W książce pt. „Stracony chłopiec” Brent W. Jeffs opisuje swoje życie, którego większą część spędził w sekcie o nazwie Fundamentalistyczny Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich.
Ojciec Brenta miał trzy żony, a stryj Warren aż pięćdziesiąt. W wolnych chwilach stryj gwałcił pięcioletnich chłopców. W książce zamieszczony został opis takiego gwałtu. Znęcając się nad dziećmi, Warren twierdził, że to, co się dzieje, zgodne jest z wolą niebios.
W sekcie kierowanej przez Warrena pozwalano nie tylko na wielożeństwo, ale także na małżeństwa pomiędzy członkami bliskiej rodziny, nic więc dziwnego, że mnóstwo dzieci rodziło się z chorobą genetyczną, ciężką postacią niedoboru fumarozy. Spośród szesnaściorga rodzeństwa matki bohatera aż siedmioro cierpiało na tę chorobę i zmarło przedwcześnie. Prorok Warren wmawiał wiernym, że te nieszczęsne dzieci są znakiem błogosławieństwa bożego.
Z sekty można było uciec, jednak mało kto korzystał z tej możliwości. Kobiety wolały mieszkać we wspólnym domu ze współżonami i rodzić kolejne dzieci oraz spędzać czas na kłótniach, intrygach i walkach o względy męża. Dzieci zmuszane były do pracy, ponieważ ich ojcowie nie radzili sobie z utrzymaniem dwudziestokilkuosobowych rodzin. Ponieważ starsi mężczyźni mieli po kilka albo nawet po kilkanaście żon, mnóstwo młodych chłopców pozostawało bez pary. Wyganiano ich z sekty. Przylgnęła do nich nazwa „straceni chłopcy”, bo wielu z nich nie umiało zaaklimatyzować się w świecie poza sektą i popadało w depresję, w narkomanię, w alkoholizm. Brat Brenta popełnił samobójstwo. Niektórzy chłopcy mieli szczęście i trafiali na dobrych ludzi, którzy pomagali im znaleźć pracę i mieszkanie.
Oto króciutki fragment z tej książki, pokazujący, w jaki sposób przygotowywano dzieci do nadejścia końca świata:
„Tamtego ranka lekcja przetrwania zaczęła się od instrukcji, jak łapać, gotować i zjadać dżdżownice. (...) Rzucił je na patelnię i usmażył na butli gazowej, a potem kazał nam jeść. Smakowały ziemią - już nie były śliskie, tylko chrupkie. Choć wszyscy mieli spróbować, część dziewczynek tylko udawała i nikt nie miał im tego za złe.Potem wzięliśmy się za kury. Pokazano nam, jak gołymi rękami ukręcić kurze łeb. Tutaj dziewczynki były już bliskie szaleństwa i, nie bacząc na gniew instruktorów, część z nich po prostu odmawiała - siadały na ziemi, zanosząc się płaczem.Ale zdecydowanie najgorsze były krowy. Dee z pomocnikiem po zarżnięciu rozcinali je i wyciągali trzewia. Dee rozłupał czaszkę dłutem i wydobył mózg. Po oskórowaniu jednej z krów kazał mi nabrać mózgu i wetrzeć w dłoń. Coś tam w oponie mózgowej rzekomo zmiękczało skórę, która - jak nam powiedział - miała nam służyć za okrycie, gdy przyjdzie koniec świata. Musiałem zacisnąć zęby, by nie zwymiotować”.
„Stracony chłopiec” jest skarbnicą wiedzy o sekcie. Ta bardzo osobista książka przedstawia życie bohatera od wczesnego dzieciństwa do okresu młodości, kiedy już Brent zamieszkał poza sektą i musiał sam sobie radzić. Bardzo trudno mu było żyć ze świadomością, że gwałcono go w imię religii i że ten sam los spotkał także jego braci i kuzynów. Jednak znalazł w sobie wiele odwagi i złożył przeciwko potężnemu stryjowi pozew o wykorzystywanie seksualne.
W sierpniu 2011 roku Warren Jeffs został skazany na dożywocie.
---
Ta opinia była opublikowana w Biblionetce 2011-09-30.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz