Co wiedziałam o Erneście Hemingwayu, zanim przeczytałam „Zielone wzgórza Afryki”? Tylko tyle, że był człowiekiem władczym, dominującym, nietolerancyjnym, lubił wojny, nadużywał alkoholu i źle traktował swojego najmłodszego syna Gregory'ego, który przeszedł operację zmiany płci i stał się Glorią. Teraz zdobyłam nowe wiadomości, które spowodowały, że moja niechęć do tego noblisty się pogłębiła.
W latach trzydziestych Hemingway urządzał w Afryce polowania, a po polowaniu z lubością fotografował martwe zwierzęta. Zabijał nie z potrzeby, lecz dla przyjemności. Strzelał do kozłów, choć wiedział, że koźle mięso nie nadaje się do jedzenia. Śmiał się wesoło, kiedy zraniony bawół ryczał z bólu. Tylko raz w życiu, wtedy, gdy cierpiał z powodu złamanej ręki, zastanawiał się nad tym, co czuje pokaleczone zwierzę:
„Myślałem, że może to, co przechodzę, jest karą dla wszystkich myśliwych. Później, kiedy wydobrzałem, doszedłem do wniosku, że jeżeli naprawdę było karą, to ją poniosłem i teraz przynajmniej wiem, co robię. Nie zrobiłem nic, czego by nie zrobiono i mnie”[1].
Odniosłam też wrażenie, że Hemingway zazdrościł innym pisarzom. Kiedy pewien podróżnik z Austrii zapytał go o nazwiska wielkich autorów amerykańskich, odpowiedział, że nie ma takich, wszyscy są jak „dżdżownice w butelce, próbujące czerpać wiedzę i pokarm z wzajemnych kontaktów i z samej butelki”[2]. Pochwalił tylko Twaina.
Czytelnicy, którzy interesują się Afryką, z książki Hemingwaya prawie niczego się o niej nie dowiedzą. Wielki pisarz nie był dobrym obserwatorem, nie interesowały go zwyczaje rdzennych mieszkańców kontynentu, a tylko polowania.
Czytelnicy, którzy interesują się Afryką, z książki Hemingwaya prawie niczego się o niej nie dowiedzą. Wielki pisarz nie był dobrym obserwatorem, nie interesowały go zwyczaje rdzennych mieszkańców kontynentu, a tylko polowania.
Moja ocena: 3/6.
---
[1] Ernest Hemingway, „Zielone wzgórza Afryki” („Green Hills of Africa”), przeł. Bronisław Zieliński, Iskry, 1984, str. 88.
[2] Tamże, str. 20.
Zdecydowanie nie dla mnie
OdpowiedzUsuńTa książka trafi w gust osób zafascynowanych polowaniami. Nikomu innemu nie polecam. Baaardzo się rozczarowałam. Myślałam kiedyś, że najgorszym utworem Hemingwaya jest "Stary człowiek i morze", ale myliłam się. Ten jest gorszy.
Usuń"Nie rzuca się pereł przed wieprze"
UsuńEee...! Oczytani, a wiecie skąd to?
Więcej pokory sugeruję.
Zapamiętałem go z męczarni nad "Komu bije dzwon" chociaż siadałem do książki pełen dobrych chęci ze względu na polski akcent :-)
OdpowiedzUsuńAz mi się nie chce wierzyć, że się męczyłeś nad "Komu bije dzwon".
UsuńA można nie?! :-)
UsuńMęczarni? Podobno to jego najciekawsza, najwybitniejsza książka :)
UsuńWidzę, że muszę ją jeszcze raz przeczytać bo chyba coś przeoczyłem :-)
UsuńJa jej jeszcze nie czytałam, tylko tak słyszałam :)
UsuńCzytałem "Komu bije dzwon" gdzieś w czasach gimnazjalnych i wywarło na mnie bardzo mocne wrażenie. Chyba też będę musiał wrócić do lektury, żeby z kolei sprawdzić, co takiego tak mi się w niej spodobało :)
UsuńA recenzowana pozycja zaskoczyła mnie - Hemingway jako zapalony myśliwy, nieczuły na żadne inne bodźce - aż trudno uwierzyć :)
Trudno uwierzyć - a jednak to prawda. Powiem Ci, że podczas czytania niejednokrotnie doznawałam uczucia zdziwienia...
UsuńNajciekawsze fragmenty "Zielonych wzgórz Afryki" to te, w których Hemingway przytacza rozmowy ze spotkanym w Afryce miłośnikiem literatury z Austrii :)
Oj to zdecydowanie nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie :)
UsuńJa do Hemingwaya jestem uprzedzona podwójnie - z powodów biograficznych i literackich. Nawet przy moich lekko masochistycznych skłonnościach nie przewiduję powtórek.
