„Pomóc Jani” to historia prawdziwa, napisana przez ojca dziewczynki, u której zdiagnozowano schizofrenię. Michael i Susan mieszkali sobie szczęśliwie w Los Angeles. Ich śliczna córeczka miała bardzo wysoki iloraz inteligencji. Nie niepokoili się zachowaniem Jani, pomimo że nie lubiła ona towarzystwa rówieśników, wściekała się, gdy ktoś nie chciał wierzyć w jej fantazje, i źle reagowała na wszelkie zmiany. Ojciec uważał, że tak genialna istota jak jego córka może pozwolić sobie kilka dziwactw. Jednak kiedy dziewczynka z niezwykłą furią zaczęła atakować nowo narodzonego braciszka, rodzice nie mogli już dłużej się oszukiwać. Zrozumieli, że Jani jest niebezpieczna dla siebie i otoczenia. Rozpoczęła się wędrówka po gabinetach lekarskich i szpitalach...
To, co Michael Schofield napisał o leczeniu chorych psychicznie dzieci w XXI wieku, jest bardzo przygnębiające. Bardzo trudno było uzyskać diagnozę, każdy lekarz co innego sądził o stanie Jani. Małą pacjentkę w szpitalach traktowano z lekceważeniem i nieraz okrucieństwem, rodzicom rzadko pozwalano ją odwiedzać, a gdy już udało im się wejść na oddział, widzieli swoją Jani brudną, przemoczoną, nieprzytomną. Rozmowy z personelem szpitali były jałowe i nieprzyjemne. Doszło nawet do tak absurdalnej sytuacji, że Michael Schofield został przez personel szpitala oskarżony o molestowanie i musiał tłumaczyć się przed policjantami, a przecież tylko mył córkę, bo pielęgniarki nie dbały o jej higienę.
W moim przekonaniu książka jest ogromnie ciekawa, szczera i w doskonały sposób porusza trudny temat choroby psychicznej dziecka. Zawiera dokładne opisy zachowania Jani, prób pomocy jej, kontaktów ze służbą zdrowia, uczuć ojca, relacji w rodzinie, nieporozumień pomiędzy małżonkami. Zarówno ojciec, jak i matka mieli niespożyte siły i kochali swoją Jani, ale nie zawsze umieli się pogodzić. Matka na przykład upierała się, by wozić córkę na przyjęcia urodzinowe i zmuszać ją do kontaktu z rówieśnikami, ojciec zaś uważał, że w ten sposób tylko pogarszają sytuację i męczą Jani. Takich nieporozumień pomiędzy nimi było więcej. Czasami miałam wrażenie, że niepotrzebnie narażają młodszego synka na niebezpieczeństwo i poświęcają mu zbyt mało czasu.
Moja ocena: 6/6.
---
Michael Schofield, „Pomóc Jani” („January First. A child's descent into madness and her father's struggle to save her”), przeł. Magdalena Filipczuk, Michał Filipczuk, Znak, 2013.
Czytałam jakiś czas temu - to naprawdę poruszająca lektura!
OdpowiedzUsuńBardzo poruszająca! To właśnie z Twojego bloga dowiedziałam się o istnieniu tej książki i od razu poczułam, że muszę ją przeczytać.
UsuńNiedawno wyczytałam, że rodzice Jani mają również problemy ze swoim młodszym synkiem Bodhim. Podejrzewają, że on również może mieć schizofrenię. Na razie zdiagnozowano u niego autyzm.
Cieszę się, że kogoś zachęciłam do lektury :)
UsuńO młodszym synku nie wiedziałam, rodzice muszą mieć mnóstwo siły.
Gdybyś natrafiła na podobne książki, koniecznie daj mi znać! :)
UsuńSzpitale psychiatryczne to koszmarne miejsca. Wiele się o tym z różnych źródeł można dowiedzieć. Trudno sobie wyobrazić w takim miejscu jednak dziecko. Być może książka nie tylko mówi o trudach rodziców, ale jest również oskarżeniem systemu opieki zdrowotnej w przypadku takich osób.
