„Epizod na dwa serca” Marty Grzebuły to wyjątkowo płytkie romansidło o przewidywalnej akcji, składające się z kilkunastu rozdziałów o słodziutkich tytułach „Jedno serce”, „Dwa serca” itd. Bohaterka nazywa się Magdalena, ma czterdzieści kilka lat i chce rozpocząć nowe życie. Spotyka się z Adrianem, a jej były mąż Tomasz, widząc ich szczęście, jest „wściekły na siebie za swoją butę, arogancję, a wręcz chamstwo, jakim obdarzył Magdalenę”[158]. Obdarzył chamstwem?...
„I pragnęła tego... Jego... Nie tylko tego, co dawało jej jego ciało, ale i serce. A umysł nie mógł być strażnikiem w głowie żadnego z nich. Później oboje łaskawie dopuszczali go do głosu. Znów królował i utrzymywał ich od siebie w lekkim dystansie”[102].
Takim stylem Grzebuła opisuje sceny erotyczne, których w powieści znajduje się mnóstwo. Trudno zliczyć, ile razy w ciągu jednej nocy „podniecenie Adriana było już widoczne i nie tylko namacalne”[97] oraz „znów dawały o sobie znać pożądanie i spychana w podświadomość żądza”[116]. Swoją drogą, czy pożądanie i żądza to nie jedno i to samo? Autorka tej powieści buduje nadzwyczaj dziwne zdania. Równie kuriozalne są tworzone przez nią dialogi. Oto sposób mówienia bohaterki:
„Jestem dumna i szczęśliwa, że potrafiliśmy naszą uprzednią znajomość przetransponować na grunt tak szlachetnej, dojrzałej i bogatej wewnętrznie przyjaźni. (...) Nasza przyjaźń jest tak wyjątkowa, że można jej nam naprawdę pozazdrościć, mimo że zrodziła się na tak nietypowym podłożu. Nie opieraliśmy jej na seksie, ale na naszych duszach”[82-83].
A jej ukochany wyraża się tak:
„Magdaleno, podziwiam cię nie tylko za tak wyjątkową i naturalną urodę, ale za to, co sobą reprezentujesz: inteligencję i poczucie humoru. Ono bywa strzałą, która może zranić, ale bywa, że na jej ostrzu jest słodycz. (...) Celność uwag i klasa, z jaką odpowiadasz na riposty, zadziwia. Twój rozmówca będzie głupcem, jeśli spróbuje ofensywy w słowie”[86].„Twoja twarz, głos, uśmiech przebijały się przez mój zmęczony umysł i docierały do najbardziej skrytych zakątków mojego serca”[47].
I wreszcie Grzebuła nie skąpi czytelnikowi złotych myśli w rodzaju: „Bo paradoksalnie ludzie widzą nas tak naprawdę naszymi oczami”[140].
Jak nie błędy, to idiotyczne maksymy. Jak nie drewniane dialogi, to śmieszne metafory. W dodatku wszystkie wydarzenia z życia bohaterki, nawet te dramatyczne, zostały opisane w powierzchowny sposób i trudno się nimi przejąć.
Jak nie błędy, to idiotyczne maksymy. Jak nie drewniane dialogi, to śmieszne metafory. W dodatku wszystkie wydarzenia z życia bohaterki, nawet te dramatyczne, zostały opisane w powierzchowny sposób i trudno się nimi przejąć.