OdpowiedzUsuńA może jednak "Pożegnanie z bronią"
UsuńStyl, jakim napisana została książka, nawet mi się podobał, ale zniechęciła mnie treść. Nie znalazłam w tej książce nic dla siebie, a moja niechęć do Hemingwaya wzrosła...
UsuńJa Hemingwaya znam głównie z jego sztandarowych powieści czyli "Komu bije dzwon" i "Pożegnanie z bronią".
OdpowiedzUsuńChciałabym jeszcze przeczytać "Śniegi Kilimandżaro" i inne opowiadania.
Aniołem nie był to fakt.
Nie był aniołem, przeciwnie, był wyjątkowo niemiłym człowiekiem. O wiele ciekawszą postacią wydaje mi się jego syn Gregory.
UsuńWidzę, Natanno, że Twoje doświadczenia z książkami tego pana były lepsze od moich :)
Ja książki czytałam bardzo dawno. Komu bije dzwon był lektura szkolną a to w latach 60 tych.
UsuńZaczynam się ciekawić tą książką, poszukam jej w bibliotece :)
UsuńJa mam chyba uczulenie na jego twórczość...
OdpowiedzUsuńObawiałam się, że tylko ja nie poznałam się na twórczości Hemingwaya, a tu proszę - jest nas więcej :)
UsuńZ książki o Bronisławie Zielińskim, tłumaczu Hemingwaya, wynika,że ogromną pasją, która połączyła obydwóch panów, było właśnie myślistwo. Tego hobby nigdy nie będę w stanie zrozumieć. Przypuszczam, że obrazki z polowań we wspomnieniach Lety Kutyłowskiej, które tak mnie mierziły, to fraszka w porównaniu z tym, co Hemingway robił w Afryce.
OdpowiedzUsuńUwaga o dżdżownicach dziwna. Chyba świadczy o sporych kompleksach.
Do Hemingwaya mam spory sentyment, ale od "Zielonych wzgórz..." będę trzymać się z daleka, z wyjątkiem wersji Lucy Maud Montgomery. :)
Uwaga o dżdżownicach bardzo mnie zirytowała. W tamtych latach w Ameryce tworzyło wielu znakomitych, oryginalnych pisarzy i dziwię się, że Hemingway tego nie dostrzegał. Odniosłam wrażenie, że był zazdrosny i miał kompleksy.
UsuńJa także nie zrozumiem nigdy, jak można pasjonować się zabijaniem, corridami, myślistwem. I dlatego bardzo podobała mi się książka Olgi Tokarczuk pt. "Prowadź swój pług przez kości umarłych", w której bohaterka wypowiedziała myśliwym wojnę :)
Jego książki, wydane w ubiegłym stuleciu, te które posiadają obwoluty osiągają dzisiaj w Stanach zawrotne ceny. Gdy posiadają autograf to jeszcze większe.
UsuńOglądałam kiedyś amerykański film na temat książek z ubiegłego stulecia.
Tak, stare książki legendarnych pisarzy, w dodatku zaopatrzone w autograf, są w cenie :)
UsuńWielbiciel corridy! - to samo powinno mi wystarczyć. Jeśli dodać do tego rzezie zwierząt i chęć pozostania w pamięci jako macho, nie przekonuje mnie do siebie. No i ta przyjaźń z komuną. Na nic łzy nad kotkiem, którego zastrzelił. Dołączam do grona:(
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie, Książkowcu :)
UsuńCiekawa jestem, czy Hemingway miał choć jedną zaletę. Ale nie mam chęci sięgać po jego biografię. Może za jakiś czas.
Ta zaletą chyba jednak jest jednak jego pisarstwo. Spójrz komentarz wyżej.
UsuńPisarstwo - tak. Podoba mi się styl, jakim pisał - oszczędność słów, krótkie zdania.
UsuńAle mnie rozczarował. Nie widziałam, że lubił takie "rozrywki". Taki wielki pisarz, a taki niesympatyczny człowiek.
OdpowiedzUsuńJego rozrywki to strzelanie do kaczek i zająców oraz patrzenie, jak giną byki podczas korridy.
UsuńRzemiosło pisarskie istotnie miał opanowane bardzo dobrze :)
To ja podziękuję:)
OdpowiedzUsuńDobry wybór :) Tą książką trudno się zachwycać.
Usuń:P Szkoda czasu, życie jest za krótkie, prawda? Moja Tosia o dziwo jest nie do zdarcia i nóżki po grzybobraniu wcale jej nie bolały!:P
UsuńO... Widocznie nie doceniłam Tosi :)
UsuńJa sama też jej nie doceniłam, a rano wstała normalnie po 7mej, tak jak do przedszkola:D
UsuńHa!Ha! Nawet nie pomyślałam, że można tak zniechęcić do czytania jednego z wybitniejszych pisarzy XX wieku, na dodatek Noblisty.
