Wyobraźcie sobie prowincjonalny dom, z zewnątrz zadbany i porządny, w środku którego dzieją się rzeczy straszne. Podzielony jest na strefy, niczym na terenie ogarniętym wojną. W jednej części, nazywanej „siedliskiem wroga”, mieszka ciężarna Matylda, w drugiej - jej świeżo poślubiony mąż Fernand ze swoją matką Felicją.
Przed zawarciem małżeństwa Matylda tkwiła na łasce krewnych. Któregoś razu ujrzała Fernanda w ogrodzie, gdzie potajemnie palił papierosa oraz zjadał melona (matka nie pozwalała mu jeść owoców, bo uważała, że szkodzą na żołądek). I nie byłoby w tej konspiracji nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Fernand miał już lat... pięćdziesiąt. W głowie młodej kobiety powstał szaleńczy pomysł: wyda się za tego kawalera-maminsynka, zmieni upokarzający status ubogiej krewnej na status żony. Sądziła, że łatwo poradzi sobie z zastraszonym, niemęskim mężczyzną. I tak się stało: Fernand pozwolił się zdobyć i został jej mężem.
Gdyby Matylda wiedziała, na co się porywa! Gdyby wiedziała, jakimi pobudkami kierował się Fernand! Bo nie z miłości ją poślubił. Ten maminsynek w głębi duszy cierpiał, nie czuł się szczęśliwy. Matka była jakby słońcem, wokół którego on krążył niczym orbita. Ale nie krążył z miłością, tylko raczej z nienawiścią, świadomy swojej zależności, śmieszności, upokorzony, sfrustrowany. Czasami zdobywał się na odruchy buntu. Wyjeżdżał wtedy do Bourdeaux i przez kilka dni mieszkał u kobiety lekkich obyczajów, czym doprowadzał matkę do pasji. Kiedy uznał, że już wystarczy, z ulgą wracał do swego domu na prowincji. Tak było i z małżeństwem. Poślubił Matyldę, by zdenerwować matkę. Szybko znużył się żoną i przestał się nią interesować. Samotna, bezbronna kobieta miała niewielkie szanse w walce z okrutną, rozgniewaną teściową...
Matylda rozumie, że w tak dramatycznej sytuacji znalazła się z własnej winy. Sama dążyła do tego małżeństwa, kierowały nią pobudki materialne - chciała po prostu mieć swój dom:
„Sama ściągnęłaś na siebie to nieszczęście. Żaden odruch czułości nie wiódł cię do tego starego człowieka. Jakiś kreci instynkt kazał ci szukać jakiegokolwiek wyjścia z twego upokarzającego położenia. Najgorsze w ciężkich warunkach życiowych jest to, że każą nam patrzeć na ludzi pod kątem widzenia ich przydatności, że bierzemy pod uwagę tylko ich użyteczność. Każdą istotę, każde wydarzenie badałaś i odkrywałaś jak karty w oczekiwaniu na atut”*
„Genitrix” Françoisa Mauriaka powstał w roku 1923. Jest to krótka, bardzo ciekawa, poruszająca historia o nieszczęśliwej kobiecie, o odwiecznej walce synowa-teściowa, o patologicznej zależności niektórych dorosłych synów od matek. Przerażająca opowieść, z mocno rozwiniętą warstwą psychologiczną, napisana z wielkim kunsztem literackim.
PS. Książkę tę poleciłabym miłośnikom dobrej literatury, a także mężatkom, które narzekają na swoje teściowe. Być może dojdziecie do wniosku, że w porównaniu z Felicją matki Waszych mężów to aniołki :)
5/6.
---
* François Mauriac, „Genitrix”, tł. Gabriela Mycielska, 1979, Wydawnictwo Literackie, str. 28.
http://filetyzizydora.blogspot.com/2011/01/genitrix-francois-mauriac.html
OdpowiedzUsuńCzytałam, i chyba tez oceniłam na 5, a może nawet 5,5.
Oprócz młodych męzatek poleciłabym także matkom synów, co by wiedziały, jakich błędów NIE popełniać.
Iza, jesteś chyba jedyną blogerką, która pisała o Mauriaku! Twoją recenzję widziałam już dawno, kiedy dodałaś ją do biblionetki :)
UsuńMauriac to jeden z moich ulubionych francuskich pisarzy. Bardzo lubię jego powieści takie jak "Młodzieniec z dawnych lat", "Genitrix", "Kłębowisko żmij". Książek Mauriaca nie umiem ot tak po prostu czytać, ja je przeżywam. Los Matyldy jest straszny...
