26.05.2023

„To nie ja” Karmele Jaio

Najnowsza książka wydana w Serii z Żurawiem nosi tytuł „To nie ja” i składa się z opowiadań. Ich autorka, Karmele Joio, pochodzi z Kraju Basków i tam też mieszkają bohaterki. Wszystkie są do siebie w pewien sposób podobne – przekroczyły czterdziestkę, czują się niespełnione i desperacko pragną wydostać się z mielizny, na której utknęły. Autorka pokazuje te kobiety w chwilach, kiedy nabierają przekonania, że odżywa w nich to, co było od dawna uśpione. To ożywienie wynika z różnych powodów – jedna z pań przeprowadza się na nowe, eleganckie osiedle, druga załatwia formalności adopcyjne, trzecia zapisuje się kurs prowadzony przez przystojnego mężczyznę, czwarta nieoczekiwanie spotyka malarza, który fascynował ją w młodości, piąta wybiera się na Ibizę do dawnej przyjaciółki, szósta podkrada synowi haszysz i zaczyna go palić, kolejna uwalnia się spod władzy agresywnego męża, a jeszcze inna uświadamia sobie, że w naszych czasach kobieta może korzystać z zabiegów upiększających i być atrakcyjna w różnych okresach życia, podobnie jak szklarniowe truskawki są smaczne przez cały rok. Kilka z tych ogarniętych szałem bohaterek budzi podziw, kilka zaś wypada żałośnie. 

Spośród czternastu opowiadań największe wrażenie wywierają „Ultradźwięki”, „Krzyk” oraz „Kwietniowe słońce”. Bohaterka tego pierwszego, singielka, wbrew woli otoczenia zamierza adoptować czarnoskórą dziewczynkę. Autorka ukazuje tu ogromne emocje towarzyszące temu wydarzeniu oraz stawia pytanie, od kiedy bohaterka może uważać się za matkę. „Krzyk” to historia o mężatce, która w dzień chodzi do pracy, a nocami w  kąciku wygospodarowanym w salonie, bo własnego pokoju nie ma, pisuje powieści. Ale od jakiegoś czasu jej mąż zamiast spać ogląda mecze. I choć nakłada słuchawki, choć usiłuje tłumić krzyki, gdy pada gol, to i tak bohaterce to przeszkadza, bo pisanie w czyjejś obecności to już nie to... A „Kwietniowe słońce” ma akcję osadzoną podczas pandemii. Ale próżno w nim szukać narzekań, opisów strachu bądź grozy, bo bohaterka w okresie kwarantanny czuje się szczęśliwsza i bezpieczniejsza niż przedtem. Przez wiele lat stroniła od ludzi, przypominała samotną wyspę, teraz nawiązuje przyjaźń z sąsiadką, zaczyna wierzyć, że jeszcze odżyje i oczywiście cieszy się, że jej agresywny były mąż nie może opuszczać swego domu. „Kryzys sparaliżował świat, taki, jakim znałaś go do tej pory. Albo tchnął życie tam, gdzie coś umierało”*.

W kilku opowiadaniach pojawia się narracja drugoosobowa, raczej rzadko stosowana przez autorów. Wszystkie teksty są napisane zwięźle, pozbawione dygresji, jednotematyczne, wiele ma zaskakujące, nieco przewrotne zakończenia. Karmele Jaio nie unika opisywania sytuacji intymnych, pokazuje bohaterki w trakcie nocy spędzanej w nowo poznanym mężczyzną, w chwili samotnego zaspokajania się słuchawką od prysznica, podczas mammografii czy robienia depilacji laserowej. Mało w tych opowiadaniach kolorytu lokalnego, dużo za to żalu za utraconą młodością i niewykorzystanymi szansami, dużo marzeń o odzyskaniu życia, którego postacie z różnych powodów nie zakosztowały za młodu, bo musiały na przykład wychowywać dzieci, ugrzęzły w nudnej codzienności albo po prostu nie interesowały się przyjemnościami. Narratorka „Peritas en dulce” sama przyznaje, że kiedyś skupiała się tylko na zdobywaniu wiedzy i dopiero teraz, gdy jej piersi obwisły, rozpaczliwie pragnie być ładna i pożądana.

