonny styl, jakim posłużył się Vidal. Ale trzeba pamiętać, że pisząc „Nie oglądaj się w stronę Sodomy”, miał zaledwie 21 lat. Młodzi pisarze wykazują przeważnie tendencję do nadużywania przydawek i metafor, do wpadania w patos i egzaltację. Vidal uniknął tych pułapek. Udało mu się też zakończenie – jest bardzo zaskakujące i wiarygodne.

Nie polecam tej książki czytelnikom, którzy lubią przywiązywać się do milutkich bohaterów literackich. Postacie z „Nie oglądaj się w stronę Sodomy” nie budzą ciepłych uczuć. Jim w miarę upływu lat staje się coraz bardziej bezlitosny, przebiegły i egoistyczny. Wciąż podejrzewa innych mężczyzn o to, że oni także są ukrywającymi się homoseksualistami, a ich opór przed zbliżeniem uważa za kokieterię. Tej powieści nie polecam też osobom, które lubią sceny erotyczne. Nie znajdą ich. Gdy ma dojść do uścisków i czegoś tam jeszcze, autor urywa akcję.

Jeden z bohaterów książki mówi: „O ile życie stałoby się łatwiejsze, gdyby seks traktowano jako coś neutralnego i nie budzącego obaw, gdyby mężczyźni równie dobrze mogli kochać mężczyzn jak kobiety”*. Nie sposób nie przyznać mu racji. Nie byłoby kłamstw, nieszczęśliwych małżeństw i... tego, co wydarzyło się w scenie finałowej.

Powieść tę warto przeczytać choćby dlatego, że kiedyś wywołała skandal obyczajowy i stała się wielkim bestsellerem. Biorąc do ręki takie dawniej potępiane książki, przeważnie czuję ogromną ciekawość i powiew tajemnicy, a także historii. To, co gorszyło ludzi siedemdziesiąt lat temu, najczęściej nas już nie zgorszy, nie zaskoczy. Wszystko wiemy, o wszystkim czytaliśmy. Ale czy na pewno?

---
* Gore Vidal, „Nie oglądaj się w stronę Sodomy”, przeł. Andrzej Selerowicz, wyd. Dom Księgarski i Wydawniczy, 1990, str. 189.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz