2.03.2024

„Nad czarną wodą” Halina Górska. Stara powieść o biednych dzieciach z Powiśla


„Nad czarną wodą” to stara powieść napisana przez Halinę Górską i opowiadająca o dzieciach z Powiśla, spędzających wolny czas w świetlicy, którą samodzielnie sprzątają, remontują i którą lubią o wiele bardziej niż własne domy. I nic w tym dziwnego, bo te domy często są nędzne, ciasne, pełne przemocy. Jeden z głównych bohaterów, Jacek, jest bity przez ojca alkoholika. Inny mieszka u ciotki i nieraz musi siedzieć na mrozie i czekać, aż agresywny wuj wytrzeźwieje. Dla takich dzieci jak oni świetlica wydaje się cudem. Mogą w niej odrabiać lekcje, czytać książki, dostają nawet posiłek, toteż dbają o nią ze wszystkich sił. 

Narratorką jest Krysia, ni to starsza koleżanka, ni opiekunka tych dzieci. Wraz z kilkoma chłopcami zakłada ona Zakon Błękitnych Rycerzy, którego zadaniem jest szukanie Prawdy, wyzwolenie w sobie Człowieka i walczenie o nowe Jutro ziemi (takimi właśnie słowami zostało to określone w powieści). Krysia nie opowiada o swoich sprawach prywatnych, ale wyłącznie o tym, co jest związane ze świetlicą, czyli o tak emocjonujących wydarzeniach jak robienie porządków w szafie, zbieranie pieniędzy na sztandar, wizyta pań z kółka dobroczynnego czy zdobywanie nowych klamek. Niemal każda z przygód zostaje przez narratorkę wzbogacona morałami oraz pouczeniami. Dowiadujemy się więc, że „Nie doda chwały swej ojczyźnie ten, który podczas wojny rabuje dla niej dzieła sztuki obcych ludów” (s. 39), że „W każdym sercu ludzkim śpią rzeczy wzniosłe i niskie, piękne i brzydkie, złe i dobre, i od nas samych zależy, które potrafimy obudzić” (s. 99), że często ten, kto dogryza innym, czuje się nieszczęśliwy. Ojciec Jacka upija się i znęca nad rodziną nie dlatego, że ma podły charakter, ale po prostu nie radzi sobie z upokorzeniem wynikającym z bezrobocia. Szewc nie współczuje sierotom z przytułku, bo kiedy na początku wojny Kozacy spalili jego dom, a syn umierał z głodu, nikt nie pospieszył z pomocą. Pawełek zaś chuligani tylko dlatego, że nie ma spokojnego domu ani ciepłych butów. „Może miał myśli złe, niesprawiedliwe, mściwe? Ale czyż był naprawdę winny? Dziurawe buty, moi kochani, gdybyście wiedzieli, ile one rzeczy tłumaczą...” (s. 33). 

Po lekturze zajrzałam do internetu i natrafiłam na informację, jakoby w „Nad czarną wodą” występował bohater nieheteronormatywny. I zdumiałam się wielce, bo ja żadnej takiej postaci nie zauważyłam. Owszem, jeden z chłopców wyznaje, że kocha kolegę i chciałby przebywać z nim sam na sam, ale moim zdaniem te słowa są całkiem niewinne. Ot, nastolatek, jeszcze za młody, by interesować się dziewczynami, czuje fascynację kolegą. A że używa słowa kocham? Każdy, kto czyta starszą literaturę, wie, że kilkadziesiąt lat temu słowo to często znaczyło tyle, co teraz lubić, i absolutnie nie miało tak jednoznacznej wymowy jak dziś. Chłopak ma naście lat, zafascynowany jest kolegą, to całkiem normalny etap w rozwoju. Zresztą gdyby naprawdę był gejem, to przecież nie przyznawałby się do tego ot tak po prostu, tylko głęboko to odkrycie ukrywał.

