Madzia i Zonia to siostry, które się nie znają, bo po śmierci rodziców wychowywały się oddzielnie. Madzia mieszka na wsi u państwa chorążych, ludzi poczciwych, pielęgnujących staropolskie obyczaje. Pod ich opieką wyrosła na panienkę bardzo naiwną, pokorną, pobożną i zadowoloną z życia. Ma tylko jedno zmartwienie – chciałaby zobaczyć siostrę.
Pewnego razu Ewaryst, syn państwa chorążych, spotyka w Kijowie Zonię. Wiedząc, że to siostra Madzi, stara się nawiązać z nią kontakt. Ale dowiaduje się przerażających rzeczy. Otóż Zonia nosi krótkie włosy i nie chce, by opiekował się nią mężczyzna. Wygłasza śmiałe poglądy o tym, że kobieta powinna pracować, a nie siedzieć na łasce krewnych jako rezydentka, twierdzi też, że Bóg nie istnieje. Nie uczęszcza do kościoła, chodzi na odczyty, a nawet – samotnie – do mieszkań panów. Pokoik tego dziewczęcia wygląda szokująco: znajduje się w nim mnóstwo książek, papierów oraz trupia główka. Ewaryst ze zgrozą przekonuje się, że Zonia jest... emancypantką!
Aby zrozumieć przerażenie poczciwego Ewarysta, musimy wiedzieć, że w tamtych czasach słowo „emancypantka” budziło grozę, kojarzyło się ze wszystkim, co najgorsze. Nic dziwnego, że wychuchany jedynak martwi się tym, że siostra Madzi jest istotą „zdziczałą i dziwaczną”[1]. Drży o jej los, przekonany, że dziewczyna prowadząca tak niemoralny żywot skończy źle. Ale Zonia – pomimo krótkich włosów – jest też piękną kobietą i nie wiadomo kiedy serce Ewarysta zaczyna na jej widok bić szybciej...
Udała się Kraszewskiemu ta Zonia! To postać nadzwyczaj barwna, fascynująca, o wiele prawdziwsza niż pełna cnót Madzia. Z noty wydawcy dowiedziałam się, że Zonia pierwotnie miała być bohaterką negatywną i ostrzegać czytelników przed „niebezpieczeństwem emancypacji kobiet i nihilizmu”[2], lecz redaktorzy „Tygodnika Ilustrowanego”, którzy zamówili tę powieść, zrezygnowali z jej publikacji. Może doszli do wniosku, że zuchwała, niezależna panna będzie czytelników fascynować i posłuży jako przykład do naśladowania?
W „Szalonej” mamy zupełnie inny obraz emancypantki niż w opowiadaniach Elizy Orzeszkowej. U Orzeszkowej emancypantka jest istotą szlachetną, zdolną do wielkich poświęceń, pełną godności, osamotnioną i aseksualną. Wymyślona przez Kraszewskiego Zonia nadzwyczaj lubi miłosne igraszki i mniej myśli o wyzwoleniu kobiet niż o... Ale nie będę pisać dalej, by nie popsuć Wam lektury. Bo książkę naprawdę warto przeczytać.
Akcja toczy się szybko, losy bohaterów ciekawią. Tak, połykałam tę powieść i zastanawiałam się, czy siostry w końcu się spotkają, czy się polubią, i co powiedzą państwo chorążowie na wiadomość, że ich jedynak zakochał się w pannie o krótkich włosach.
Wypowiedzi Zoni wydały mi się ciekawe i oryginalne, choć też często pełne pesymizmu. Zonia mówi na przykład: „Świat przecie na to zbudowany, aby był katownią wielką, a całe stworzenie tak rozumnie dobrane, aby jedni drugich zabijali, jedli i męczyli”[3] albo: „A! jak nas ludzie okrutnie zawodzą. Jak orzechów tych ludzi, więcej pustych i robaczywych niż dobrych, zęby na nich psują, aby mieć usta pełne próchna!! Pfe!”[4].
Moim zdaniem „Szalona” doskonale nadaje się na pierwsze spotkanie z Kraszewskim. Polecam!
---
[1] Józef Ignacy Kraszewski, „Szalona”, Wydawnictwo Literackie, 1986, str. 26.
[2] Tamże, nota wydawcy, str. 286.
[3] Tamże, str. 158
[4] Tamże, str. 128.
Koczowniczko,
OdpowiedzUsuńczy byłabyś zainteresowana umieszczeniem recenzji na projekt-kraszewski.blogspot.com ?
To wyzwanie polegające na czytaniu Kraszewskiego. Mamy ok 20. autorów i na razie 92 recenzje, ale nikt jeszcze ni eprzeczytał "Szalonej".
Jeśli się zgodzisz, prześlę zaproszenie:).
Witaj, Izo, dzięki za komentarz!
OdpowiedzUsuńOdpowiedź na Twoje pytanie brzmi: tak, pewnie. Blog o Kraszewskim obserwuję już od jakiegoś czasu, wypisałam sobie nawet kilka książek do czytania.
A "Szaloną" czyta się nadzwyczaj dobrze.
Zaproszenie poszło:). "Szalona" faktycznie zapowiada się na hit:).
Usuń