Tak, matkom synów też można polecić tę książkę. I pannom ku przestrodze, by nie wiązały się z mężczyznami takimi jak Fernand. Mężczyźni, którzy nie mają odwagi na oczach mamusi jeść owoców i palić papierosów nie będą dobrymi mężami :)
Toksyczne relacje matka - syn to zawsze ciekawy temat! :) Ale najlepiej oczywiście jako fikcyjny, w prawdziwym życiu za bardzo podnosi mi ciśnienie.. Choć wiem, że niestety takie relacje wcale nie są jakieś wyjątkowe.. Książka dopisana do długaśnej listy.. ;)
OdpowiedzUsuńps. A ja moją teściową uwielbiam, do tego stopnia, że teściową nazywać nie lubię (bo samo to słowo zawiera w sobie jakieś negatywne konotacje), to jest, była i będzie mama mojego Marcina ;)
Rzeczywiście, słowo "teściowa" źle się kojarzy, jak również słowo "macocha" i "ojczym". Ja teściowej nie mam i nigdy nie miałam, bo zmarła na raka, kiedy mój mąż miał 17 lat.
UsuńMauriac i w innych książkach poruszał temat toksycznych relacji w rodzinie. W jego powieściach prawie zawsze członkowie rodziny się nienawidzą, mężczyźni są tacy jacyś mało męscy i nie umieją żyć szczęśliwie.
O, biedny Twój mąż.. Mój z kolei nigdy nie miał teścia. Ech, życie.
UsuńToksyczne relacje są trudnym tematem, ciekawa jestem czy Mauriac podejmował się go z powodu tak dużego zainteresowania, czy jakichś przeżyć własnych..
Tego nie wiem, słyszałam tylko, że Mauriac miał dominującą matkę. I nie wiem, czy po polsku została wydana jakaś biografia Mauriaca. Chętnie bym przeczytała :)
UsuńO biografii nic nie wiem, ale może zainteresuje Cię jego dziennik "Pamiętnik życia wewnętrznego" (z roku 1959, wydany przez "Pax" w 1964) i jego kontynuacja "Nowy pamiętnik życia wewnętrznego" (z roku 1965, "Pax" w 1967) ? :-)
UsuńWpisałam sobie "Genitrix" na listę do biblioteki. :-)
Myślę, że się nie zawiedziesz, "Genitrix" to dobra literatura :)
UsuńCzytałam kiedyś "Nowy pamiętnik życia wewnętrznego" :-) Liczyłam na poznanie szczegółów z prywatnego życia noblisty, tymczasem prawie cały pamiętnik był zapisem myśli, wrażeń oraz refleksji na tematy religijne. Mauriac napisał, że dla niego najważniejsze było to, co działo się w jego wnętrzu, a nie w zewnętrznym świecie. W sumie przeczytałam tę książkę z wielką ciekawością, ale niewiele się dowiedziałam. Rozejrzę się jeszcze za "Pamiętnikiem życia wewnętrznego", może w nim będzie więcej o prywatnym życiu :-)
Warto by do Mauriaca wrócić.
OdpowiedzUsuńTo jest pisarz, do którego warto wracać :)
UsuńJa po raz pierwszy spotkałam się z jego twórczością mając 16 lat, kiedy w moje ręce wpadł "Młodzieniec z dawnych lat". Od tamtej pory przeczytałam "Młodzieńca" jeszcze 2 razy.
Moja teściowa jest w porządku ;)
OdpowiedzUsuńAle lubię dobrą literaturę, więc postaram się zapamiętać tytuł albo chociaż nazwisko :)
O, kolejna osoba, która ma dobrą teściową :-)
UsuńTytuł książki jest dosyć trudny do zapamiętania. "Genitrix" to po łacinie "rodzicielka".
Ale ja wzrokowcem jestem, jakbym ją gdzieś zauważyła to pewnie bym skojarzyła, że warto przeczytać :)
UsuńTylko uprzedzam, że okładka, którą zamieściłam, pochodzi w wydania francuskiego. Polskie wydanie jest bardzo brzydkie :-)
UsuńSam wątek teściowej zachęca mnie do tej książki :)
OdpowiedzUsuńTo ja przy okazji zachęcam jeszcze do poznania innych książek tego autora, np. "Teresy Desqueyroux" - poruszającej historii o kobiecie nieszczęśliwej w małżeństwie :)
UsuńPrzyznaję bez bicia, że czasem zdarza mi się narzekać na teściową :) Ale...tragedii nie ma, a mojemu mężowi (na szczęście!) daleko do maminsynka. Książka już od samego początku wydała mi się interesująca, więc chętnie się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuńFajnie, że masz nienajgorszą teściową :)
UsuńMyślę, że książka Ci się spodoba, jest bardzo interesująca.
Nie jestem kobietą i jeszcze nie mam teściowej, ale mimo wszystko, książka wydaje mi się dość intrygująca, chociaż też trochę przerażające. Portrety psychologiczne bohaterów sprawiają imponujące wrażenie.
OdpowiedzUsuńDobrą literaturę może czytać każdy - nie tylko kobieta :-)
UsuńWe wszystkich książkach tego pisarza, jakie przeczytałam do tej pory, postacie są bardzo dopracowane, widać, że autor był dobrym psychologiem :)
Studium psychologiczne maminsynka - to może być ciekawe:)
OdpowiedzUsuńCiekawe, ale i bardzo smutne, bo przez takiego maminsynka bardzo cierpi jego żona...
Usuń