4.10.2021

„Wszystko powiem Lilce!” Henryk Lothamer

 

Dziesięcioletni Antolek, piętnastoletnia Lilka oraz siedmioletnia Irka, bohaterowie powieści „Wszystko powiem Lilce!”, od wielu miesięcy mieszkają sami, bez opieki nikogo dorosłego. Czy to możliwe? Owszem – bo akcja dzieje się tuż po zakończeniu wojny. Dziadkowie rodzeństwa zginęli od wybuchu bomby, tatę Niemcy rozstrzelali, a mama podczas powstania wyszła z domu i już nie wróciła. Od tamtej pory dzieci muszą same sobie radzić – zdobywać jedzenie, przynosić wodę z odległej studni i przede wszystkim pilnować, by nikt nie odebrał im mieszkania. Jeśli zostaną zabrane do sierocińca, stracą je. Tymczasem im bardziej stabilizuje się życie w Warszawie, z tym większą starannością pracownicy opieki społecznej wyłapują samotne dzieci. Antolek wie, że to tylko kwestia czasu, kiedy zostanie rozłączony z siostrami, i bardzo się tej chwili boi.

Lilka całymi dniami jest zajęta – gotuje, sprząta, pracuje jako praczka. W tym czasie jej młodsze rodzeństwo biega bez dozoru. Z Irką to jeszcze pół biedy, bo rzadko opuszcza podwórze, ale Antolek, lekceważąc zakazy starszej siostry, z upodobaniem biega po gruzowiskach, szukając węgla, konserw albo po prostu bawiąc się z kolegami. Niby wie, że to niebezpieczne, ale chęć penetrowania ruin jest w nim silniejsza niż rozsądek. O niektórych jego przygodach aż strach czytać – chłopiec wchodzi na przykład do budynku z zawalonymi ścianami i schodami, próbuje przechytrzyć szabrowników, zagląda do leja, w którym leży mnóstwo bomb i pocisków. 

Henryk Lothamer, autor tej książki, wspaniale wykreował postacie dzieci. Każde z nich jest inne. Antolek to cwaniaczek skłonny do ryzykanctwa, ale też do wielkiego poświęcenia. Urocza, rezolutna Irka ma brzydką skłonność do skarżenia się na brata. Lilka tak się wczuła w rolę matki, że wprowadziła nieznośny rygor i ciągle krzyczy, a nawet bije rodzeństwo; boją się jej nawet okoliczni chuligani. Czternastoletni Szmaja, który podczas zabawy niewypałem stracił prawą rękę, nie pozwala, by ktokolwiek się nad nim litował i sam też się nad sobą nie użala. Nie ma na to czasu, jest jedynym żywicielem dogorywającej na gruźlicę matki. Chłopcy z powieści nie są zbyt uczciwi, potrafią żerować na czyimś dobrym sercu, kraść. Autor nie idealizuje ani tych dzieci, ani dorosłych. Dorośli są różni – obok okrutnych szabrowników czy kobiet, które na symbolicznym grobie ojca Antolka urządzają miejsce plotek, pojawia się tu życzliwa sąsiadka oraz wojskowy częstujący małych łobuziaków zupą. 

„Wszystko powiem Lilce!” to piękna, wzruszająca książka, którą czyta się ze łzami w oczach, żałując dzieci takich jak Antolek, Szmaja czy tytułowa Lilka, dzieci biegających po gruzowiskach, bawiących się niewybuchami, obciążonych pracą i odpowiedzialnością ponad siły. Autor pisze o nich rzeczowo, bez sentymentu. Jest to też pełna szczegółów obyczajowych opowieść o Warszawie z okresu powojennego, kiedy to ludzie zaciekle walczyli o wszystko – o dach nad głową, rower czy choćby o zwykłe wiadro na wodę. W jednej z ciekawszych scen Lothamer ukazuje wyprawę do Śródmieścia, w innej – ratowanie tonących szczeniąt, a w jeszcze innej starcie chłopców z wrogich gangów, bo w książce dzieci mieszkające w mokotowskich kamienicach nietkniętych przez bomby i dzieci koczujące wśród ruin nienawidzą się wzajemnie. Lothamer miał niewątpliwie wielki talent, bo opisane przez niego wydarzenia mocno działają na wyobraźnię i ani przez chwilę nie nudzą. Powieść klasyfikowana jest jako młodzieżówka, ale ze względu na okrucieństwo niektórych scen nadaje się może bardziej dla dorosłych niż dla dzieci. 

Moja ocena: 5/6.

---
Henryk Lothamer, „Wszystko powiem Lilce!”

10 komentarzy:

  1. Wygląda interesująco, może gdyby nie te brutalne sceny nadawałaby się bardziej na szkolną lekturę niż Chłopcy ze Starówki. Przypominasz kompletnie zapomnianego pisarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat nie znam „Chłopców ze Starówki”, ale chyba przeczytam, bo lubię książki o dzieciach z okresu wojennego lub powojennego. Bardzo podobały mi się „Tarnina” Szczygła, „Krzyż Południa” Krzysztonia... Dzieci z „Wszystko powiem Lilce” mieszkały najprawdopodobniej na Mokotowie.

      A jeśli chodzi o Lothamera, Piotr z bloga Zacofany w Lekturze niedawno pisał o innej jego książce. :)

      Usuń
  2. Ja niewiele pamiętam Chłopców ze starówki- byli moją lekturą w podstawówce, wtedy mi się podobali i nie zauważałam, że pisani byli tak, aby ówczesna władza była usatysfakcjonowana. Ciekawe jak odebrałabym dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może ja ją kiedyś czytałam, tylko nie pamiętam? Sprawdzę. :)

      Usuń
  3. Kojarzę tytuł, więc musiałam go czytać w zamierzchłej przeszłości, ale bez recenzji nie potrafiłabym powiedzieć, o czym to było. Szkoda, że tak rzadko sięga się po starsze książki, tylko gania za nowościami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, szkoda, bo starsze książki bywają bardzo ciekawe. Kiedy natrafiam na jakiś dobry staroć, to zawsze żałuję, że tak mało osób jest nim zainteresowanych. :)

      Usuń
  4. Ogromnie mnie zaciekawiłaś tą książką - najbardziej interesuje mnie to powojenne tło, obraz odbudowującej się z gruzów Warszawy. Z tego, co piszesz, z powieści byłby niezły materiał na serial.

    P.S. Właśnie sprawdziłem - utwór w 1984 roku doczekał się filmowej ekranizacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że powstała ekranizacja. :) A Warszawy jest w książce dużo. Bardzo ciekawy był na przykład opis wycieczki do Śródmieścia. Podczas tej wycieczki Antolek po raz pierwszy zobaczył intensywny handel uliczny, kuchnie wojskowe, no i przeżył pewną mrożącą krew w żyłach przygodę.

      Usuń
  5. Książka wydaje się bardzo interesująca. Dobrze, że przypominasz autorów całkiem zapomnianych. :) Z powieści dla młodzieży dziejących się tuż po wojnie kojarzę tylko "Słoneczniki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, jest bardzo interesująca. Jest w niej mnóstwo szczegółów obyczajowych. Dowiedziałam się na przykład, jaki wtedy był kłopot ze zdobyciem wody – Antolek codziennie musiał dźwigać ją z odległego źródełka, a przedtem stać w długiej kolejce. „Słoneczników” jeszcze nie czytałam, ale chyba się z nimi zapoznam. :)

      Usuń