„Adrian był, jak zawsze, pełen inwencji słowa oraz polotu myśli”[57],„Podchodziła do niej wciąż niepewnie, ale nie z powodu strachu przed spotkaniem, a przed sensem samego faktu spotkania”[38],„Patrzył tymi swoimi zuchwałymi oczami w kolorze nieba, mrużąc je, jakby chciał nadać im symbolikę małego cwaniaczka”[21],„Kiedy była za drzwiami, przez umysł, a może serce, przebiegła jej myśl, uczucie...”[44],„Całował ją tak długo i namiętnie, że i jemu samemu zakręciło się w głowie. A ona obejmowała go czule, z namiętnością, która powoli wkradała się w ich ciała, serca i umysły”[47],„Nie wiedziała, który ból dokucza jej bardziej: umysłu, duszy czy, prozaicznie, ciała?”[79],„serce i umysł rwały się do niego”[51],„przez jej usta z umysłu wydarły się słowa”[139],„Czy liczył na coś więcej? Gdzieś na dnie serca, umysłu... tak”[9],„I zatrzymało przy niej umysł Adriana... Czy tylko umysł?”[15],„Tyle tylko, że teraz to ona siedziała w fotelu częściej niż ona”[137],„Czas bawił się jej pragnieniami. A co później zapragnął jej ofiarować? Dowie się. W swoim czasie”[44],„(...) żaden plan by tego faktu nie odwrócił. To było już odgórnie zaplanowane i niemożliwe do modyfikacji”[84],„obmyśliła, że urządzi swoje mieszkanie w nieoklepany i niezamknięty hermetycznie wizerunek mieszkań w starym budownictwie”[84],„Żadne z nich nie ukrywało łez. Łez szczęścia, że mają siebie i że w ich życiu znów jest blask, blask światła życia...”[138],„dalsze jego słowa nie rozbrzmiały”[49],„myśli Magdaleny na krótką chwilę powędrowały do wspomnień”[39],„stanowili dla siebie zawsze odrębne tajemnice osobowości”[58],„Przeczuwał - słusznie - że to On postawił na jej drodze cierpienia oraz walki o życia ludzi mądrych i oddanych swemu zawodowi, pasji”[141].„Dostroił więc ich poziomy miłości, zgrał w idealnie harmonizująca falę i pielęgnował w nich to uczucie”[143].
Zanim kandydat na pisarza zacznie się starać o wydanie książki, powinien sobie odpowiedzieć na pytanie: czy na pewno mam z czym wyjść do ludzi? Autorka „Epizodu na dwa serca” nie ma. Pisze w sposób tak nieporadny i dziwaczny, że moim zdaniem powinna ten swój utworek trzymać na dysku, a nie drukować i sprzedawać.
Moja ocena: 1/6.
---
Marta Grzebuła, „Epizod na dwa serca”, Warszawska Firma Wydawnicza, 2011.
Nazwisko autorki nawet utkwiło mi w pamięci i miałam przy okazji w bibliotece poszukać jakiejś książki, ale teraz nie mam już zamiaru.
OdpowiedzUsuńAutorka mocno się reklamuje. Tę książkę poleciłabym tylko wrogowi :)
UsuńWidzę, że poszłaś na łatwiznę i w dodatku przetartym już szlakiem :-).
OdpowiedzUsuńNie wiem, o co Ci chodzi. Czytanie tej książki nie było łatwe. Wiedziałam, że ta autorka pisze źle, ale nie wiedziałam, że aż tak źle. W tej książce nie ma ani jednej strony prawidłowo napisanej.
UsuńPo tym jak Martę Grzebułę zmasakrował (zresztą co do meritum słusznie) Paweł Pollak spodziewałaś się w tym przypadku nagłej odmiany?
UsuńAaa, o to Ci chodzi. Nie skojarzyłam od razu :)
UsuńZmasakrował to chyba niedobre słowo, z tego, co wiem, napisał po prostu negatywną recenzję, do czego miał prawo. Chciałam się przekonać, czy Grzebuła naprawdę pisze aż tak potwornie. I wyszło mi, że tak. Ja często sięgam po książki, które ktoś wyśmiał. Przypomnij sobie - zjechałeś kiedyś "Wspomnienia z domu umarłych" i ja po nie sięgnęłam. Zjechałeś "Dziewczynkę..." Ligockiej i też po nią sięgnęłam. Co do "Dziewczynki" zgodziłam się z Tobą, co do Dostojewskiego - nie. I teraz pytanie do Ciebie: mam Twój adres, czy zgadzasz się, bym przysłała Ci tę książkę? Będziesz mógł sam ocenić poziom tej autorki :)
Dziękuję - wierzę Tobie i Pawłowi Pollakowi (w tej materii) na słowo, cytaty w zupełności wystarczają :-)
UsuńAj, szkoda, że nie chcesz :) A z cytatów najbardziej podoba mi się ten: "Celność uwag i klasa, z jaką odpowiadasz na riposty, zadziwia. Twój rozmówca będzie głupcem, jeśli spróbuje ofensywy w słowie". Muszę nauczyć się tego na pamięć :)
UsuńDaj spokój, nie kopie się leżącego, pardon! - leżącej :-)
UsuńWiesz co... Nie piszmy takich rzeczy nawet żartem, bo jeszcze autorka weźmie to na poważnie i pomyśli, że ktoś ją kopie. Po prostu krytykowana jest książka i nic więcej. A zabawnych cytatów jest w niej mnóstwo.
