Jonathan Kellerman zasłynął jako autor thrillerów psychologicznych. Książki te napisane są dość starannie, a narrator, Alex Delaware, jest psychologiem dziecięcym i czasami pracuje też jako konsultant policji, stykając się zarówno ze zwyrodniałymi mordercami, psychopatami, jak i z ich ofiarami. Alex opisuje postępy w szukaniu mordercy, a także terapeutyczne rozmowy z dziećmi i nastolatkami uwikłanymi w śledztwo, pokazując, jak krucha jest psychika młodej osoby i jak łatwo zburzyć jej spokój.
Doktor Delaware niejednokrotnie znajdował się w niebezpieczeństwie, a jego kolega Milo, jedyny detektyw w Los Angeles otwarcie przyznający się do swojego homoseksualizmu, doświadczył wielu afrontów ze strony przełożonych oraz podwładnych.
W „Doktorze Śmierć” Milo prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa Anioła Śmierci. Tak nazywano mężczyznę, który za pomocą wynalezionego przez siebie aparatu uśmiercił 50 osób. Jednak nie udało się osadzić go w więzieniu, gdyż nieuleczalnie chorzy pacjenci sami zgłaszali się do niego z prośbą o wysłanie ich w ostatnią podróż. Mate wykonywał więc eutanazję.
Wybawiciel czy morderca? Chodziło mu o uwolnienie ludzi od cierpienia czy też o niezdrową fascynację momentem śmierci, a może o zdobycie sławy? Jedno jest pewne: Mate o bogactwa nie dbał, pobierał za usługę niewiele pieniędzy, mieszkał biednie i nie kupował prawie nic oprócz książek.
Doktor Delaware miał okazję poznać bliżej rodzinę jednej z poddanych eutanazji kobiet. Uśmiercona Joanne stanowiła bardzo nietypowy, tajemniczy przypadek. Przedtem była energiczną, szczuplutką, zadbaną kobietą. Niespodziewanie zaczęła tyć, przestała się interesować otoczeniem i wstawać z łóżka. Rozmaite badania nie wykazywały żadnej choroby fizycznej. Gdy Joanne przytyła o około 50 kg, zniknęła z domu i wkrótce znaleziono jej zwłoki. Mąż jej uważa, że Anioł Śmierci zbyt pochopnie wysłał ją na tamten świat. Czyżby to on z zemsty zamordował?
Doktor Delaware mieszka z rzeźbiarką Robin, która wydaje mi się postacią nieco nudną i bezbarwną: ciągle tylko rzeźbi, uśmiecha się i uprawia seks z psychologiem. Kobiecie tej brakuje głębi, uroku, tajemniczości. Kiedy opisywane jest życie domowe Alexa, z kart książki wieje nudą. Robi się ciekawiej, gdy przedstawiane są postępy w śledztwie oraz sesje terapeutyczne.
„Doktor Śmierć” to książka średnio ciekawa. Bardziej podobały mi się „Oczy do wynajęcia” oraz „Diabelski walc”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz