26.09.2014

„Ucieczka z piekła” Czesław Majewski


Czesław Majewski w czasie wojny trafił do obozu Stutthof, a potem do podobozu Pröbbernau (obecna nazwa Przebrno). W dniu 26.09.1940 roku udało mu się stamtąd uciec. Okoliczności ucieczki i dramatyczne dni i noce ukrywania się przed pościgiem opisał w pasjonującej książce pt. „Ucieczka z piekła”.

A umknąć przed pościgiem nie było łatwo. Wokół podobozu rozciągały się sosnowe lasy bez dolnego poszycia, niezadrzewione łąki, pola buraczane, mokradła, liczne kanały odwadniające, zalew, gospodarstwa Niemców. Taki teren nie sprzyjał uciekinierowi. Trudno było przeprawiać się przez liczne przeszkody wodne, trudno znaleźć miejsce na dzienną kryjówkę. Przez cały czas Majewski miał mokre ubranie i buty. Nie mógł zdobyć żadnego pożywienia oprócz surowych buraków.

O warunkach życia w podobozie przeczytamy tylko na kilku pierwszych stronach książki, pozostałe kartki to dokładny, dramatyczny opis ucieczki. A na końcu mamy opis powrotu po 26 latach na teren podobozu. Autor, który tak wiele wycierpiał, ze smutkiem zauważył, że nie istnieją żadne ślady po podobozie, na wałach Zalewu Wiślanego nie wisi żadna tabliczka z informacją, że przy ich budowie ginęli więźniowie... 

Warto wiedzieć, że Czesław Majewski był pierwszą osobą, której udało się skutecznie zbiec z Pröbbernau i dotrzeć do rodziny. Przedtem kilku więźniów też próbowało ucieczki, ale każdego łapano i zabijano. Majewski znalazł się wśród 10 mężczyzn, którzy mieli umrzeć „za karę” za ucieczkę pierwszego śmiałka, czyli Mośka. Nie czuł żalu do Mośka: „Nie było nikogo, kto złorzeczyłby Mośkowi. Na odwrót, z urywanych słów, które z trudem wydobywały się z ust tych przestraszonych ludzi, wynikało, że ubolewają nad tym, że ucieczka się nie udała i nasza śmierć nikomu nie przynosi pożytku”[1]. W ostatniej chwili kara została darowana.

W takiej sytuacji Majewski długo wahał się, nim zdecydował się na ucieczkę. „Wolność okupiona śmiercią towarzyszy - to ciężka wolność. Gdyby się nawet wszystko udało, to żyć ze świadomością, że inni tak drogo musieli za to zapłacić, byłoby źle”[2]. Ale zauważył, że podobóz nie jest strzeżony zbyt mocno. Niemcy nie mieli psów-tropicieli, ogrodzenia nie podłączono do prądu. Jak w takich warunkach nie próbować ocalić życia?... Uciekł więc. 

Serdecznie zachęcam do przeczytania tej książki. Nie zawiera zbyt wielu drastycznych scen. Napisana została w pasjonujący sposób. Akcja toczy się dynamicznie, otrzymujemy mnóstwo informacji o tym, gdzie uciekinier spał, co pił, czy udało mu się coś zjeść, jak chował się przed pościgiem. Opisy są bardzo plastyczne, bez trudu można wczuć się w położenie uciekiniera. Pisząc książkę, autor posłużył się autentycznymi zapiskami, które na skrawkach papieru sporządzał w czasie ucieczki. 

---
[1] Majewski Czesław, „Ucieczka z piekła”, Wydawnictwo Literackie, 1983, str. 8.
[2] Tamże, str. 9.

11 komentarzy:

  1. Jak się zastanowić, to tych świadectw odwagi pokoleń naszych dziadków jest całkiem sporo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja odkrywam wciąż nowe. Trzeba tylko mieć chęci na czytanie tych świadectw :)
      Majewski był odważny, ale miał też mnóstwo szczęścia.

      Usuń
    2. Tak, tych świadectw jest cały ogrom, a ich archiwum, czy też biblioteczkę z treściwym i interesującym komentarzem możemy odnaleźć na blogu Koczowniczki :)

      W okresie licealnym zaczytywałem się w literaturze obozowej, ale ostatnio zdecydowanie rzadziej po nią sięgam. Chciałbym jednak wspomnieć o pewnej, stosunkowo "świeżej" pozycji - "Człowiek, który wkradł się do Auschwitz". Utwór jest interesujący, bowiem opowiada autentyczną, chociaż dość zaskakującą historię pewnego więźnia alianckiego, który z własnej inicjatywy dostał się do żydowskiego obozu, by osobiście przekonać się, w jakich warunkach egzystują żydowscy jeńcy.

      Usuń
    3. Oj, bez przesady, do archiwum jeszcze daleko...
      Bardzo odważny był ten człowiek, który z własnej woli wkradł się do Auschwitz. Dużo ryzykował. Nie czytałam tej książki, ale poczułam się bardzo nią zainteresowana. Dzięki za tytuł! Jeszcze nigdy nie rozczarowała mnie książka polecona przez Ciebie.

      Usuń
  2. Przebrno - miejsce moich harcerskich obozów w PRL - nikt nam o obozach nie opowiadał:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzisz :-(
      Majewski napisał, że kiedy 26 lat po ucieczce pojechał do Przebrna, nie było tam żadnych śladów po podobozie. A kiedy pojechał do muzeum Stutthofu, okazało się, że pracownicy muzeum nie umieją nawet wskazać miejsca, gdzie znajdował się podobóz...
      Książkę bardzo Ci polecam. Interesująca!

      Usuń
  3. Stutthof przewinął mi się ostatnio u Tadeusza Płużańskiego (ojca) "Z otchłani"- okrucieństwo niemożliwe do przeżycia. I melduję, że nadal bezskutecznie poluję na Posmysz "Do wolności...". Myślałam, że allegro ma wszystko:(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze raz ja, bo zajrzałam do książki Płużańskiego. Opisuje ucieczkę 35-letniego mężczyzny, wcześniej oficera wywiadu, znającego dobrze niemiecki. Uciekł ze starym Niemcem, ale tego złapali. Może to ta sama postać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, to inna postać.
      O więźniach Stutthofu wydano mniej książek niż o więźniach Auschwitz czy Ravensbrück. Kojarzę tylko "Nr 20998 opowiada" Wojciecha Gajdusa. "Z otchłani" wpisuję na listę do przeczytania.
      Szkoda, że nie mam własnej "Do wolności...", bo z wielką chęcią bym Ci pożyczyła. Wciąż myślę o treści tej książki, o przeraźliwie trudnym powrocie Zofii Posmysz do Polski.

      Usuń
  5. Czytałam kilka książek o podobnych ucieczkach. Muszę tej też poszukać, niesamowite świadectwo odwagi i woli przeżycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z książek o ucieczkach z obozu czytałam jeszcze "Refren kolczastego drutu", ale ta wywarła na mnie o wiele większe wrażenie. Warto przeczytać, szczerze zachęcam. To świadectwo odwagi i woli przeżycia, ale też ogromnego szczęścia.

      Usuń