8.03.2014

„Podróż wokół mojej czaszki” Frigyes Karinthy


Podróż wokół mojej czaszki to bardzo specyficzna książka, bo prawie w całości opowiada o chorowaniu i o wrażeniach z operacji. Frigyes Karinthy – znany węgierski autor – pewnego dnia zauważył u siebie pogorszenie wzroku, wymioty, zaburzenia równowagi i halucynacje słuchowe. Od razu zaczął szukać pomocy, jednak lekarze nie potraktowali go poważnie. Nie zlecili badań, a jeden z nich zdiagnozował zatrucie nikotyną. Nawet żona pisarza, która była lekarką, zlekceważyła objawy choroby. Przestań się wygłupiać, powinieneś się wstydzić. Jesteś całkiem jak student pierwszego roku medycyny[1] – powiedziała. Tymczasem guz rósł... W roku 1936 Karinthy przeszedł w Sztokholmie operację mózgu. Opis tej operacji, wykonanej tylko w znieczuleniu miejscowym, jest kulminacyjnym punktem książki. 

W Podróży wokół mojej czaszki niewiele jest tła obyczajowego, co wcale mnie nie dziwi, gdyż chory autor skoncentrowany był na swojej chorobie i dostrzegał tylko to, co z nią związane. Wyznał, że bardzo się bał, że w pewnym momencie tak mocno bolała go głowa, że chciał rzucić się pod tramwaj. I oczywiście uważał, że żaden chory nie cierpiał tak mocno jak on. Wszystkie objawy choroby i wrażenia z operacji opisał bardzo dokładnie i wnikliwie, widać, że był człowiekiem obdarzonym wielką pamięcią, umiejętnością obserwowania siebie i interesującym się medycyną. 

Jak w każdym pamiętniku chorego, tak i w tym znajdują się wzmianki o bezduszności personelu medycznego. Kiedy lekarz stwierdził, że Karinthy ma guza mózgu, od razu przestał widzieć w nim człowieka. Zaaferowany zwołał innych lekarzy, a ci zaczęli cieszyć się z odkrycia niezwykłego przypadku medycznego. Wszystko to odbywało się w obecności pacjenta, który słyszał, widział, czuł. 

W książce zauważyłam zdanie, które budzi moją niechęć do węgierskiego pisarza. To zdanie brzmi następująco: Z protekcjonalną grzecznością gawędzę ze stolarzem, używając pospolitego języka, jak zwykłem rozmawiać z prostymi ludźmi[2]. Oj, jakie brzydkie poczucie wyższości...

---
[1] Karinthy Frigyes, Podróż wokół mojej czaszki (Utazas a koponyam körül), przeł. Górecka Anna, PIW, 2008, str. 47.
[2] Tamże, str. 16.

14 komentarzy:

  1. Poczucie wyższości niezwykle... głupie... Ale sama książka może być naprawdę ciekawa, zważywszy na tematykę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka ciekawa, ale trochę strasznie mi się ją czytało ze względu na szczegółowy, bardzo plastyczny opis operacji.

      Usuń
    2. Książkę widziałem w kilku tanich księgarniach, muszę kiedyś ją przygarnąć, kosztuje dosłownie kilka złotych ;)

      Usuń
    3. Poważnie?! Ale mnie ucieszyłeś tą wiadomością :) Miałam książkę z biblioteki, ale chętnie kupię, jeśli kosztuje tylko kilka zł.

      Usuń
  2. Rzeczywiście wysoko siebie ceni. Ale boję się, ze byłby to bełkot non stop o chorobie, mogłoby coś dziać się obok - wiem, wiem, to było dla niego najważniejsze, ale nie wiem czy aż tak właśnie przez to chciałabym ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, bełkot to nie jest, Karinthy opisał swoje przeżycia związane z chorobą w bardzo rzeczowy sposób. Był odważnym człowiekiem, bo kto poddałby się trepanacji czaszki bez narkozy? Ja na pewno nie :)

      Usuń
  3. O chorowaniu- to ja na razie podziękuję, wystarczy mi rodzinnych przejść. Ale może kiedyś nadejdzie czas na takie tematy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na czytanie książek o chorowaniu trzeba mieć odpowiedni nastrój :)
      Szkoda tylko, że pisarz zmarł w dwa lata po przeprowadzeniu operacji. Przyczyna zgonu - wylew krwi do mózgu.

      Usuń
  4. Pomysł może niezły, ale nie widzę sensu w opisywaniu czegoś takiego. A to zdanie na końcu, zupełnie mnie do autora nie przekonało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla lekarzy i osób chorych taka książka mogła być wielką gratką. W tamtych czasach (rok 1936) operacje mózgu nie były tak powszechne jak teraz. Pacjent przeżył, był przykładem triumfu medycyny.
      To zdanie rzeczywiście źle świadczy o autorze. Nie lubię osób, które rozmawiając z kimś o niższym wykształceniu i biedniejszym przybierają protekcjonalny ton. Jest to po prostu chamskie :)

      Usuń
  5. Niestety, ale tematyka nie dla mnie, a zachowanie autora też zniechęca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jego poczucie wyższości nad robotnikami istotnie jest zniechęcające, ale jako pacjent Frigyes Karinthy był bardzo dzielny i odważny :)

      Usuń
  6. Literaturę węgierską odrobinę poznałem za sprawą László Németha oraz Ákosa Kertésza. Obie pozycje b. przypadły mi do gustu, obie zostały wydane przez PIW. Z kolei prezentowana pozycja pochodzi z serii Biblioteka Babel - rewelacyjna "Drzazga" Zazubrina również została wydana pod tym szyldem. Jeśli jeszcze ostatecznie dodać do tego Twoją recenzję, książka zapowiada się wybornie.

    Choroba, szczególnie ciężka, to piekielnie interesująca sprawa (pomijając fakt, że to także ogromna tragedia), nie tylko z medycznego punktu widzenia. W jednej chwili świat człowieka wali się, a z gruzów pozostaje tylko niewielki wycinek, którego centrum stanowi chory. Odpada wiele obowiązków, czynności, a przez to człowiek może mocniej skoncentrować się na sobie, na swoim dotychczasowym życiu, na przeżyciach. Sprawa jest o tyle interesująca, że o ile chory bada siebie, swój umysł, rozmyśla sporo na własny temat to otoczenie (nie tylko lekarskie) zaczyna go uprzedmiotawiać, redukując go do choroby, na którą cierpi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat nie znam tych węgierskich pisarzy, których wymieniłeś. Kilka książek doskonałej Magdy Szabo, "Los utracony" I.Kertesza, "Kalif bocian" Babitsa, "Spokój" Bartisa, "Chłopcy z Placu Broni" - to cała moja znajomość z literaturą węgierską.
      Tak się składa, że "Drzazgę" mam w domu. Piszesz, że to książka rewelacyjna - a więc w najbliższym czasie przeczytam ją :-)
      Z tym, co napisałeś o chorobie, całkowicie się zgadzam. Personel medyczny, osoby z rodziny, znajomi bardzo często zaczynają traktować chorego nie jak pełnowartościowego człowieka, lecz jak rzecz, czym sprawiają choremu dodatkowy ból.
      "Podróż wokół mojej czaszki" to dobra książka. Syn autora, Ferenc Karinthy, też był literatem :)

      Usuń