„Do wolności, do śmierci, do życia” to na poły kronikarska opowieść o powrocie Zofii Posmysz wraz z kilkunastoma koleżankami z obozu Neustadt-Glewe do Polski, o okrucieństwie czerwonoarmistów oraz o rozczarowaniu powojenną Polską. Ktoś, kto naiwnie wyobrażał sobie, że książka o pierwszych dniach wolności napisana będzie radosnym tonem, mocno się rozczaruje. Wracające z obozu kobiety czują gorycz i ogromny strach. Nikt im nie współczuje, stają się ofiarami gwałtów i rabunków, nadal walczą o życie. Choć przetrwały tyle koszmarnych dni w Oświęcimiu, marsz śmierci i pobyt w Neustadt-Glewe, mogą nie dotrzeć do domów, zginąć z ręki tych, którzy chcą być nazywani ich dobroczyńcami...
Posmysz wielokrotnie żałowała, że nie posłuchała tych, którzy ostrzegali ją przez nadchodzącą ze wschodu „dziką armią”, i że po wyzwoleniu nie ruszyła na zachód, tam gdzie uciekali wszyscy: esesmani, Francuzi, Polacy, Czesi. Wybrała drogę w stronę Polski, nie mając pojęcia, że przez cały czas będzie musiała bronić się przed agresywnymi czerwonoarmistami, którzy natrętnie wmuszali w byłe więźniarki zatruty alkohol (trzy towarzyszki Zofii Posmysz po wypiciu tego alkoholu zmarły), szarpali je, krzyczeli: Nie chotitie wypit' za czto Gitler kaput? Wied'my was oswobożdali! (s.16) i usiłowali zgwałcić.
Krasnoarmieniec z naganem w ręku runął do środka i plącząc się w nogawkach spuszczonych spodni, rymnął o parapet aż zabrzęczała szyba.
- Gdzie ona? Ubju suku! Ja gieroj! Ja pabieditiel! (s.18).
W „Do wolności, do śmierci, do życia” znajduje się mnóstwo przykładów okrucieństwa czerwonoarmistów wobec ledwie żywych z wycieńczenia byłych więźniarek. Opis cierpień, jakich doznały te biedne kobiety, jest wstrząsający. Ale wspomnienia z koszmarnej wędrówki to zaledwie połowa książki. Drugą stanowią opisy dalszych losów towarzyszek autorki. O niektórych Zofia Posmysz napisała dużo, o tych zaś, które nie życzyły sobie kontaktu z obozową koleżanką, niewiele.
Książka jest znakomicie napisana, z pasją, pełna wstrząsających szczegółów. Autorka zachowała oryginalność wypowiedzi osób spotkanych w czasie drogi. Czerwonoarmiści oraz próbujące się z nimi porozumieć więźniarki posługują się językiem rosyjskim albo mieszaniną rosyjskiego i polskiego; wypowiedzi te nie zostały przetłumaczone na polski, stąd też osoby nie znające rosyjskiego mogą wiele rzeczy nie zrozumieć.
Moja ocena: 6/6.
---
Posmysz Zofia, „Do wolności, do śmierci, do życia”, Wydawnictwo von boroviecky, 1996.
Widzę, że ostatnio preferujesz cięższe gatunkowo utwory, które koncentrują się na bezsensie i okrucieństwach wojny. Motyw drogi jest b. popularny w literaturze, ale tutaj zdaje się nabierać szczególnego znaczenia.
OdpowiedzUsuńTo była straszna, niesamowita wędrówka, odbywana częściowo na piechotę, częściowo na... dachu wagonu. I przez cały czas lęk przed rozochoconymi czerwonoarmistami...
UsuńIstotnie, ostatnio lubię sięgać po wspomnienia. Nawet nie wiedziałam, że istnieje aż tak wiele książek wspomnieniowych. Nic, tylko czytać!
Jeśli chodzi o wędrówek przez kraj, pogrążony w wojennej anarchii, to może zaciekawi Cię utwór "Kochaj rewolucję!" Sołżenicyna. Jedyna wada tej powieści to fakt, że nie została ona ukończona.
UsuńDziękuję za podpowiedź. Sołżenicyn to autor, z którego twórczość mało znam :)
UsuńWiem, że z pewnością wstrząsające szczegóły na pewno mnie dotkną. Zawsze przy takich lekturach opanowują mnie różne refleksje.
OdpowiedzUsuńW tej książce jest dużo wstrząsających szczegółów. Bardzo bolesna lektura.
UsuńKolejna, którą muszę mieć. Jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B...
OdpowiedzUsuńRzadko wystawiam książkom ocenę 6/6, ale w przypadku tej pozycji ocena nie może być inna.
UsuńZnakomita pozycja, znakomicie oddany lęk przed "ruskim". Moim skromnym zdaniem książka lepsza niż "Pasażerka".
Póki co - nie do zdobycia:( Będę pilnować.
UsuńWiem coś o tym... Książka ukazała się w malutkim nakładzie. Sama też zamierzam ją kupić, bo korzystałam z egzemplarza pożyczonego.
