„Beethoven i dżinsy” Krystyny Siesickiej to opowieść o rodzinie Lenkiewiczów – Miśce, Alku, Asi i Stefanie. Ten ostatni zajmuje się badaniami ślimaków i zachowuje równie flegmatycznie jak te zwierzątka. Nie stara się rządzić w domu, a w gniew wpada jedynie wtedy, gdy ktoś sprawi przykrość Asi, w której po dwudziestu latach małżeństwa nadal jest zakochany.
Asia pracuje jako stomalog. Lubi obserwować swoje dzieci i wiedzieć o nich wszystko. Niestety, dorastają i już nie mają chęci zwierzać się matce, tym bardziej, że ona nie akceptuje ich wyborów. Przeszkada jej, że syn nawiązał znajomość z młodzieżą z półświatka, a córka zakochała się w niewidomym.
Miśce sprawiają przyjemność komplementy oraz gorące spojrzenia chłopców, tymczasem Piotr nigdy tak na nią nie popatrzy. Nie pochwali fryzury czy sukienki, bo jest niewidomy. To miłość niewątpliwie trudna, wymagająca poświęcenia i ostrego sprzeciwienia się osobom, które uważają niepełnosprawnego za człowieka gorszej kategorii. Poza tym Piotr ma mnóstwo kompleksów i nie wiadomo, z czego będzie się utrzymywał. Czy tylko z renty? Wielkie nadzieje wiąże z maszynopisem, który posłał do wydawnictwa. Jeśli wydrukują tę powieść, będzie mógł zarabiać jako pisarz.
Zaś Alek Lenkiewicz, student psychologii, nawiązuje kontakt z Dudkiem i jego znajomymi zdobywającymi pieniądze w nieuczciwy sposób. Naiwnie wierzy, że zdoła pomóc tym zbłąkanym owieczkom.
Powieść została skonstruowana dosyć nietypowo, bo autorka pominęła wiele wydarzeń ważnych dla fabuły. Przede wszystkim nie opisała wizyty Miśki w domu Piotra, ba, nie poinformowała, czy doszło chociażby do pocałunku. O uczuciach i zachowaniu chłopaka dowiadujemy się jedynie z listu napisanego przez jego matkę oraz rozmyślań Miśki. Nie uważam tego za wadę książki, uznaję, że autor ma prawo do fragmentarycznego przedstawiania życia bohaterów i pozostawienia czytelnikowi miejsca na domysły. U Siesickiej tego miejsca jest tak dużo, że niektórzy uznają je za dziury fabularne.
Akcja rozgrywa się w Warszawie w latach sześćdziesiątych, kiedy to wciąż żywe były wspomnienia z wojny. Spośród bohaterów „Beethovena i dżinsów” najwięcej o niej myśli Asia. Do dziś obwinia się o śmierć brata, uczestnika konspiracji. Ona też chciała dokonywać bohaterskich czynów, jednak rodzice pozwalali jej tylko na harcerstwo.
Tę krótką powieść cenię przede wszystkim za opisy uczuć. Jak wnikliwie zostały oddane rozterki Miśki uświadamiającej sobie, ile wyrzeczeń wymaga związek z niepełnosprawnym! Równie przekonująco autorka pokazała życie wewnętrzne Asi, która boi się, że utraci kontakt z dziećmi i odzyska go dopiero wówczas, gdy będzie potrzebna jako babcia. Siesicka ma dużo do powiedzenia o macierzyństwie i słusznie nazywa je „najwspanialszą miłością świata i piekłem”*.
Moja ocena: 5/6.
---
* Krystyna Siesicka, „Beethoven i dżinsy”, Siedmioróg, 1994, s. 66.
Stara rzecz, ale widać, że wciąż zachwyca. Chętnie bym sama zajrzała. Siesicką znam tylko z "Zapałki na zakręcie", a teraz przez Twój wpis aż zajrzałam na Wikipedię i trochę się zdziwiłam ilością powieści, jakie autorka ma na swoim koncie, niesamowita płodność ;)
OdpowiedzUsuńSiesicka napisała bardzo dużo książek, powiedziałabym nawet, że za dużo – nie wiedziała, kiedy przestać. Z jej późnych powieści czytałam „Ulicę Świętego Wawrzyńca” i „Trzynasty miesiąc poziomkowy” i cóż, okazały się słabiutkie. A „Beethoven” zachwyca. :)
UsuńJa również byłam zaskoczona ilością książek. Przeczytałam dawno temu te pierwsze (wtedy szalenie popularne), a dopiero po śmierci Siesickiej zajrzałam do internetu szukając informacji o jej twórczości.
