Nikt nie chce się dać nabrać, ale wszyscy lubią historie o tych, których nabito w butelkę[1] – tak zaczyna się książka Lydii Pyne zatytułowana „Prawdziwe fałszerstwa”. Nie jest to powieść, lecz literatura popularnonaukowa podejmująca niełatwy temat kopiowania dzieł sztuki, listów, stanowisk archeologicznych, zapachów, klejnotów i innych rzeczy. Autorka nie zajmuje się jedynie tą odmianą fałszerstw, która dotyczy nieprawdziwych (propagandowych) wiadomości. Pisze o sprawach, które budziły i do dziś budzą wiele kontrowersji, a więc na przykład o dziełach Hiszpańskiego Fałszerza, o kamieniu z Peckham, najpierw uważanym za podróbkę, a potem za ceniony eksponat, o nakręcaniu filmów przyrodniczych. Zastanawia się też, czy kopie są potrzebne, czy mogą być bardziej cenione i poszukiwane niż oryginał, czy imitację można uznać za osiągnięcie naukowe. I dlaczego niektóre fałszerstwa oburzają nas mniej, inne bardziej, a jeszcze inne wcale?
Kopie bywają różne – piękne i brzydkie, tanie i kosztowne (na zbudowanie sztucznej Jaskini Chauveta wydano aż 55 milionów euro!), potępiane albo akceptowane, a niekiedy nawet bardziej pożądane i cenione niż oryginały. I choć przywykliśmy sądzić, że kopiści kierują się brzydkimi pobudkami, nie zawsze tak jest. Autorka dowodzi, że repliki są potrzebne, bo przecież chronią bezcenne oryginały przed zniszczeniem, dają ludziom namiastkę kontaktu ze sztuką i starymi cywilizacjami, mają też wiele innych zalet. Oczywiście nie brakuje osób, które krytykują zjawisko „prawdziwych fałszerstw”, uważając, że kopie nie zastąpią kontaktu z oryginałem, a ich tworzenie jest nieetyczne. Gdyby na przykład Jaskinia Chauveta została oddana do zwiedzania, jej odkrywcy dostawaliby część zysków ze sprzedaży biletów, nakręcania filmów itd. W wypadku zamknięcia groty pieniądze przechodzą im koło nosa.
A może jednak nie przechodzą? Po odpowiedź na to pytanie i na wiele innych odsyłam do tej ciekawej książki. A na koniec cytat. Starożytny rzymski satyryk Petroniusz przypomina nam: „Świat chce być oszukiwany. Niech więc będzie oszukiwany”. Ironia losu: właściwie nie wiadomo, czy Petroniusz kiedykolwiek rzeczywiście wypowiedział te słowa. A mimo to są prawdziwe[2].
Bardzo ciekawy temat! Na pewno sobie poczytam.
OdpowiedzUsuńTak, ciekawy. Rozległy i ciekawy. :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńWspaniała recenzja. Ciekawa tematyka, kto wie, może skuszę się na przeczytanie :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Warto przeczytać. Dowiedziałam się z tej książki wielu rzeczy. :)
UsuńCiekawe, ciekawe. Jeszcze nigdy nie padłem ofiarą podrabiaczy z czego jestem dumny. Jaskinia z malowidłami fajna rzecz, choć szkoda że już nie ma możliwości odkrycia owych jaskiń z rysunkami jaskiniowców. Nic już nie odkryjemy, wszystko zgarnęły nasi przodkowie.
OdpowiedzUsuńNie padłeś? No to niech tak zostanie. :) A może padłeś, lecz o tym nie wiesz? I czy na pewno nie ma możliwości odkrycia nowych jaskiń? Jaskinię Chauveta odkryto w roku 1994, a więc całkiem niedawno. Wystarczy, że zmieni się ukształtowanie terenu, i człowiek może zauważyć coś, co przedtem nie było widoczne.
UsuńNajwiększa na świecie jaskinia Hang Song Doong (Wietnam) została odkryta w 2009 roku, a jej wszystkie korytarze do dziś nie są odkryte. Doniesienia o odkrywaniu nowych jaskiń pojawiają się co chwila, także w Polsce, np. w 2016 roku cztery jaskinie (Jaskinia Żółtodzioba, Jaskinia Solna, Jaskinia Niepodległości I i Jaskinia Niepodległości II) odkryto na terenie Bielska-Białej.
UsuńCzyli odkrywcy nadal mają pole do popisu. :) Co do jaskini Hang Song Doong, wyczytałam właśnie, że zwiedzanie jej jest możliwe tylko pod warunkiem wykupienia biletu w cenie... 3 000 dolarów od osoby.
UsuńTaniocha :D
UsuńTo już bilet lotniczy do Wietnamu kosztuje mniej niż wstęp do tej jaskini. :)
UsuńTaką zaporową cenę można chyba uznać za formę ochrony jaskini przed nawałem turystów, którzy w zbyt dużej ilości przyczyniliby się pewnie do niemałych zniszczeń :)
UsuńPomimo bardzo wysokiej ceny nie brakuje chętnych do zwiedzania tego cudu natury – po zgłoszeniu się trzeba czekać aż dwa lata. Ten, kto chce zwiedzić jaskinię, powinien mieć nie tylko sporo pieniędzy, ale i dużo cierpliwości. Poza tym musi być bardzo wysportowany. :)
UsuńSłyszałam już wcześniej o tej książce, zaciekawiła mnie do tego stopnia, że dopisałam ją do mojej przydługiej listy do przeczytania ;).
OdpowiedzUsuńDobrze jest poczytać tę książkę, by dowiedzieć się co nieco o autentykach i kopiach. :) A ja akurat wróciłam z zakupów, podczas których próbowano mi sprzedać podróbkę zamiast oryginału: sprzedawca upierał się, że wyrób seropodobny to prawdziwy ser.
UsuńZastanawiam się nad tą książką. Może sięgnę, to bardzo ciekawy temat.
OdpowiedzUsuńOwszem, ciekawy. Dowiedziałam się wielu rzeczy związanych z tematem „prawdziwych fałszerstw”. :)
UsuńHa, w kwestii cytatu na koniec recenzji, ja też przytoczę jeden smaczek. "Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów" - te słowa przypisuje się naszemu Staszkowi Lemowi, chociaż nie sposób znaleźć źródła, które potwierdziłoby, że to zdanie faktycznie padło z ust naszego pisarza.
OdpowiedzUsuńDoskonały przykład. :) To zdanie można znaleźć w bardzo wielu miejscach internetu. A to inny przykład: słowa „Primo non nocere” przypisywane są Hipokratesowi, ale nie ma dowodów, że to on je powiedział.
UsuńNaprawdę trudno znaleźć książkę, która tak dogłębnie porusza temat.
OdpowiedzUsuńMój blog: https://realestate-honeste.com