* Kamele Jaio, „To nie ja”, przeł. Maja Gańczarczyk, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2023, s. 127

25 komentarzy:

  1. Na pewno są wśród czytelników miłośnicy zbioru opowiadań. Ja czasami po takie książki też sięgam, ale raczej wybieram dłuższe formy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię i dłuższe formy, i krótsze, ale te drugie niestety szybko ulatują mi z pamięci. :)

      Usuń
  2. Dokładnie tak jak piszesz ulotność opowiadań to ich najsłabsza strona. Trzeba naprawdę nie lada talentu, aby taki mini dziełko pozostało w pamięci. A może trzeba je czytać pojedynczo nie razem z innymi. Opowiadanie Ikar Iawszkiewicza pamiętam jakbym czytała je przed chwilą, a te czytane łącznie z innymi ulatują z pamięci. Koleżanka przypominała mi ostatnio treść opowiadań, o których pisałam kilka lat temu, znała je niemal na pamięć, bo zrobiły na niej takie wrażenie, że je sama przeczytała, a ja niemal pokłóciłam się z nią, że ja czegoś takiego ani nie czytałam, ani o tym nie pisałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też dobrze pamiętam „Ikara”, choć mnie nie zachwycił. O wiele bardziej przypadła mi do gustu „Brzezina”. Może rzeczywiście nie trzeba czytać całych zbiorków na raz, tylko wybierać pojedyncze opowiadania. Ze zdumieniem zauważam, że często zdarza mi się nie pamiętać treści opowiadań, które wywarły na mnie wielkie wrażenie, a pamiętam te, które uznałam za słabsze. Pamięć to zagadkowa sprawa. :)

      Usuń
  3. Chcę być szklarniową truskawką ;D Tylko brak funduszy stoi między mną a zabiegami upiększającymi/odmładzającymi. No i poczucie, że jestem młoda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze byłoby, żeby mężczyźni patrzyli na kobiety jak na szklarniowe truskawki. :) Ale niestety kobiety czterdziestoletnie, nie mówiąc już o starszych, są dla mężczyzn niewidzialne. Koleżanka bohaterki tego opowiadania o truskawkach mówi, że kobiety czterdziestoletnie są w takim wieku, że gwiżdże na nie już tylko pociąg pospieszny...

      Usuń
    2. Według mnie atrakcyjny człowiek płci dowolnej zawsze ma powodzenie. A ten... mniej atrakcyjny odpowiednio mniejsze i nie ma znaczenia, czy jest młody, czy nie. Nie wątpię, że są mężczyźni, którzy interesują się wyłącznie młodszymi dziewczynami, ale ilu ma u nich szanse? ;) Mogą sobie tylko pofantazjować.

      Usuń
    3. Naprawdę chciałabym, żebyś miała rację. :) Ale z moich obserwacji wynika, że powodzenie z wiekiem maleje, a im młodsza kobieta, tym atrakcyjniejsza. To dlatego kobiety próbują różnymi sposobami się odmłodzić, dlatego panuje przekonanie, że kobiety nie wypada pytać o wiek, i dlatego na ekspedientki w butikach, modelki, prezenterki telewizyjne itd. zatrudniane są niemal wyłącznie młode dziewczyny.

      Usuń
    4. Pewnie w jakimś stopniu obie mamy. Widzę (szczególnie w komentarzach pod art. sponsorowanymi) facetów, którzy próbują wmawiać kobietom, że po 30. to już "ściana", nikt ich nie chce etc., ale nie widzę, żeby miało to przełożenie na prawdziwe życie. Są podejrzanie zajadli zwłaszcza pod tekstami o związkach kobiet z młodszymi albo o rozwodach po 50. Strasznie ich to boli, jakby czuli się osobiście dotknięci ;) Świat się zmienia, nic na to nie poradzą. Po 30. dalej żyjemy, chcemy cieszyć się życiem, kończyć nieudane związki, romansować z młodszymi facetami, zaczynać nowe kariery... Nie pora na starość, kiedy przed nami co najmniej drugie tyle życia :)

      Ewentualnie jestem zaczadzona "zachodnią propagandą" i siedzę w bańce ;) Ale skoro wszystko, co złe, przychodzi do nas z Zachodu, w końcu i to dotrze.

