„Ścieżka nad drogami. Fraktale” to ciekawa, obszerna książka o czasach, kiedy po każdej uczelni, każdym zakładzie pracy i urzędzie snuli się agenci SB. Bohdan Urbankowski pochodził z rodziny AK-owskiej i już od małego żył sprawami „wielkiej polityki”. Słuchał o Powstaniu Warszawskim, o ubekach, o Mickiewiczu, o prześladowaniach AK-owców. Biografia Piłsudskiego służyła mu do nauki czytania. Jako chłopiec odważnie rzucał kamieniami w posąg Świerczewskiego, wykradał i niszczył czerwone szturmówki, starał się brać udział w demonstracjach i należeć do różnych organizacji konspiracyjnych, pisał antyradzieckie wiersze, drukował i rozrzucał ulotki. W międzyczasie jeździł nad morze i w góry, bo nienawiść do komunistycznego systemu nie przeszkodziła matce chłopca wysyłać go na darmowe kolonie.
Najwięcej miejsca w książce zajmują wydarzenia związane z polityką, nie tylko te, w których Urbankowski osobiście brał udział, lecz również zasłyszane. Autor opowiada o Powstaniu Warszawskim, o praskiej wiośnie, o masakrze w Grodnie w roku 1939, o Marcu '68 i wielu innych historycznych datach. Pisze o zapomnianych dziś ofiarach zamieszek, na przykład o Zbyszku Godlewskim i o Ludwiku Piernickim. Niekiedy z goryczą wspomina o autorytetach moralnych współczesnych Polaków. Bo kto dziś pamięta, że żydowski lekarz Marek Edelman „przyłączył się do silniejszych i wraz z całą komunistyczną propagandą ział jadem na bandytów z AK. Bronił nawet AL-owskiego i ubeckiego bandziora Moczara”[1]? Kto myśli o tym, że Kapuściński był kapusiem, a Konwicki „miał na sumieniu kolaborację w czasach stalinizmu”[2]?
Bohdan Urbankowski opisuje też swoje kontakty z agentami SB, do których natrętnej obecności przywykł już od wczesnego dzieciństwa. Często mijało wiele czasu, nim odkrył, że ktoś, kto udawał przyjaciela, donosił na niego. Po otwarciu akt IPN spotkało go wiele niemiłych niespodzianek. Nie przytacza nazwisk tajnych agentów, określa ich pseudonimami. Ale w przypadku Jędrusia podał tak wiele danych – miejsce i rok urodzenia, rodzaj śmierci, opis jego książek, że bardzo łatwo znaleźć nazwisko agenta przez google. Dlaczego Urbankowski nie napisał wprost, kim był Jędruś? Nie wiem, być może chciał, by czytelnik pobawił się w detektywa.
„Ścieżka nad drogami. Fraktale” to książka nie tylko o konspiracji i represjach, lecz także o mieście dzieciństwa, czyli o Bytomiu, o pierwszych próbach literackich i o erotycznych przygodach. Czasami autor chwali się wyczynami, które mogą budzić w czytelniku niechęć. Na przykład przez jakiś czas każdemu „wieśniakowi” (to określenie Urbankowskiego, nie moje) kupującemu więcej niż tonę węgla kradł 80 kg. Książka jest gruba, bardzo gruba – prawie 500 stron. Napisana została zwyczajnym językiem, bez udziwniania i metaforyzowania, do czego często skłonni są poeci, a Urbankowski to przecież poeta. W tekst wspomnień autor wplótł liczne wiersze oraz poematy napisane w różnych okresach życia.
---
[1] Urbankowski Bohdan, „Ścieżka nad drogami. Fraktale”, Wydawnictwo M, 2013, str. 29.
[2] Tamże, str. 381.
Najwięcej miejsca w książce zajmują wydarzenia związane z polityką, nie tylko te, w których Urbankowski osobiście brał udział, lecz również zasłyszane. Autor opowiada o Powstaniu Warszawskim, o praskiej wiośnie, o masakrze w Grodnie w roku 1939, o Marcu '68 i wielu innych historycznych datach. Pisze o zapomnianych dziś ofiarach zamieszek, na przykład o Zbyszku Godlewskim i o Ludwiku Piernickim. Niekiedy z goryczą wspomina o autorytetach moralnych współczesnych Polaków. Bo kto dziś pamięta, że żydowski lekarz Marek Edelman „przyłączył się do silniejszych i wraz z całą komunistyczną propagandą ział jadem na bandytów z AK. Bronił nawet AL-owskiego i ubeckiego bandziora Moczara”[1]? Kto myśli o tym, że Kapuściński był kapusiem, a Konwicki „miał na sumieniu kolaborację w czasach stalinizmu”[2]?