W „Nad czarną wodą” jest bardzo dużo patosu i pouczeń w rodzaju „Jeśli któryś z was ma choć jeden grosz, niech odda go Ojczyźnie” (s. 106). To może drażnić. Ale trzeba docenić, że autorka pokazuje, jak niesamowita, okrutna bieda panowała tuż po ukończeniu Wielkiej Wojny i jak źle żyło się dzieciom, które nie miały mądrych ani dobrze sytuowanych rodziców. W książce pojawia się wiele przykładów nędzy małych warszawiaków. Widzimy chociażby, jak źle były karmione sieroty z przytułku – dostawały na obiad ryż z marchwią, a o chlebie, mleku, ziemniakach czy mięsie mogły tylko pomarzyć. Wśród bohaterek znajduje się czteroletnia dziewczynka, bita i wysyłana na ulicę, by handlowała sacharyną (w owym czasie cukier był trudno dostępny i herbatę słodziło się właśnie sacharyną). Autorka ukazuje głód, przemoc fizyczną i psychiczną; świat, w którym poruszają się młodzi bohaterowie, jest bardzo gorzki. 

Halina Górska, „Nad czarną wodą”, Nasza Księgarnia, 1985 

12 komentarzy:

  1. "Zakonu Błękitnych Rycerzy" wprawdzie nie pamiętam, ale chyba przypominam sobie książkę, zwłaszcza dzieci dbające o świetlice. Lubiłam w dzieciństwie inną powieść tej autorki, pod tytułem "Druga brama" o przyjaźni dwóch dziewczynek z różnych środowisk. Polecam, jeśli kiedyś wpadnie Ci w ręce. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno chodzi o tę samą powieść, bo innej z dziećmi dbającymi o świetlicę nie kojarzę. :) Żadnej z książek autorki nie czytałam w dzieciństwie. Ponieważ co jakiś czas mam chęć sięgnąć po coś starszego, chętnie zajrzę do „Drugiej bramy”. W ramotkach jest coś wzruszającego. Odniosłam wrażenie, że Halina Górska bardzo przejmowała się losem biednych dzieci i pragnęła zmian społecznych.

      Usuń
  2. Ten patos będzie mnie drażnił :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jest to rodzaj książek, które chętnie czytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta książka to taka ciekawostka dla osób lubiących starocie. :)

      Usuń
  4. Znam bardzo dobrze inną książkę tej autorki - "Drugą bramę", obie, z tego co wiem, są do pewnego stopnia autobiograficzne i w "Drugiej bramie" autorka trochę sama ten patos i egzaltację Krysi (czyli siebie samej) wyśmiewa. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to ciekawe, że w swojej nowszej książce autorka wyśmiewa patos obecny w „Nad czarną wodą”, bo rzeczywiście było go trochę za dużo! W takim razie postaram się sięgnąć po „Drugą bramę” – trzeba nadrobić zaległości z dzieciństwa. :)

      Usuń
  5. Z jednej strony trudno się czyta takie książki, które traktują o krzywdzie dzieci, z drugiej są one potrzebne, by motywować do działania - dobrze byłoby doczekać się takiej rzeczywistości, w której zło wyrządzane najmłodszym istniałoby jedynie w wyobraźni autorów i autorek. Obawiam się jednak, że takie czasy nieprędko (jeśli w ogóle) nadeją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dobrze by było, ale na razie na to się nie zanosi. Nie spotkamy już na ulicy dziewczynki takiej jak owa czteroletnia córeczka blacharza, katowana przez macochę i zmuszana do handlowania sacharyną, ale spotkamy ofiary innego rodzaju przemocy, na przykład przykład ukraińskie dzieci cierpiące z powodu traumy wojennej. Ciągle też słyszy się, że jakiś pijak zakatował dziecko. Ostatnio głośno było o kilkumiesięcznej Anastazji z Dzierżoniowa, maltretowanej przez matkę i jej partnera...

      Usuń
  6. Chyba póki co trochę za ciężka tematyka dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre wątki, te o krzywdzie dzieci, trudno się czyta.

      Usuń