Pani McGinty, tytułowa bohaterka powieści Agathy Christie, była ubogą wdową, niczym się niewyróżniającą, niemającą tajemnic ani namiętności. Kto by przypuszczał, że właśnie ona zostanie zamordowana? A jednak tak się stało. Inspektor Spence zebrał materiał dowodowy, z którego wynika, że zabił ją bezrobotny, niesympatyczny James Bentley. Podejrzany trafia do aresztu, otrzymuje wyrok śmierci. Inspektor jednak nie czuje się usatysfakcjonowany tą karą, coś go dręczy, coś niepokoi. Najchętniej kontynuowałby śledztwo, ale ponieważ brakuje mu czasu, prosi o pomoc Herkulesa Poirota. Starszy pan przyjmuje zlecenie i nawet nie zażądawszy zapłaty, energicznie zabiera się do pracy. Przyjeżdża do Broadhinny, czyli do miejscowości, w której popełniono zbrodnię, obserwuje ludzi, zadaje pytania. Nie zataja swojej tożsamości, wprost przeciwnie, przedstawia się jako wybitny detektyw, chcąc w ten sposób zaniepokoić prawdziwego mordercę. Zachowuje się jak myśliwy, który w trakcie polowania oddaje strzały w powietrze, płosząc nie tylko upatrzonego ptaka, ale też wszystkie inne znajdujące się w pobliżu.
Ofiara uchodziła za odpowiedzialną i uczciwą, a przy tym nieco wścibską, ale bogatsi sąsiedzi, u których najmowała się do sprzątania, przymykali na tę wadę oko, wychodząc z założenia, że służąca musi trochę popodsłuchiwać i pogrzebać w cudzych rzeczach, inaczej umarłaby z nudów. Z kolei o oskarżonym mieszkańcy Broadhinny nie mają nic dobrego do powiedzenia. „Niesympatyczny facet. Nerwowy. Nie patrzy człowiekowi w oczy. Zerka tak jakoś z boku”. „Nigdy mi się nie podobał. Łaził i mamrotał do siebie”. „Nikomu nie mógłby się podobać”. „Skryty, przebiegły, podstępny, w rozmowie nieuprzejmy i mrukliwy”. „Bez ikry”. Nawet Poirot czuje się zirytowany jego nijaką osobowością, egocentryzmem i apatią. Mimo że dzień wykonania kary śmierci zbliża się szybkimi krokami, skazaniec nadal nie okazuje żywszych uczuć, nie wpada też na pomysł, by podziękować Poirotowi za próby ratunku. A ten im bardziej nie lubi oskarżonego, tym mocniej utwierdza się w przekonaniu o jego niewinności.
Na początku książki Poirot sprawia wrażenie zdziecinniałego – łaknie pochwał, jego ulubiony punkt dnia to jedzenie obiadu. A potem okazuje się, że tego starszego pana nie należy lekceważyć, że pod powłoką nieatrakcyjności kryje się wspaniale pracujący mózg. Poirot nie tylko umie zastawiać sidła na przestępców i kojarzyć fakty, ale też, jeśli tego wymaga dobro śledztwa, wytrzymuje pobyt w złych warunkach. A tak się składa, że warunki w Broadhinny są bardzo, bardzo złe. Właścicielka pokoju wynajmowanego przez Poirota to kobiecina miła, ale całkowicie nieodpowiedzialna i niezorganizowana. Agatha Christie buduje kilka zabawnych scenek z udziałem tej gospodyni, dzięki czemu do powieści wpada sporo humoru.
Akcja toczy się w powojennej Anglii, kiedy to wiele bogatych przedtem rodzin nie ma pieniędzy na utrzymanie swoich wielkich domów, ludzie masowo zmieniają miejsce zamieszkania, a ci, którzy latami tkwią w tych samych miejscowościach, już nie mogą mieć pewności, że ich nowi sąsiedzi na pewno są tak zacnymi ludźmi, za jakich się podają. Podczas wojny wiele dokumentów i zdjęć uległo zniszczeniu, dzięki czemu różni oszuści z łatwością mogą ukrywać swoją wstydliwą przeszłość czy niskie pochodzenie, a nawet zmienić tożsamość. „To takie wygodne być wojenną wdową. Można zjawić się wszędzie ze smutną miną i w żałobie po jakimś dzielnym młodym lotniku. Nikt nie śmie zadawać pytań”*.
„Pani McGinty nie żyje” bardzo ładnie przetrwała próbę czasu. Nic w niej nie razi, ani treść, ani język, ani styl. Autorka pisze sprawnie i z życiem, wzbogacając opisy śledztwa licznymi ciekawostkami obyczajowymi. Czyta się tę książkę z ciekawością – i szybko, bo Królowa Kryminałów nie rozwodzi się nad prywatnym życiem detektywa ani mordercy, jak to mają w zwyczaju współcześni pisarze, nie wprowadza wątków niezwiązanych ze śledztwem. Na pewno jeszcze po „Agatkę” (bo tak nazywają tę autorkę jej miłośnicy) sięgnę.
