Główna bohaterka, a zarazem narratorka „Rufina z przeceny” Natalii Rolleczek liczy sobie szesnaście lat, ma na imię Marysia i mieszka w Mysiegłowach na Śląsku. Wychowuje ją siedemdziesięcioletnia Waleria, „popędliwa, nieprzejednana w sądach, ale sprawiedliwa”[1]. Opiekunka wpaja dziewczynce przekonanie, że nie warto ufać mężczyznom, a także lęk przed miejscowymi plotkarami, umiejącymi swoimi ostrymi języczkami zniszczyć każdego, kto im podpadnie. Teraz te złośliwe panie zwracają się przeciwko młodemu nauczycielowi Rufinowi, który zrobił coś, co uznały za wielką gafę – przyszedł na bal w kupionej na wyprzedaży koszulce polo!
W tym to właśnie kontrowersyjnym nauczycielu Marysia zakochuje się pierwszą, gorącą miłością. Dziewczę biega po miasteczku, podgląda, podsłuchuje, zbiera informacje o obiekcie swoich uczuć. „Chciałam coś zrobić dla Rufina. Ostrzec czy bodaj uświadomić mu, że wokół niego zbiera się niechętna fala”[2] – wyznaje. Rufin, jak przystało na prawdziwego buntownika, nie ma zamiaru przystosować się do zastanych porządków. Zamierza wprowadzić wiele zmian, m.in. zlikwidować zwyczaj dawania nauczycielom prezentów w zamian za postawienie dobrych ocen. Pragnie, by ci zasługiwali na szacunek i nie uchodzili za ludzi wykonujących mało ważny zawód.
Na miejsce akcji Rolleczek wybrała miasteczko, w którym nikt nie chciałby mieszkać: duszne, zacofane, rozplotkowane. Wszyscy słuchają tu Lidii Pokornej, starej panny „nadziewanej cnotami jak kaczka kaszą”[3], uważającej się za autorytet w sprawach moralności, a przy tym bez skrupułów dokuczającej osobom, które nie umieją bądź nie chcą wkraść się w jej łaski. Do miejscowych osobistości należą też położna Fenia oraz egzaltowana, marząca o romansie Wanda Bebło. Kobiety te podejrzliwie obserwują Marysię, gotowe do rozpuszczenia plotek, że Waleria źle ją wychowuje. W takiej to atmosferze dziewczynka dojrzewa i zaczyna rozumieć zasady rządzące światem dorosłych, a także dostrzegać, co kryje się za oschłością opiekunki.
Mam mieszane uczucia wobec tej powieści. Pewne rozwiązania fabularne sprawiają, że nie mogę uznać jej za w pełni realistyczną. Z drugiej strony napisana jest ładnym, barwnym językiem i z humorem, widocznym chociażby w scenie w pokoju nauczycielskim oraz w opisie balu, poza tym zawiera wiele ciekawych spostrzeżeń o życiu w małych społecznościach, do których postęp dociera z wielkim opóźnieniem. Trudno nie przyznać racji autorce, kiedy pisze: „Wykorzenić zwyczaj, odmienić przyzwyczajenia, wywołać w umysłach nowe skłonności – na to trzeba więcej niż Herkulesa”[4]. Czy Rufin okaże się takim właśnie Herkulesem, czy też polegnie w starciu z panną Pokorną i jej zwolennikami? Po odpowiedź odsyłam do tej zapomnianej, przyjemnie staroświeckiej książki.
Moja ocena: 4/6.
---
[1] Natalia Rolleczek, „Rufin z przeceny”, Iskry, 1971, s. 55.
[2] Tamże, s. 56.
[3] Tamże, s. 112.
[4] Tamże, s. 57.
Scena balu jest absolutnie znakomita, duszna atmosfera miasteczka świetnie pokazana, ale faktycznie cała książka jakoś niespójna. I doskwierał mi brak humoru.
OdpowiedzUsuńHumoru troszeczkę jest – rozśmieszyła mnie na przykład scena w pokoju nauczycielskim, kiedy Rufin oglądał damską bieliznę – ale rzeczywiście w innych książkach Rolleczek ten humor pojawia się o wiele częściej. :) Niespójna, no właśnie. A i konflikt Rufina z panną Pokorną zakończył się nijako. Liczyłam na to, że autorka bardziej wysili wyobraźnię.
UsuńBal też jest wręcz satyryczny, ale jednak dominuje powaga. To jest kolejna powieść Rolleczek, która niby fajna, a jak się przyjrzeć, to szwy się rozłażą, nie wiem, z czego to wynikało.
UsuńPoczątek jeszcze był ciekawy, ale zakończenie! Nie cierpię, kiedy autor uśmierca negatywnego bohatera. Można by wymyślić coś lepszego. A w ogóle to przepraszam, że tak późno odpowiadam, ale tak mi wypadło, że przez kilka dni nie mogłam zaglądać na bloga. :)
UsuńMnie jeszcze trochę irytowały te miłosne rozterki bohaterki :P Ale atmosfera małomiasteczkowa za to mistrzowska :) Nie przepraszaj, taki czas, że ma się inne obowiązki.
UsuńMnie też to irytowało, jakoś nie przepadam za czytaniem o problemach sercowych. Atmosfera małomiasteczkowa rzeczywiście oddana po mistrzowsku. :) Takie osoby jak panna Pokorna mogą zrobić wiele szkody. Kto mieszka w dużym mieście, może nie rozumieć, jak wielką władzę mają takie plotkary.
UsuńWłaśnie, i nawet dziś takie osoby mogą mieć spore wpływy.
UsuńTak, mogą narobić dużo szkody. Biada osobom, na które się uwezmą... Czytając, podejrzewałam, że Rufina czeka jakiś marny koniec.
UsuńTaki los wszystkich idealistów pracujących u podstaw.
UsuńOd czasu do czasu któremuś udaje się odnieść zwycięstwo. :)
UsuńNo, to dopiero jest ewenement :(
UsuńCiekawe, czy w innych książkach Rolleczek pojawiają się idealiści. :)
UsuńW Gangu panny Teodory miga taki jeden, chyba w przygodach Judyty też by się kogoś dało znaleźć.
UsuńAha. Za jakiś czas przeczytam, bo wolę stare książki od modnych nowości. :)
UsuńSam zarys książki wydaje się bardzo ciekawy - mała społeczność, ludzkie przesądy i stereotypy, niezły język (bardzo podoba mi się porównanie do nadziewanej kaczki). Trochę szkoda, że fabuła pozostawia nieco do życzenia.
OdpowiedzUsuńPorównanie do nadziewanej kaczki bardzo mnie rozbawiło. :) Z książkami Rolleczek jest tak, że nawet jeśli akcja nieco rozczarowuje, i tak warto je czytać – chociażby po to, by zachwycać się barwnym językiem.
UsuńO książce chyba nie słyszałam. Myślę, że mogłabym dać jej kiedyś szansę. Będę o niej pamiętać. :)
OdpowiedzUsuńNa pierwszy kontakt z autorką bardziej nadają się „Urocze wakacje”. :)
UsuńNie będę oryginalny jeśli powiem, że nie słyszałem nigdy ani o książce, ani o autorce. Skąd inspiracja do jej przeczytania?
OdpowiedzUsuńPółtora roku temu Pyza Wędrowniczka z bloga Pierogi Pruskie (http://pierogipruskie.pl) zachęcała do czytania książek tej autorki. Na kilku blogach pojawiły się recenzje. :)
Usuń