12.11.2025

„Rozmowy pod drzewem zapomnienia” Alexandra Fuller

„Rozmowy pod drzewem zapomnienia” Alexandry Fuller to książka w formie wspomnień. Autorka, Brytyjka urodzona w roku 1969, dzieciństwo spędziła w Afryce Środkowej. Gdy dorosła, przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych, ale jej rodzice nadal mieszkają na Czarnym Lądzie, bo nie wyobrażają sobie życia w innym rejonie świata, nawet tym spokojniejszym i bardziej cywilizowanym. Matka autorki, Nicola Fuller, przyjechała tu jako dziecko i tęskni za czasami, kiedy Wielka Brytania panowała nad ponad jedną czwartą globu, nie zauważa wyzysku i przemocy towarzyszących kolonializmowi. Kocha Afrykę, ale w sensie przestrzeni, krajobrazów, stylu życia, problemy rdzennej ludności niezbyt ją obchodzą.

Autorka pisze o wszystkim po trochu – o wycieczce do Szkocji, o swoich ekscentrycznych przodkach, o historii Kenii i o wielu innych sprawach, ale najwięcej miejsca poświęca właśnie matce. Ukazuje ją zarówno w latach świetności, kiedy to Nicola pędziła konno po rozległych równinach, zdobywała nagrody, pracowała na farmie, jak i w czasach upadku, kiedy to matka zmęczona licznymi przeprowadzkami i niepowodzeniami zaczęła „odpływać”, czyli przestała dbać o swój wygląd i interesować się światem zewnętrznym, a w zamian wpadała w wielodniową apatię albo dla odmiany w jakieś gorączkowe podniecenie i piła bez opamiętania. 

Nie będę streszczać przygód tej barwnej postaci, przytoczę tylko jeden epizod z jej życia. Otóż kiedyś Nicola uparła się, by na balu jej córka wystąpiła przebrana za beczkę po środku owadobójczym. Dziewczynka bardzo się broniła przed takim „kostiumem”, czuła się upokorzona, miała wrażenie, że się dusi. Poza tym było to ogromnie ryzykowne, gdyż uwięziona w szerokiej beczce nie mieściła się w opancerzonej części samochodu i musiała wsiąść do tylnej, niezabezpieczonej, a jechały przez teren zaminowany. Kiedy po latach córka wypomniała matce tę historię, Nicola nie umiała nawet przeprosić, zdobyła się jedynie na kpiny.
„O Boże – odparła.  – Znów się zaczyna. Kolejne traumatyczne, stłumione wspomnienie wraca, by nas dręczyć. – Rozejrzała się wokół i wyrzuciła ręce w powietrze. – Psychoterapeutę! Niech ktoś zaprowadzi to dziecko do lekarza! – Mama wykonuje dokładnie ten sam gest, kiedy na przyjęciu skończy się jej drink. Wyrzuca ręce w górę i wrzeszczy: – „Susza! Nicola Fuller z Afryki Środkowej padła ofiarą strasznej suszy!” ( s. 42). 
Tak więc główna bohaterka wspomnień jest barwna, nietuzinkowa, ale jednocześnie drażni swoimi poglądami i charakterem. Podziwia takich dyktatorów jak Papa Doc czy Josip Broz Tito, zawsze musi znajdować się w centrum uwagi, jest hałaśliwa, przekonana o własnej wyjątkowości. Dorastające córki nie mają śmiałości powiedzieć, że może wolałyby mieszkać w miejscu, gdzie nie trzeba się bać ataków moździerzowych ani ataków na białych farmerów. 
„Rozmowa o wyjeździe byłaby zdradą, tchórzostwem. Mama zaciska dłoń w pięść. – Fullerowie nie są mięczakami – mówi. – Nie możesz bez walki opuścić kraju, który podobno kochasz, tylko dlatego, że sprawy się skomplikowały” (s. 200). 
I zostaje w tym kraju, wbrew rozsądkowi, wbrew radom wyjeżdżających rodaków, których nazywa pogardliwie „wiejącymi kurczakami”. Dwoje z jej dzieci płaci za tę decyzję ogromną cenę. Autorka wspomnień nie użala się na swoje trudne dzieciństwo, nie krytykuje apodyktycznej matki ani zapatrzonego w nią ojca. Ich decyzję o pozostaniu w Afryce tłumaczy w ten sposób: 
„Jednak w obliczu miłości, w ogniu bitwy, w zamaskowanym wypaczeniu teraźniejszości jakże niewielu z nas ma dość mądrości, by spojrzeć w przyszłość trzeźwo i rozsądnie. Z całą pewnością nie mieli jej rodzice. I nie ma większość z nas. Tyle że większość z nas nie musi tak drogo płacić za swoje uprzedzenia, pasje i błędy. Bardzo często ludzie wyznają totalnie absurdalne, wyniszczające i tolerancyjne poglądy, a ranią ich jedynie własne myśli” (s. 211). 
A czym jest tytułowe drzewo zapomnienia? Rośnie ono na farmie w dolinie Zambezi, bo tam ostatecznie wylądowali rodzice autorki (najbardziej kochali Kenię, ale nie mogli w niej zostać). Podobno w środku tego drzewa przebywają przodkowie i sprawiają, że osoba, która pod nim siedzi, przestaje się zamartwiać. Nicola bardzo potrzebuje takiego uspokojenia. Nie chce pielęgnować bolesnych wspomnień, bo według niej w Afryce nie ma to sensu. „Z czasem uczysz się, by nie opłakiwać tutaj wszystkiego. Nie możesz tego robić, inaczej nigdy, przenigdy nie skończysz żałoby” (s. 219). 

„Rozmowy pod drzewem zapomnienia” to całkiem ciekawa książka o Brytyjczykach rozkochanych w Afryce i cierpiących z powodu tej miłości, napisana z humorem, choć nieco chaotycznie. Trochę szkoda, że autorka nie zdobyła się na jakieś podsumowanie swoich uczuć wobec matki, bo między wierszami można wyczytać, że w tej rodzinie nieraz dochodziło do przemocy psychicznej i zaniedbań. Ale może nie chciała irytować rodzicielki, która i tak była już rozeźlona poprzednio opublikowanymi wspomnieniami, porównywała nawet swoją sytuację do sytuacji A.A. Milne’a:
„Wiesz, jesteś jak cholerny Christopher Robin Milne. To diabelskie dziecko również dorosło i napisało swoją Okropną Książkę, choć ojciec stworzył dla niego tyle uroczych historyjek i wierszy. A ten tylko stękał, jakim okropnym rodzicem był A.A.Milne i że za mało go przytulał” (s. 43).
Moja ocena: 4/6.

---
Alexandra Fuller, „Rozmowy pod drzewem zapomnienia”, przeł. Dobromiła Jankowska, Czarne, 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz