Są osoby o niepojętej uległości, stworzone do roli ofiar. Nikt dokładnie nie wie, dlaczego tak jest. Może brakuje im pewności siebie, może są fatalistami wierzącymi w nieuchronność zła, może czerpią na paraliż woli i zamiast się bronić, zastygają w bezruchu? Złoczyńcy rozpoznają ich w nawet największym tłumie*.
Ewa Barańska postanowiła napisać książkę dla młodzieży o samobójstwie nastolatki. Trudna rzecz, trzeba być mistrzem pióra, by temu podołać. Czy Barańskiej się udało? Zanim odpowiem na to pytanie, wspomnę o głównych bohaterkach. Narratorką jest Diana, bliska znajoma tragicznie zmarłej Kamili Rutki. Choć już odbył się pogrzeb, nie umie zapomnieć o dramatycznym wydarzeniu. Wciąż je rozpamiętuje i zadaje sobie pytanie, dlaczego koleżanka wyskoczyła z okna. Czy można było jej pomóc? Dlaczego wszyscy tak łatwo pogodzili się z tragedią i nikt nie został ukarany? Prześladowcy Kamili chodzą sobie jak gdyby nigdy nic. Diana, nie mogąc uporać się z nadmiarem myśli i wspomnień, zaczyna pisać pamiętnik.
Kamila była nienaturalnie spokojna i zamknięta w sobie. Zaatakowana, spuszczała głowę i nie broniła się, czym prowokowała napastników do jeszcze większej agresji. Każdy frustrat mógł ją bezkarnie obrażać. Ponieważ starała się nie opuszczać lekcji i dobrze uczyć, wychowawczyni nie interesowała się jej losem. Nie było nikogo, kto by zapytał: „Dlaczego ty się, dziewczyno, tak dziwnie zachowujesz?”. Diana sądziła, że wypytywanie byłoby równoznaczne ze wścibstwem, ale teraz już nie jest pewna, gdzie przebiega granica pomiędzy brakiem wścibstwa a znieczulicą. Może Kamila chciała być wypytywana? Może opowiedziałaby wtedy o swoim życiu i nie doszłoby do samobójstwa?
Książka napisana została w formie pamiętnika. O ileż lepiej by się ją czytało, gdyby narratorka wypowiadała się z większymi emocjami! Brakuje tu typowej dla nastolatek egzaltacji, Diana analizuje wydarzenia z takim chłodem, jakby była naukowcem pozbawionym uczuć. Wprawdzie na początku oświadcza, że jest wstrząśnięta, ale podczas czytania nie odnosiłam takiego wrażenia. To pierwsza wada powieści. Druga wiąże się z kilkoma przejaskrawieniami. Barańska twierdzi na przykład, że Kamila nie miała skarpet i aby nie odmrozić nóg, owijała je gazetami. I nikt w szkole tego nie zauważał!
Autorka bardzo ładnie nawiązuje do baśni o Kopciuszku. Kamila podobnie jak Kopciuszek ma niegodziwą macochę i siostrę, na co dzień nosi łachmany, ale pewnego razu zostaje zaproszona na bal, na którym wygląda tak uroczo, że wszyscy gapią się na nią ze zdumieniem. Wzbudza zachwyt przystojnego młodzieńca... i tu podobieństwa się kończą, bo „książę” z powieści Barańskiej jest nieudolny i leniwy. Nie walczy o dziewczynę, nie chce lub nie umie wyrwać jej z piekła. Współczesny Kopciuszek, w przeciwieństwie do baśniowego, musi umrzeć.
Mimo że powieść ma mankamenty, będę ją polecać. Z kilku powodów: po pierwsze niewielu pisarzy porusza temat depresji i samobójstw nastolatków. Po drugie Ewa Barańska stara się zwrócić uwagę na niedolę osób zaszczuwanych, nieumiejących radzić sobie z agresją. Po trzecie wreszcie książka nie jest przesłodzona. Tutaj winni bez trudu znajdują dla siebie usprawiedliwienie, a za przemoc psychiczną nie ponosi się kary. Tak jak w życiu. Niestety.
---
* Ewa Barańska, „Kamila”, Telbit, 2006, str. 50.
Już sam cytat, który przytoczyłaś na początku swojej recenzji sprawia, że książka jawi się jako niezwykle wartościowa. Im szybciej młody człowiek uświadomi sobie, że ma predyspozycje do wcielania się w rolę ofiary, tym większa szansa, że uda mu się tę słabość przezwyciężyć.
OdpowiedzUsuńTylko czy zdoła tę słabość przezwyciężyć, kiedy ani jedna osoba nie okazuje mu, że jest potrzebny? Tutaj nikt się nie zainteresował dziewczyną będącą w skrajnej depresji. Autorka słusznie zwraca uwagę na to, że niektórzy ludzie, kiedy ich się zaatakuje, nie bronią się, czym prowokują napastników do jeszcze większej agresji. Cierpią w milczeniu, czują się coraz gorzej, aż w końcu dochodzą do wniosku, że samobójstwo jest najlepszym rozwiązaniem problemów.
UsuńSmutna książka...