Nie skłamię, jeśli napiszę, że „Łoże z baldachimem” to najciekawsza czeska książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam. Długo ją omijałam, bo zniechęcało mnie to łoże w tytule – obawiałam się, że będzie to opowieść o jakiejś rozpieszczonej panience, która bez końca odpoczywa i kaprysi. Tymczasem nic z tych rzeczy. W łożu z baldachimem sypiał chłopiec, który na skutek zawirowań historii z wybrańca losu stał się człowiekiem prześladowanym, uważanym za wroga klasowego. Życie bohatera zostało przedstawione na tle historii i polityki, a czyta się to wspaniale.
Akcja „Łoża z baldachimem” toczy się na dwóch planach czasowych. Paweł, opuszczony przez żonę po piętnastu latach małżeństwa, czeka na telefon od niej. W międzyczasie próbuje zrozumieć, dlaczego ich małżeństwo się rozsypało, i dokonuje rozrachunku ze swoim życiem. Wspomina godziny spędzone na pomaganiu ojcu w prowadzeniu sklepu kolonialnego, pierwsze zauroczenia, prześladowaną Żydówkę, kolegę zesłanego do obozu koncentracyjnego...
Choć Paweł wychowywał się w dobrobycie, od małego był bardzo wrażliwy na krzywdę biedaków. Z przykrością dostrzegał, że jego dziadek wyzyskuje i poniża robotników, że rodzina zatrudnianego przez jego ojca kierowcy żyje w wielkiej nędzy. Podczas gdy kierowca pracował na nędzne grosze, jego trzy malutkie córeczki, półsierotki, całkiem same przesiadywały w nędznej, nieogrzewanej izbie i jadły jakieś resztki.
Paweł pozostaje człowiekiem bezpartyjnym. Nie ulega naciskom, chociaż wyrzucany jest z różnych zakładów pracy i szykanowany. Nawet żona, która wciąż biegała na jakieś zebrania i rozpaczała po śmierci Stalina, nie zdołała go przekonać do jedynej słusznej ideologii. Komuniści z powieści, z wyjątkiem Rudiego, ukazani są jako obłudnicy, którzy pod pozorami walki o równość dbają tylko o własne kariery.
Pasjonująca fabuła, polityka i historia jako tło to atuty powieści Karela Houby. Tytuł uważam za bardzo trafny. Łoże z baldachimem to symbol odwrócenia ról społecznych i zmian, jakie zaszły w Czechosłowacji od czasów międzywojennych do lat siedemdziesiątych, a także obłudy żony bohatera. Paweł słusznie podejrzewa, że żona, która wypomina mu spokojne dzieciństwo i kosztowne łóżko, chętnie by sobie takie sprawiła...
Moja ocena: 5/6.
---
Houba Karel, „Łoże z baldachimem” („Postel s nebesy”), przeł. Witwicka Emilia, PIW, 1978.
Rzeczywiście fabuła jest intrygująca i po tytule też się takiego czegoś nie spodziewałam. Szkoda, ze czeska literatura jest u nas tak mało popularna.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że nie znam zbyt wielu książek czeskich pisarzy :) Najbardziej znany jest mi Ladislav Fuks, czytałam jego cztery książki.
UsuńZapamiętam tytuł na wypadek, gdybym coś dokupowała na allegro :) ślinka mi leci na samą myśl o lekturze, tak to smakowicie opisałaś :)
OdpowiedzUsuńChoć przypuszczam, że Szwejka - dla mnie - nie przebije.
Hm, a ja akurat Szwejka nie polubiłam. Z tym, że próbowałam go czytać chyba z 10 lat temu, teraz może byłoby inaczej, bo gust mi się mocno zmienił :)
Usuń"Łoże z baldachimem" to bardzo, bardzo sympatyczna staroć :)
Zaczynam się przekonywać do książek z serii KIK, jesteś ich najlepszą orędowniczką;) Czeskich pisarzy znam chyba tylko tych najbardziej znanych, Karela Houby nie miałam okazji poznać, ale "Łoże z baldachimem" pięknie zareklamowałaś, więc zapamiętam.
OdpowiedzUsuńWśród książek z serii KIK zdarzają się perełki, ale też niestety plewy. Do dziś nie mogę zapomnieć mojego rozczarowania wydaną w tej serii "Niewolnicą Isaurą".
UsuńZ czeskich książek polecam jeszcze przeuroczą "Hanulkę Jozy" :-)