OdpowiedzUsuńTrafna uwaga! Na pewno po trosze jest oskarżeniem, bo w wielu szpitalach panuje nieprzyjemna atmosfera, dzieci traktowane są źle, poza tym z książki wynika, że bardzo trudno jest umieścić dziecko w lepszym szpitalu. I to dzieje się w takim bogatym kraju jak Stany Zjednoczone...
UsuńTrudno wyobrazić sobie dziecko w takim miejscu jak szpital psychiatryczny, jednak Jani musiała być tam oddana. Ona zachowywała się bardzo agresywnie, z powodu jakichś urojeń próbowała zabić swojego braciszka, poza tym chciała popełnić samobójstwo.
usze przeczytać "Lot nad kukułczy gniazdem".
UsuńOglądałam film, a książka nadal czeka.
Ja też oglądałam tylko film, a książki nie czytałam. Film był tak wspaniały, że aż boję się, że książka mnie rozczaruje :)
UsuńNie podejrzewam, by tak było. Ale musimy się o ty po prostu przekonać.
UsuńWłaśnie. A Ken Kesey uważany jest za bardzo dobrego pisarza :)
UsuńTo może rzucimy sobie obie wyzwanie na październik, bo wrzesień już mam zaplanowany i w końcu przeczytamy tę książkę.
UsuńCo o tym sądzisz?
Bardzo dobry pomysł! Wrzesień też mam zapełniony, październik mi odpowiada. Książkę posiadam, więc nie będę miała problemu z dostępem do niej. Porównanie wrażeń będzie bardzo ciekawe :)
UsuńCieszę się i wyciągam książkę z zakamarków biblioteczki.
UsuńI ja bardzo się cieszę :)
UsuńTo przerażające, że jeszcze w naszym wieku lekarze mogą tak bezdusznie rozdzielać rodziców i dziecko... a wiem co mówię, pamiętam podobną traumatyczną sytuację, gdy moja młodsza siostra musiała zostać w szpitalu, gdy zachorowała na zapalenie płuc...
OdpowiedzUsuńOddziały psychiatryczne są zamknięte, ale przynajmniej w dzień rodzice powinni mieć możliwość widywania się z dzieckiem, choćby po to, by sprawdzić, czy niczego ono nie potrzebuje i czy personel właściwie o nie dba. W przypadku Jani było tak, że po podaniu zbyt silnych leków leżała ona nieprzytomna, przemoczona, bardzo brudna. A personel oddziału bardzo źle reagował na uwagi rodziców.
Usuń6/6 - widzę, że to książka warta poznania.
OdpowiedzUsuńZapewne nie wszystkich ta książka zainteresuje, wiele osób określi ją jako nudną, jednak ci, którzy interesują się tematem chorób psychicznych, będą zachwyceni, bo to bardzo szczerze napisana rzecz. Ja czytałam ją z wielkim przejęciem. Według mnie to wspaniała książka.
UsuńBardzo ciekawa lektura, a poprzez temat schizofrenii od razu kojarzy mi się z jednym z dzieł z Współczesnej Prozy Światowej - Aleksander März Heinara Kipphardta. Tam bohaterem jest dorosły człowiek, który jest świadom swojej choroby, prowadzi różne przemyślenia, zapiski, notatki, itd. Ale okazuje się, że przez znakomitą większość lekarzy, podobnie jak bohaterka omawianej przez Ciebie lektury, jest zbywany i lekceważony. Tak jakby raz przypięta plakietka "wariat" automatycznie oznaczała, że szkoda marnować czas dla tego typu człowieka.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest poruszającym dokumentem walki ojca o dobro i życie własnego dziecka. Jak on musiał się czuć, gdy zrozumiał, że traci córkę, którą kochał nad życie...
