8.08.2017

„Święto rodzinne” Lars Gustafsson


Lars Troäng, bohater niedawnego skandalu, zostaje zaproszony na wesele kuzynów. Przyjeżdża z niechęcią, bo obawia się wyrazów potępienia i wścibskich pytań. Wie, że historia, jaką by opowiedział, zostałaby przez słuchaczy uznana za nieprawdopodobną. Zresztą sam nie ma pewności, czy wydarzenia sprzed kilku miesięcy nie były snem i czy naprawdę awansowano go na dyrektora tajnej komisji zapobiegającej katastrofom w środowisku naturalnym. Miał odkryć, skąd wzięły się liczne przypadki zachorowań na leukemię i dlaczego niektóre zwierzęta zachowują się w nietypowy sposób. Czy to skutek przełomu genetycznego, wirusa, a może nieznanej trucizny? W takim razie gdzie leży źródło zakażeń? Próbując to wyjaśnić, wpadł w sytuację, z której nie było dobrego wyjścia, i zrozumiał, że zwierzchnicy przeznaczyli mu rolę kozła ofiarnego. 

„Święto rodzinne” to już trzecia przeczytana przeze mnie książka Larsa Gustafssona, mogę więc dokonać pewnych porównań. Przede wszystkim muszę przyznać, że „Śmierć pszczelarza” i „Wełna” wydały mi się o wiele piękniejsze. W tej nie znalazłam ani ciekawych refleksji o życiu, ani urzekających opisów Västmanland, ani głębokiej analizy charakteru Troänga. Zresztą Troäng nie jest tak samotny jak bohaterowie tamtych dwóch powieści. Ma żonę – tyle że jego więzi z nią są powierzchowne. „Moje małżeństwo opiera się na wstępnym porozumieniu, że nigdy nie będziemy wchodzić ze sobą w stosunki nazbyt osobiste”* – wyznaje. W praktyce wygląda to tak, że nie interesują się swoimi uczuciami i często miewają kochanków. Siskan nie wie i chyba nie chce wiedzieć, jakie nastroje opanowały męża, ale też nie wypomina mu, że stracił pracę. Bez narzekania utrzymuje dom ze swoich zarobków. 

Tytuł powieści może wprowadzać w błąd, gdyż autor niewiele stron poświęcił opisom święta rodzinnego. Tylko na początku i końcu znajdują się migawki z przyjęcia. Troäng rozmawia z kilkorgiem gości, m.in. z Larsem Westinem, pierwszoplanowym bohaterem innej książki Gustafssona, poznaje też dziewczynę o lekkich obyczajach, ale przez większość czasu wspomina. Retrospekcje dotyczą głównie pracy, która skończyła się w fatalny sposób i tak nim wstrząsnęła, że nie jest w stanie szukać innej ani zająć się realnym życiem. Inteligentny, lecz wrażliwy i skłonny do załamań, nie umie poradzić sobie z traumą. Można powiedzieć, że poniósł poniósł śmierć społeczną.

---
* Lars Gustafsson, „Święto rodzinne”, („Familiefesten”), przeł. Zygmunt Łanowski, Czytelnik, 1981, s. 212.

10 komentarzy:

  1. Ja czytałam tylko "Wełnę".
    Zastanawiam się, czy przeczytać tę książkę, jeszcze nie wiem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej polecałabym „Śmierć pszczelarza”. :) „Święto rodzinne” to powieść raczej dla fanów Gustafssona. Nie jest zła, ale i nie fascynuje.

      Usuń
    2. A ja się zastanawiam, czy sięgnąć po „Dziwne drobne przedmioty” tego autora. To wiersze. Za wierszami nie przepadam, ale z drugiej strony tak chciałabym przeczytać coś jeszcze Gustafssona...

      Usuń
  2. O Larsie Gustafssonie nic wcześniej nie słyszałam, dlatego bardzo mnie nim zainteresowałaś i na początku byłam przekonana, że koniecznie muszę przeczytać "Święto rodzinne". ;) A potem przeczytałam recenzję "Śmierci pszczelarza" i "Wełny", po czym stwierdziłam, że to ta ostatnia jest najciekawsza i to za nią będę się rozglądać w bibliotece. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten autor jest w Polsce mało znany i niedoceniany. Szkoda. „Wełna” na pierwsze spotkanie z nim nadaje się doskonale. Bardzo polecam! :)

      Usuń
  3. Z konkluzji, iż bohater nie jest tak osamotniony, jak bohaterowie pozostałych dwóch czytanych przez ciebie powieści autora wnoszę, że podobnie, jak ja masz słabość do literackich samotników, odmieńców, ludzi niezrozumianych przez otoczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak! Czuję wielką sympatię do bohaterów odrzuconych i wolę czytać o nich niż o osobach, którym zawsze wszystko się udaje i które są duszami towarzystwa. :)
      Gustafsson umiał pisać o samotności. Widać, że rozumiał swoich Larsów (bohaterowie wszystkich trzech wydanych u nas powieści noszą imię Lars).

      Usuń
  4. Jeśli miałabym się spotkać literacko z autorem, to raczej nie przy tej książce. Nic mnie do niej nie przyciąga, a główny bohater wydaje mi się nieco nijaki. Pamiętam o "Wełnie" - mam ją zapisaną na liście książek do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Lars Troäng jest trochę nijaki. Nie ma tak ciekawej osobowości jak bohaterowie „Wełny” i „Śmierci pszczelarza”. Nie wiem, czy zostałabym fanką Gustafssona, gdybym poznawanie jego twórczości zaczęła od „Święta rodzinnego”. :)

      Usuń