      Usuń
    5. A tak, sporo facetów wpada w złość na widok kobiety, która zamiast „godnie” się starzeć, próbuje robić coś ciekawego: mieć romans, pójść na basen, nauczyć się czegoś nowego czy choćby przy upalnej pogodzie włożyć krótką sukienkę. Dziś rano widziałam panią w wieku emerytalnym, która miała na sobie krótkie spodenki i jechała hulajnogą elektryczną. Bardzo się to nie spodobało pewnemu facetowi, który zaczął rozglądać się po ludziach i podśmiewywać: „A to co za jedna? Co ona sobie myśli, że jest nastolatką?”. Ale na szczęście nikt go nie poparł. :)

      Usuń
    6. To chyba idealny przykład dziadersa :) Nieważne, ile miał lat, mentalnie grzyb. Przypomniały mi się komentarze pod filmikiem ze starszymi paniami (ok. 80+), które robiły sobie makijaż. Nie pamiętam dokładnie, czy chodziło o coś więcej, kojarzę tylko, że nakładały sobie róż i szminkowały usta. Były takie radosne, aż miło się na nie patrzyło. Za to pod spodem... Masa wypowiedzi o starych wariatkach, które cieszą się nie wiadomo z czego. Ech, szkoda gadać. Myślę, że nie ma co się przejmować czy próbować takim cokolwiek tłumaczyć. Olewać, robić swoje i cieszyć się życiem. A oni niech się marynują swoim jadem.

      Usuń
    7. Swoją drogą to fascynujące, ile osób uważa, że odpowiednie zajęcia dla starszej pani to chodzenie do kościoła i pilnowanie wnuków. No, może jeszcze pielęgnowanie roślin i czytanie romansów. Podpisuję się pod Twoim komentarzem i sama mam zamiar na starość nie odmawiać sobie przyjemności: przesiadywać przed komputerem, jeździć rowerem itd. :)

      Usuń
  4. Niestety nie przepadam za opowiadaniami, ale jednocześnie wydaje się, że przedstawiane w nich historie są bardzo ciekawe i niekoniecznie typowe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, te historie są nietypowe, a niektóre nawet lekko szokujące, bo dla autorki nie ma tematów tabu. :)

      Usuń
  5. Raczej nie sięgnę przede wszystkim dlatego, że nie przepadam za opowiadaniami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, każdy lubi coś innego. :) Ja od dobrych paru lat czuję wręcz wstręt do książki, która ma więcej niż pięćset stron. Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni...

      Usuń
  6. Troszkę szkoda, że mało jest w tych opowiadaniach kolorytu lokalnego. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram, bo Kraj Basków to intrygujące miejsce i szkoda, że nam, czytelnikom spoza tego regionu, nie będzie dane go bliżej poznać za sprawą tego zbioru opowiadań.

      Usuń
    2. Kolorytu lokalnego i ciekawostek historycznych dotyczących Kraju Basków rzeczywiście jest tu niewiele, autorka nie zawraca sobie głowy tymi szczegółami, całkowicie skupiając się na pokazaniu sytuacji czterdziestoletnich kobiet. Odniosłam wrażenie, że ten kraj niczym od naszego się nie różni, ludzie żyją w takich samych warunkach i mają takie same problemy jak my. :)

      Usuń
  7. Po opowiadania sięgam rzadziej niż po powieści, ale nawet je lubię. Chociaż rzeczywiście po jakimś czasie ulatują mi z pamięci, nawet jeśli w momencie czytania zrobiły na mnie duże wrażenie.

    Mam przeczucie, że zbiór, o którym piszesz mógłby mnie zaciekawić. Czy zapaść w pamięć na dłużej - nie wiem, ale chyba coś w tym poszukiwaniu przez bohaterki szczęścia, w tym odżywaniu, bym coś dla siebie znalazła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam do opowiadań takie samo podejście jak Ty. :) Myślę, że teksty Karmele Jaio najbardziej trafią do kobiet, które są lub były mężatkami, a także do tych, które są już matkami. Autorka bardzo dobrze pokazuje, że takie kobiety czują się puste, niepotrzebne, niepełne, okradzione z młodości, pozbawione czegoś, co im jest bardzo potrzebne. Z jednej strony są to smutne opowiadania, z drugiej optymistyczne, bo wiele bohaterek walczy o poprawę swojej sytuacji.

      Usuń
    2. To muszę poczekać do 30 czerwca, wtedy stanę się mężatką :)) Chociaż mam nadzieję, że nigdy nie będę czuła się tak jak bohaterki opowiadań

      Usuń
    3. Ha, powinnam dopisać, że książka najbardziej trafi do kobiet, które są mężatkami z długim stażem. :) Na szczęście nie wszystkie mężatki mają uczucie, że ugrzęzły w nudnym związku i beznadziejnej codzienności, i wiele potrafi zerwać taki związek.

      Usuń
    4. Zaciekawiło mnie to, więc się podpinam. Chodzi bardziej o długi staż związku, czy jednak konkretnie o małżeństwo?

      Usuń
    5. Trudne pytanie. :) Chyba jednak chodzi o małżeństwo, bo wydaje mi się, że związek partnerski łatwiej jest zakończyć niż małżeński.

      Usuń