UsuńU kilkuletnich dzieci bardzo trudno rozpoznać schizofrenię, nawet lekarze mają z tym problemy. Potrzebna jest długa obserwacja. W przypadku January Schofield minęło dużo czasu, nim postawiono diagnozę. Notuję tytuł, który mi podałeś, bo temat schizofrenii z powodów osobistych bardzo mnie interesuje - mam wśród krewnych osobę z tą chorobą.
Uwielbiam takie historie, chociaż są straszne i bardzo mocno je przeżywam. Okropne, że takie rzeczy dzieją się jeszcze dzisiaj w "cywilizowanych" krajach.
OdpowiedzUsuńJa również bardzo przeżywam takie historie. Podczas czytania bałam się o zdrowie Jani, bałam się o życie i zdrowie jej braciszka, bałam się też, by rodzice tych dzieci się nie załamali. Książkę polecam, jest naprawdę interesująca!
UsuńBiedni:/ To poruszająca lektura, ale nie wiem, czy zdecydowałabym się zapoznać z nią bliżej. Tłumaczenie, że nie lubię "takich klimatów" będzie infantylne. Ale po prostu za bardzo mnie takie historie przygnębiają lub irytują (kiedy mowa np. o lekarzach, którzy nie chcą pomóc)
OdpowiedzUsuńTo zrozumiałe :) Ta książka wymaga odbiorcy interesującego się tematem chorób psychicznych. Są w niej wymieniane nazwy leków, dokładne opisy zachowań chorej, zapisy rozmów z lekarzami...
UsuńTytuł godny uwagi , choć jak widzę nie najłatwiejsza to lektura. Chętnie ją przeczytam. W ogóle schizofrenia zle się kojarzy co jest winą ( moim zdaniem) popkultury w jakimś przynajmniej stopniu. Podobnie a właściwie odmiennie jest z NN , po filmach takich jak Detektyw Monk kojarzy się tylko ze śmiesznymi sytuacjami a przecież tak nie jest. Na mnie czeka rozpoczęte i przerwane "Moje życie w kręgu obsesji" o nerwicy natręctw.
OdpowiedzUsuńMasz rację, że schizofrenia źle się kojarzy. W książkach i filmach schizofrenicy przedstawiani są najczęściej jako ludzie agresywni, całkowicie niepoczytalni, biegający z nożem, tymczasem to często ludzie bardzo łagodni, wystraszeni, rzadko agresywni. Często nie przyznają się do swojej choroby z obawy przed dyskryminacją.
UsuńRozejrzę się za "Moim życiem w kręgu obsesji". "Pomóc Jani" to niełatwa książka, ale mnie zafascynowała, wciąż o niej myślę. Przeczytaj, serdecznie zachęcam :-)
Nie ma bardziej dyskryminowanej grupy społecznej niż chorzy psychicznie. Często traktuje się ich z pogardą i skazuje na wieczną izolację tak jakby sami sprowadzili na siebie chorobę. To straszne.
UsuńZ tym się całkowicie zgadzam.
UsuńKilka dni temu słyszałam w tv o przypadku mężczyzny chorego na schizofrenię, który za kradzież batonika trafił do aresztu. Któryś z dyrektorów służb więziennych wpłacił za niego kaucję i teraz sam ma problemy. Absurdalna sytuacja...
Trochę się obawiam tej lektury. Choroba dziecka to dla mnie najgorsza rzecz, ale dobrze, że w tym wszystkim widać normalność, że rodzice kłócą się starając znaleźć złoty środek.
OdpowiedzUsuńChyba żadna matka nie będzie mogła czytać tej książki obojętnie...
UsuńRodzice pełni poświęcenia. Michael Schofield to cudowny ojciec, choć niekoniecznie cudowny mąż. Kilka razy zachował się wobec żony nieładnie, czasami za dużo od niej wymagał.