OdpowiedzUsuńI tu rozczarowanie - nie wszystkie fakty z życiorysu są pozytywne.
Ale w czasach nastoletnich powieść "Beethoven i dżinsy" podobała mi się (wracałam do niej, do dziś stoi na półce).
Ja po „Beethovena” sięgnęłam dopiero teraz i nie miałam wrażenia, że czytam książkę infantylną, nieodpowiednią do mego wieku. Ona napisana jest tak, że trafi i do młodzieży, i do dorosłych. Siesicka była bardzo mądrą autorką. Ogromnie zdziwił mnie fakt, że była też współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa...
UsuńNie uważam i nie napisałam, że to książka infantylna. Czytałam ją jako nastolatka i wracałam kilka razy już w dorosłym wieku (wspomniałam o tym).
UsuńWręcz przeciwnie - gdy byłam na etapie pierwszego czytania Siesickiej miałam ciągle wrażenie, że postaci z jej powieści (przecież w moim wieku) to tacy strasznie mądrzy młodzi ludzie, że ja przy nich jestem jakaś mało inteligenta. To był wtedy jedyny minus tej lektury - wpędzała mnie w kompleksy.
Teraz drugi to właśnie ta niechlubna współpraca.
Nie oceniam decyzji ludzi o współpracy z tajnymi służbami w tamtych czasach, bo różne były jej przyczyny. Nie mam prawa nikogo oceniać nie znając wszystkich faktów. Szczególnie w przypadkach szantażu, zastraszenia,przymusu.
Jednak donoszenie na kolegów w środowisku literatów jest bardziej złożonym problemem, a niestety w większości przypadków to był dobrowolny skok do kariery.
Całkowicie zgadzam się z tym, co napisałaś o współpracy z tajnymi służbami.
UsuńNie wiadomo, jak to było w przypadku Siesickiej, w necie nie znalazłam zbyt wielu informacji na ten temat. Może kiedyś ukaże się jej biografia. Chętnie bym przeczytała...
A w najbliższych planach mam kolejną książkę Siesickiej – „Nie ma z kim tańczyć”. :)
Zupełnie nie pamiętam, czy czytałam tę książkę. Kiedyś miałam fazę na Siesicką i czytałam wszystko, co wpadło mi w ręce, ale niestety - fabuł już nie pamiętam. To się nazywa starość i skleroza. :D
OdpowiedzUsuńNo coś Ty, każdy, kto dużo czyta, tak ma. Ja też pamiętam tylko niektóre. :) Ależ żałuję, że nie sięgnęłam wcześniej po Siesicką...
UsuńHa, po raz wtóry proponujesz powieść nienową, o której w ogóle nie słyszałem, a która sprawia b. dobre wrażenie. Ogromnie interesujący jest czas akcji - okres powojnia to czas, o którym mało się pisze, a w trakcie którego wiele się dzieje.
OdpowiedzUsuńA wspomniane fabularne dziury są wg mnie b. ciekawym zabiegiem - przecież nasze wiadomości na temat innych ludzi bardzo często własnie tak wyglądają, tzn. są fragmentaryczne, niekompletne. Biały plamy musimy uzupełniać domysłem :)
Zabieg to bardzo ciekawy, ale i ryzykowny, wymagający od pisarza dużo odwagi, bo przecież czytelnikom może nie spodobać się pomijanie ważnych wydarzeń. W „Beethovenie i dżinsach” jest tak, że autorka często opisuje rzeczywistość z punktu widzenia Miśki. Dowiadujemy się, że Miśka jest zakochana, że prosiła matkę o pozwolenie pojechania do Piotra, który mieszka w innym mieście. Każdy by się spodziewał, że ta ważna dla dziewczyny wizyta zostanie opisana. Tymczasem nie została. :)
UsuńMnie zastanowił tytuł- skąd wziął się Beethoven i co ma wspólnego z jeansami? takie infantylne pytanie mnie naszło. Choć może jest on zupełnie przypadkowy na zasadzie kontrastu dobrany.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe pytanie. Beethoven nieprzypadkowo trafił do tytułu, gdyż Asia Lenkiewicz jest wielką miłośniczką muzyki poważnej. Słucha jej w domu, często chodzi do filharmonii. A jadąc do szpitala, rozmyśla jednocześnie i o Beethovenie, i o dżinsach, które miała na sobie dziewczyna jej syna. Dodam jeszcze, że książka rozpoczyna się opisem koncertu. :)
UsuńCzytałem w dzieciństwie, a później jeszcze kilka razy wracałem. Już wtedy miałem słabość do klimatów półświatka, bo te fragmenty o Dudku i Jacku Fagocie (pamiętam po tylu latach, jak się nazywał) były dla mnie najciekawsze. Zresztą sam nieraz się obracałem w takich kręgach, ale nigdy z zacięciem naukowym jak bohater książki.