UsuńJestem pełna podziwu, że udaje Ci się tego typu książki doczytywać do końca (ja nie miałabym tyle cierpliwości) ;-)
OdpowiedzUsuńDoczytałam z ciekawości i trochę też po to, by przestrzec czytelników :) Ale po kolejną książkę tej autorki już nie sięgnę, mam dosyć.
UsuńKiedy w 2004 rozpoczynałam przygodę z BiblioNETką, przeglądałam oceny książek, opinie.Trafiłam na książkę, która miała kilkanaście piątek i szóstek. Chociaż to był romans, skusiłam się. Po przeczytaniu, książka była gorzej niż kiepska, dziwiłam się, skąd takie oceny.
OdpowiedzUsuńSą ludzie, którzy takie książki czytają i ta opisywana przez Ciebie też na pewno znajdzie amatorów.
Po prostu, każdy czyta to, co chce i nie można mu tego zabraniać.
Tak samo nie wiem dlaczego nie pozwalasz tej autorce spełniać jej marzeń. Napisała, wydała, jest szczęśliwa.
Kto chce, niech czyta, ja czasu na takie książki nie tracę.
Może i masz rację... Zastanowię się nad tym, co napisałaś. Może i ma prawo sprzedawać słabo napisane książki, jednak błędów nie powinno w nich być. Sprzedawać książkę z błędami to tak jakby sprzedawać lody z salmonellą. Po prostu nie wolno, bo niewinnym ludziom to szkodzi. A tu korekta zawiodła. Że książka znajdzie amatorów, w to nie wątpię. Niech się Marta Grzebuła zastanowi nad tymi cytatami, które wypisałam, nad tymi dialogami, to może zrozumie, że są one śmieszne, i następną książkę postara się napisać lepiej. Bo nie sądzę, by przestała pisać książki tylko dlatego, że ja jej postawiłam jedynkę. Takie osoby, które lubią spełniać swoje marzenia, są zwykle bardzo odporne na krytykę. I jeszcze jedna uwaga. Ja nigdy nie krytykuję grafomanów, którzy są skromni i wstydliwi, bo takich jest mi szkoda. Ale tacy, co się przechwalają, najzwyczajniej w świecie mnie drażnią.
Usuń"Warszawska Firma Wydawnicza oferuje nowoczesną usługę druku książek na zlecenie. Jest to ścieżka wydawnicza, dzięki której Autor może szybko i tanio wprowadzić swój utwór na rynek wydawniczy, jednocześnie zachowując prawa autorskie do dzieła (WFW podpisuje umowę na licencję niewyłączną, tj. utwór może być oferowany w katalogu WFW i jednocześnie prawa do jego publikacji mogą być sprzedane innemu wydawnictwu)."
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć, chciałoby się napisać :) Wydaje się, że coraz więcej wydawnictw szuka oszczędności na takich podstawowych etatach jak redaktor tekstu.
W tym przypadku redaktor musiałby zażądać ogromnej sumy, bo ilość błędów jest ogromna. Poza tym są też różne niespójności w fabule. Na przykład w jednym z wątków autorka napisała, że Magdalena została umieszczona na ponad dwa tygodnie w zakładzie za granicą. I mamy taką informację: "Adam latał do Magdaleny na każdy weekend, ale cały pierwszy tydzień był z nią"[144]. Skoro cały tydzień był w zakładzie, więc mógł lecieć tylko na jeden weekend, a nie na "każdy".