* Agatha Christie, „Pani McGinty nie żyje”, przeł. Ewa Życieńska, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2006, s. 174
Uwielbiam Poirota :)
OdpowiedzUsuńA ja na początku uznałam go za zdziecinniałego, ale szybko zmieniłam zdanie. :) To było moje pierwsze spotkanie z Poirotem. Na pewno będą kolejne, bo książka mi się podobała.
UsuńDawno już nie czytałam żadnej książki tej autorki. Chyba czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńJeśli nie znasz „Pani McGinty nie żyje”, to bardzo polecam. To jedna z tych książek, które się nie starzeją. :)
UsuńBardzo lubię Agathę. Mam kilka ulubionych tytułów, do których co jakiś czas wracam. Uważam, że jest ponadczasowa.
OdpowiedzUsuńJa na razie niewiele jej książek przeczytałam, właściwie tylko dwie, ale na pewno sięgnę po więcej. Mam chęć na którąś z Herkulesem Poirotem. :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńTyle słyszałam o Agatce i jej twórczości, a sama nie miałam okazji nic z pod jej pióra przeczytać. Może ten tytuł będzie odpowiedni, na pierwsze zapoznanie się z twórczością autorki :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Ta powieść jest bardzo ciekawa, ale „Samotna wiosną” też mnie oczarowała. Obie nadają się na pierwsze spotkanie z autorką. :) Na razie czytałam tylko te dwie książki Królowej Zbrodni (chyba dwie, bo może kiedyś coś jeszcze czytałam i zapomniałam o tym).
UsuńPamiętam, że lubiłam oglądać serial o Herkulesie :) Z książek na pewno mam za sobą tę o dwunastu pracach. Nie kojarzę tytułu, ale bardzo dobrze mi się ją czytało. Sam bohater kojarzył się właśnie z lekkim narcyzem, żądnym atencji, a jednocześnie człowiekiem, którego nie należy lekceważyć.
OdpowiedzUsuńChyba za jakiś czas wybiorę którąś z książek pani Christie, żeby przypomnieć sobie, co jeszcze mi się podobało :)
O właśnie, on jest taki, jak piszesz – lekki narcyz, żądny atencji, a jednocześnie człowiek, którego nie należy lekceważyć. :) Ja mam w planach jeszcze takie książki autorki: „Dom zbrodni”, „Morderstwo odbędzie się”, „I nie było już nikogo”, „Śmierć na Nilu”. Polecił mi je pewien miłośnik twórczości Christie.
UsuńLubię książki Agathy Christie. Część przeczytałam, parę przesłuchałam w wersji audiobooków lub poznałam oglądając ekranizacje. Sporo wciąż przede mną. Tej jeszcze nie czytałam. ;)
OdpowiedzUsuńNo tak, sporo, bo autorka napisała ich bardzo dużo. :) Podobno nie wszystkie są dobre – ale tak to bywa z autorami, którzy są bardzo płodni. „Pani McGinty nie żyje” jest tak ciekawa, że nie mogłam się od niej oderwać, więc zachęcam do przeczytania.
UsuńKiedyś czytałam książki Christie po kolei (jak stały w bibliotece^^), ale lektura tej mnie ominęła i chyba muszę nadrobić, bo wygląda na to, że warto!
OdpowiedzUsuńWarto, jest bardzo ciekawa, możliwe, że to jedna z najlepszych powieści tej autorki. :)
UsuńPoirot swą megalomanią mógłby drażnić, a jednak wzbudza sympatię. Dawno już nie czytałam Agaty i chętnie sięgnę po kolejny kryminał.
OdpowiedzUsuńJest megalomanem, ale jednocześnie bardzo dobrym detektywem. :) Trochę szkoda, że autorka nie napisała więcej o jego prywatnym życiu, ale rozumiem, że kiedyś kryminały pisało się inaczej niż teraz.
UsuńPrędzej czy później, ale z całą pewnością przeczytam tę książkę :)
OdpowiedzUsuńJest bardzo ciekawa, zachęciła mnie do poznawania kolejnych książek autorki.:)
UsuńUwielbiam Christie! ♥ Tej powieści jednak jeszcze nie znam. A swoją drogą Poirot jest właśnie taki zadufany w sobie i przekonany o własnej wielkości, ale to nie zmienia faktu, że świetnie potrafi łączyć różne elementy zagadki i rozgryzać rozwiązania jak nikt inny :)
OdpowiedzUsuńSkoro nie znasz, koniecznie przeczytaj! Jest bardzo dobra, dzięki niej polubiłam kryminały Christie. Tak, Poirot rozgryza rozwiązania jak nikt inny. A że ma wady? Każda udana postać literacka musi jakieś mieć, bo gdyby nie miała, uważalibyśmy ją za nieprawdziwą, wyidealizowaną. :)
Usuń