UsuńMAM!!! Po pół roku codziennego wklepywania - upolowałam. Jeszcze fizycznie w moim domu nie gości, ale mam nadzieję, że listonosz nie upuści jej gdzieś po drodze. Gdy czytałam wspomnienia Półtawskiej, wciąż myślałam o Posmysz, szczególnie w odniesieniu do powojennych losów. Dzięki za informację, bo chyba jako jedyna pisałaś o tej książeczce:)
UsuńO, gratulacje :-) Istotnie, nikt nie pisał i nie rozumiem, dlaczego, bo przecież o "Pasażerce" i "Wakacjach nad Adriatykiem" pisało kilka osób. Będziemy jedynymi, które znają "Do wolności..." :)
UsuńWspomnień Półtawskiej jeszcze nie czytałam. Zofia Posmysz nienawidziła "ruskich". W tych książkach obozowych, które ja czytałam, rzadko rozwijany był temat powrotu do Polski. Najczęściej książka kończyła się momentem otwarcia bram obozu. Ze szkoły wyniosłam przekonanie, że wraz z wyzwoleniem kończyły się cierpienia więźniarek. A tymczasem nic z tych rzeczy. Wiele z nich przetrwało lata obozu po to tylko, by zginąć podczas powrotu do domu...
Wiem, że to dalekie porównanie, ale chcę to powiedzieć. Książki Ericha Remarqua pokazują strach po zakończeniu wojny, co prawda nie drugiej światowej, tylko pierwszej ale ...
OdpowiedzUsuńA I Wojna Światowa zaczęła się 100 lat temu
Remarque. Autor, którego książki muszę poznać. Dziękuję za polecenie!
UsuńBede poszukiwac tej ksiazki, sadze, ze rosyjskiego jeszcze nie zapomnialam i jego, slaba juz chyba, znajomosc nie przeszkodzi mi w jej zrozumieniu.
OdpowiedzUsuńKtoś, kto się uczył rosyjskiego choćby przez rok, raczej nie będzie miał problemu ze zrozumieniem. Jednak trochę szkoda, że wydawnictwo nie zamieściło przypisów, bo przecież niewielu młodszych czytelników zna rosyjski.
UsuńBardzo polecam, wstrząsający dokument.
Te nasunęło mi się porównanie z Remarque. Przerażające jest to, że koniec wojny nie był końcem cierpień, strachu, upokorzenia i przemocy. Powoli dojrzewam do chwili aby sięgnąć po tego typu literaturę. Po Morcinku o którym ostatnio tyle czytałam na blogach autorka jest kolejną osobą, która mnie zainteresowała czytelniczo.
OdpowiedzUsuńA Remarqua gdybyś chciała spróbować to proponuję zacząć od Na zachodzie bez zmian, ew Łuku Triumfalnego
OdpowiedzUsuńRemarqua mam w bliskich planach i chyba zacznę od "Łuku Triumfalnego :-)
UsuńZ książek Zofii Posmysz polecam Ci jeszcze "Wakacje nad Adriatykiem", a odradzam "Wdowę i kochanków", bo to zbyt lekkie, a wiem, a bohaterka straszliwie denerwuje.
Autorzy większości wspomnień obozowych kończą książki w momencie wyzwolenia obozu albo też bardzo pobieżnie opisują powrót do domu. W "Do wolności, do śmierci, do życia" jest inaczej. Opowieść zaczyna się dopiero od dnia 2 maja 1945, a potem następuje bardzo szczegółowy opis wędrówki, myszkowania po opuszczonych obejściach, chowania się przed wojskiem radzieckim, itp.
A o swoich koleżankach Zofia Posmysz pisze tak ładnie: to kobiety, które "umiały dzielić się z sobą nie tylko sercem, ale i chlebem"(s. 74).
O, znowu Zofia Posmysz, a ja jeszcze poprzedniej nie przeczytałam. Ech, te zaległości;)
OdpowiedzUsuńRosyjskiego się trochę obawiam, bo nie znam.
Nieznajomość rosyjskiego może być pewną przeszkodą podczas czytania. Szkoda, że wydawnictwo nie zadbało o przypisy. Brak przypisów i paskudna okładka to wady tej publikacji, natomiast sam tekst Zofii Posmysz jest bardzo dobry.
UsuńA u mnie już kolejna książka tej autorki czeka w kolejce, tym razem będzie to "Ten sam doktor M." :)
Koniecznie musze sobie zapisać tę książkę.
OdpowiedzUsuńBasiu, zachęcam.
UsuńTak zachęcasz, że trudno się powstrzymać ;)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to dobra książka, warta przeczytania :)
UsuńPrzeczytałam w grudniu i planuję o niej jako pierwszej w tym roku napisać. Zrobiła na mnie duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńJest to bardzo poruszająca książka, długo będę pamiętać o tych biednych kobietach. Jak ciężki był ich powrót z obozu, a niektórym nigdy nie udało się wrócić...
UsuńCieszę się, że przeczytałaś "Do wolności..." i z przyjemnością przeczytam Twoją recenzję.
mobilizuję się.....
UsuńWiem, że pisanie recenzji tej książki to duży wysiłek psychiczny... Ale dzięki recenzji ktoś może sięgnie po tę książkę.
Usuń