OdpowiedzUsuńAbstrahujmy od jego miłości do myślistwa, od 18 roku był żołnierzem, korespondentem wojennym, później Hiszpania, wojna domowa, zawsze na froncie walk. Uważał, że taki powinien być mężczyzna, twardy a jednak odebrał sobie życie zgodnie z pewną prawidłowością : kto czym walczy od tego ginie.
Zniechęcam tylko do czytania "Zielonych wzgórz Afryki", o innych jego książkach się nie wypowiadam :) Nie umiem polubić Hemingwaya. Nie czuję sympatii do kogoś, kto był jednocześnie pijakiem, myśliwym i miłośnikiem wojen. Do licha z takimi ludźmi! ;)
UsuńMasz rację, że Hemingway zawsze był na froncie walk. Ale czy dlatego, że współczuł ofiarom wojny? Chyba nie. Jeśli chodzi o samobójstwa, w rodzinie Hemingwaya było dużo samobójstw. Samobójczą śmiercią zginął ojciec pisarza, brat, siostra, a nawet wnuczka.
To prawda, ale wywołuje to od razu odżegnywanie się od czytania go. Czy współczuł? Trudno powiedzieć. Nie sadzę by był aż takim zimnym draniem. Był reporterem wojennym więc w jakimś stopniu jego wrażliwość malała na to co oglądał na co dzień.
UsuńWojna zmienia ludzi bardzo.
Ale wiesz to ciekawy temat. Czytanie Hemingwaya pod kątem próby zrozumienia jego postępowania.
A jeżeli chodzi o to, że był pijakiem. Trzeba wziąć pod uwagę, że w tamtych latach w Stanach alkoholowy styl życia był bardzo rozpowszechniony. Scott Fitzgerald też był pijakiem. I pewno było ich więcej.
Ta dyskusja pobudziła mnie do sięgnięcia po Sygnowane Ernest Hemingway, gdyż mam na półce. I w ogóle mnie zaintrygował znów.
Mam nadzieję, że fani Hemingwaya nie zrażą się moją opinią :) Ja książką się rozczarowałam, więc musiałam wylać swoje żale - w końcu po to jest blog, by szczerze pisać o książkach, chwalić i krytykować.
UsuńMasz rację, że bardzo wielu pisarzy wpadło w alkoholizm. Smutne to... Tak się stało, że i ja nabrałam chęci na przeczytanie biografii Hemingwaya. Zerknęłam do katalogu biblionetkowego i widzę, że tych biografii napisano dosyć dużo. Jest w czym wybierać.
W takim razie będziemy miały jeszcze sposobność może o nim popisać.
UsuńLiczę na to :)
UsuńPrzepraszam, że się wtrącę, ale nie spodziewałam się tak ciekawego życia Hemingway'a. Też poszukam jego biografii:)
UsuńMnie bardzo ciekawi sprawa licznych samobójstw wśród najbliższych krewnych pisarza.
UsuńWięc za jakiś czas spotkamy się u którejś z nas, by podyskutować o życiu Hemingwaya :)
Kupiłam kilka dni temu w antykwariacie jego "49 opowiadań", więc te z pewnością za jakiś czas przeczytam:)
UsuńOpowiadania najprawdopodobniej będą ciekawsze niż "Zielone wzgórza Afryki" :)
UsuńPo lekturze (jeszcze w liceum) jednego tylko opowiadania "Krótki i szczęśliwy żywot Franciszka Macombera" skreśliłam Hemingwaya z listy pisarzy. Nienawidzę mordowania zwierząt dla zabawy. Dziękuję, że potwierdziłaś słuszność tej decyzji :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, jeśli człowiek morduje zwierzę dla zabicia głodu, bo w końcu jesteśmy drapieżnikami, ale nie akceptuję zabijania dla rozrywki, dla chwalenia się zdobytymi skórami i porożami :(
UsuńA ja dziękuję za podanie tytułu opowiadania, które na pewno nie przypadłoby mi do gustu. Będę go unikać.
Mam dokładnie takie samo podejście. Choć w dzisiejszych czasach już trochę mniej rozumiem zabijanie dla mięsa, ale to pewnie już przez mój wegetarianizm. Nie mniej jednak - zabijanie żeby przetrwać ma sens, zabijanie dla zabijania to zwykłe okrucieństwo i nie rozumiem jak można z tego czerpać przyjemność.