OdpowiedzUsuńGdy tak po latach o tym myślę, śmieszy mnie ten schemat małżeński, typowy chyba dla wszystkich książek młodzieżowych z tego okresu - mąż spokojny, trzeźwo myślący; żona nadwrażliwa, nie potrafiąca trzymać nerwów na wodzy.
Wtedy żałowałem, że w książce jest tyle wątków, w dodatku poszatkowanych, teraz sam nie wiem, co o tym myśleć. Może dobrze jest jak jest. W każdym razie zapadł mi ten utwór w pamięć.
Mnie ta mnogość wątków się podoba. To prawda, mąż jest trzeźwo myślący i spokojny. I taki dobry – namawia żonę, by po pracy się zdrzemnęła, pilnuje ciszy. W przeciwieństwie do innych kobiet Asia nie jest przywalona obowiązkami domowymi. Ma czas na odpoczynek, słuchanie muzyki.
UsuńWątek z Dudkiem i Fagotem mnie też bardzo zaciekawił, a czytając scenę rozgrywającą się na komisariacie, bałam się o Alka. :) Doceniam, że Siesicka przedstawiła półświatek niestereotypowo, bo przecież Fagot nie mieszka w zapuszczonej melinie, tylko w dostatnio urządzonym i czystym mieszkaniu. Alek czuł się mocno zaskoczony, kiedy tam przyszedł.
Mnie ucieszyło, że Dudek koniec końców okazał się spoko ziomkiem :)
UsuńMnie też. Okazało się, że walka o człowieka ma sens, nie wolno nikogo z góry skreślać. :)
UsuńKoczowniczko, wiedziałem, że pokochasz tę książkę! Ależ się cieszę!
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że gdybym po śmierci Siesickiej nie zajrzał spontanicznie do "Beethovena...", nigdy nie odkryłbym tej autorki na nowo!
Wspaniała to książka. Najbardziej ją cenię za Asię - ależ to fascynująca postać! Wątek Misi i Piotra również jest wspaniały. Ostatnia scena nieodmiennie wyciska mi z oczu łzy. Powiem Ci, że wzmianka o tym, co się wydarzyło dalej, to znaczy, jak się udała operacja, znajduje się w "Pejzażu sentymentalnym" (druga część "Zapałki na zakręcie").
Czekam jeszcze na Twój tekst poświęcony "Zapachowi rumianku":)
Wspaniała książka, masz rację. Ta autorka miała talent do tworzenia skomplikowanych portretów kobiet i umiała też pokazać, jak wielki wpływ na ich obecne życie mają traumatyczne wydarzenia z przeszłości. Poruszyła mnie scena z kaszanką: Alek podaje na kolację kaszankę, a Asia z niewiadomego powodu reaguje histerycznie. Dopiero potem dowiadujemy się, jakie wielkie wyrzuty sumienia gnębią ją z powodu śmierci brata i z jaką tragedią kojarzy jej się kaszanka...
UsuńTo świetna wiadomość, że w innej książce natrafię na wzmiankę o Piotrze! A w ogóle to nie pamiętam, czy pisałam, że sięgnięcie po Siesicką zawdzięczam właśnie Tobie. :)
Fantastyczna książka - autorkę uwielbiam i mogę polecić.
OdpowiedzUsuńMój blog: korekprodejna
Siesicka to świetna i bardzo niedoceniana autorka. Warto ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńMój blog: magasindeliege.fr