UsuńDzięki za informację o tej firmie.
Redaktor tu nie pomoże, to książka z gatunku nieredagowalnych. Przecież tu trzeba każde zdanie napisać od nowa.
UsuńAle, że dałas radę to przeczytać... Pełen szacun za wytrwałość :D
Tak z ciekawości przeczytałam. O autorce jest dosyć głośno, mnóstwo osób zachwyca się jej książkami, trudno znaleźć krytyczne recenzje. Jedyna zaleta tej książki to niewielka ilość stron, bo zaledwie 159 :)
UsuńDo mojego poprzedniego komentarza z cytatem wkradł się błąd. To nie Adam latał do Magdaleny, tylko Adrian.
Jezu, co za gniot. Współczuję straty czasu ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, gniot :) Język na poziomie gimnazjum, naiwność i te długaśne opisy przygód erotycznych bohaterki...
UsuńPodoba mi się Twoje określenie: drewniane dialogi. Pięknie - ja bym pewnie napisała sztuczne, lub wymuszone na siłę, bo plastikowe lub kanciaste tutaj nie pasują, a drewniane brzmią po prostu idealnie. Obdarzył chamstwem? Padłam :-)
OdpowiedzUsuńTe przytoczone cytaty mnie załamują. Sama robię dużo błędów, ale to jest niesamowite...
UsuńŻyczę samych wspaniałych chwil i lektur w 2016 roku :-)
UsuńJa też padłam, czytając o tym obdarzeniu chamstwem. Autorka najwidoczniej nie rozumie, co oznacza słowo "obdarzyć". Ja też Ci życzę wszystkiego naj, naj, naj :)
UsuńMiałam "szczęście" wygrać książkę pani Marty G. Inny tytuł, nie pamiętam, co to było. Poddałam się po kilku stronach.
OdpowiedzUsuńWidziałam wiele źle napisanych książek, ale ta bije wszystkie na głowę. Coś potwornego! Jak można aż tak kaleczyć język... Na okładce książki znajduje się informacja, że Marta Grzebuła tworzy od siedemnastego roku życia. Cóż, jakoś bardzo powoli się uczy, skoro po kilkudziesięciu latach pracy powstają tak słabe utwory :(
UsuńNie spodziewałabym się po tej książce niczego więcej, co otrzymałaś. Niestety pisarstwo Grzebuły jest już powszechnie znane w naszej blogosferze.
OdpowiedzUsuńPrzedtem myślałam, że osoby, które biorą się za pisanie książek, mają przynajmniej jakiś minimalny talent i wiedzę na temat poprawnej polszczyzny. Cóż, byłam naiwna.
UsuńPo pierwsze chciałam powiedzieć, że Twój blog bardzo przypadł mi do gustu i zostanę z nim na dłużej. :) Dzisiaj niechcący na niego trafiłam i bardzo mi się spodobał Twój wybór literatury.
OdpowiedzUsuńPo drugie - miałam wątpliwą przyjemność przeczytać tę książkę, ale zabrakło mi siły do napisania recenzji, bo na samą myśl o wyszukiwaniu cytatów aż mi się słabo zrobiło. Zaś samą książkę przy najbliższej okazji oddałam na skup. Dlatego, podobnie jak kilka osób przede mną, gratuluję wytrwałości. :)
Bardzo mi miło :-) I ja też z przyjemnością zajrzałabym na Twój blog, ale nie wiem, jak go znaleźć (kliknęłam w Twój profil, ale nie widzę linka do bloga).
UsuńGrzebuła wciąż przechwala się pozytywnymi recenzjami, poleca swoje książki, więc chciałam sprawdzić, jak to z nimi jest. „Epizod na dwa serca” to taka grafomania, że słów brakuje. Gniot roku 2015 to jeszcze mało powiedziane, będzie to chyba gniot pięciolecia. W całej swojej karierze blogowej nie spotkałam czegoś aż tak paskudnego.