UsuńTo opowiadanie było zdaje się w zbiorze "49 opowiadań", ale tego dokładnie nie pamiętam. Główny bohater wyjechał z żoną na safari. Jak dziś safari to oglądanie dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku, tak kiedyś jedną z rozrywek parków safari było polowanie. Szlag mnie trafił na koniec opowiadania. Bo do końca się łudziłam, że jego wydźwięk będzie jednak inny.
Też nie rozumiem, jak można czerpać przyjemność z zabijania. A Hemingway czuł wielką przyjemność i podniecenie. W książce podkreśliłam takie oto zdanie: "Czułem to podniecenie, to najlepsze ze wszystkich, jakie daje pewność, że zbliża się akcja, w której ma się coś do zrobienia, w której można zabić, a samemu wyjść cało". To zdanie wiele mówi o pisarzu.
UsuńKiedyś przez krótki czas byłam wegetarianką, ale w końcu zrezygnowałam, bo przyrządzanie oddzielnych posiłków dla męża, dzieci i dla siebie było zbyt czasochłonne i kłopotliwe. Może za kilka lat...
Ja też nie przepadam za tym autorem, głównie z powodów biograficznych, bo niewiele jego utworów czytałam. Kilkakrotnie trafiłam na wspomnienia różnych artystów o Hemingwayu i za każdym razem nabierałam przekonania, że bym go nie polubiła, gdybym żyła w tamtych latach i gdybym się z nim spotkała. A to podniecenie wynikające z polowania, o którym wspominasz w komentarzach powyżej, jest po prostu straszne i odpychające.
OdpowiedzUsuńJa też nigdy jeszcze nie spotkałam się z tym, że ktoś znający Hemingwaya wyrażałby się o nim z sympatią. Nie da się ukryć, że wielki Ernest dawał się we znaki znajomym i rodzinie. Był człowiekiem nieznośnym we współżyciu. Postanowiłam, że przeczytam jego biografię, ale trochę się boję... Czuję, że podczas czytania będę się mocno denerwowała.
UsuńJa chyba też nie przepadam za twórczością tego autora, a ta książka do zmiany zdania też mnie nie przekonuje:)
OdpowiedzUsuńStanowczo nie polecam tej książki. Może mężczyznom ona by się spodobała, kobietom na pewno nie :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTo jakaś masakra. Wolę zachować autora w pamięci jako miłego pana :-)
OdpowiedzUsuńPowiem tylko tyle: żałuję, że to przeczytałam. I nikogo nie zachęcam do czytania :)
UsuńJestem na świeżo po lekturze Komu bije dzwon (powtórce). Nie jest to może arcydzieło, ale dobrze mi się czytała (z małymi wyjątkami) i tym co najbardziej mi się w tej książce podobało jest styl; prosty, oszczędny, dziennikarski, jak bohaterowie tej powieści. Mimo, iż to taka raczej męska literatura (o silnych mężczyznach i ich walce) to warto poznać, na pewno będzie to ciekawsza i przyjemniejsza lektura niż Zielone wzgórza Afryki. Choć parę opisów dość brutalnych się tam znajduje to uważam, je za uzasadnione.
OdpowiedzUsuńAleż to dobra wiadomość, bo skoro czytasz książkę ponownie i nadal Ci się podoba, to oznacza, że coś w niej jest :)
UsuńLubię prosty, oszczędny styl i zgadzam się z osobami, które twierdzą, że piękno tkwi w prostocie. Na pewno nie poprzestanę na jednej książce Hemingwaya, dam temu panu jeszcze jedną szansę. Zdecydowałam się na "Ruchome święto", które ktoś polecał oraz właśnie na "Komu bije dzwon" - bądź co bądź to jego najsławniejsza książka, a i Ty ją polecasz :)
Ja do samej twórczości autora nic nie mam, znając jedynie 200 słów po angielsku, napisał książki znane na całym świecie. Tematyka rzeczywiście może odbiegać od gustów wielu osób, ale ja go nie skreślam. "Pożegnanie z bronią", które czytałam,urzekło mnie i to dość bardzo. Na temat charakteru i osobowości Hemingwaya krążą nieprzychylne opinie, co może pomniejszać jego obraz w oczach czytelnika, ale ja wolę skupić się na słowach, a nie na rozpatrywaniu, jakim był człowiekiem. "Zielonych wzgórz Afryki" nie czytałam i przyznam, że treść chyba mnie szybko nie zwabi, ale nie mówię nie innym powieściom autora.
OdpowiedzUsuńWiele rzeczy mnie drażni mniej lub bardziej, ale znęcanie się nad zwierzętami i zabijanie ich dla rozrywki to coś, co mnie ogromnie wkurza i chyba nigdy się z tym nie pogodzę. Staram się oddzielać autora od jego książek, ale to nie jest łatwe. Czasami potrafię oddzielić, a czasami nie :)
Usuń