Bohdan Urbankowski opisuje też swoje kontakty z agentami SB, do których natrętnej obecności przywykł już od wczesnego dzieciństwa. Często mijało wiele czasu, nim odkrył, że ktoś, kto udawał przyjaciela, donosił na niego. Po otwarciu akt IPN spotkało go wiele niemiłych niespodzianek. Nie przytacza nazwisk tajnych agentów, określa ich pseudonimami. Ale w przypadku Jędrusia podał tak wiele danych – miejsce i rok urodzenia, rodzaj śmierci, opis jego książek, że bardzo łatwo znaleźć nazwisko agenta przez google. Dlaczego Urbankowski nie napisał wprost, kim był Jędruś? Nie wiem, być może chciał, by czytelnik pobawił się w detektywa.
„Ścieżka nad drogami. Fraktale” to książka nie tylko o konspiracji i represjach, lecz także o mieście dzieciństwa, czyli o Bytomiu, o pierwszych próbach literackich i o erotycznych przygodach. Czasami autor chwali się wyczynami, które mogą budzić w czytelniku niechęć. Na przykład przez jakiś czas każdemu „wieśniakowi” (to określenie Urbankowskiego, nie moje) kupującemu więcej niż tonę węgla kradł 80 kg. Książka jest gruba, bardzo gruba – prawie 500 stron. Napisana została zwyczajnym językiem, bez udziwniania i metaforyzowania, do czego często skłonni są poeci, a Urbankowski to przecież poeta. W tekst wspomnień autor wplótł liczne wiersze oraz poematy napisane w różnych okresach życia.
---
[1] Urbankowski Bohdan, „Ścieżka nad drogami. Fraktale”, Wydawnictwo M, 2013, str. 29.
[2] Tamże, str. 381.
Poważnie zastanawiałam się nad tą książką, nie wiedziałam czego do końca się spodziewać. Cieszę się, że trafiłam na Twoją recenzję, bo teraz znacznie rozjaśniła mi w głowie...
OdpowiedzUsuńOlu, dużo, dużo polityki, do tego dużo wierszy i poematów autora. Książka dla cierpliwych czytelników, bo o wszystkich wydarzeniach autor pisze w sposób bardzo szczegółowy :)
UsuńDziękuję:)
UsuńLektura przede mną, ale brak mi w twojej wypowiedzi emocji czy oceny. Warto/nie warto? Dobre/niedobre? Cenię autora na podstawie dotychczasowych lektur i liczę na to, że nie stracę czasu...
OdpowiedzUsuńKsiążkowcu, jeśli nie masz tej książki, nie kupuj, chętnie się z Tobą zamienię na jakąś inną, którą czytałaś i która Ci się nie podoba. Podaj mi tylko adres na maila :-)
UsuńA jeśli chodzi o emocje, cóż, życiorysy osób związanych z polityką nigdy nie wywołują we mnie większych emocji, taka już jestem i nic na to nie poradzę. Czytałam ją tak, jak się czyta encyklopedię - z ciekawością, ale bez emocji.
To książka z polityką w roli głównej, więc dużo tu zależy od poglądów czytelnika. Jeśli ktoś podziela poglądy autora, powinien być zadowolony, bo nie jest to książka napisana źle.
Już mam:( Byłam zaciekawiona dawno temu lekturą "Czerwonej mszy", a później szkicami o Herbercie. Te ostatnie to delicje! Trochę zaniepokoił mnie twój wpis, ale dam szansę. Tylko po kolei...
UsuńWobec tego życzę miłej lektury i czekam na recenzję :) Nie wiem, dlaczego zaniepokoił Cię mój wpis, starałam się napisać, o czym książka jest, by czytelnik sam mógł zdecydować, czy czytać, czy nie. Szkice o Herbercie będę mieć na uwadze, jak również książkę pt. "Dostojewski: Dramat humanizmów", bo Dostojewski to jeden z moich ulubionych pisarzy.
UsuńPrzy okazji podglądam - zainteresowały mnie te delicje o Herbercie - poszukam i dziękuję:)
UsuńJa wspominam tę książkę bardzo dobrze, chociaż też nie jest to do końca moja tematyka, a jednak autor mnie zaciekawił. Sporo jest w tej książce prywatnych historii autora i to one najbardziej mnie zachwyciły.
OdpowiedzUsuńCzytałam Twoją recenzję :) Prywatne historie oraz opowieści o losach krewnych to najciekawsze fragmenty książki. A najmniej podobały mi się wiersze autora.
UsuńMolesław sprezentowała mi tę książkę. Jestem jej bardzo ciekawa. Czeka na mojej półce. Wybacz, ale nie będę czytać twojej recenzji, może dopiero jak przeczytam utwór.
OdpowiedzUsuńNa Twój blog zaglądam dosyć często, więc na pewno nie przegapię recenzji :)
UsuńTa polityczna część mnie zniechęca, tę wspomnieniową chętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńCzęść wspomnieniową lepiej się czyta niż polityczną. A w ogóle najwcześniejsze wspomnienia Urbankowskiego to migawki z czasów drugiej wojny :)
Usuń