Oto kilka słów o „Bene nati”, niesłusznie zapomnianej powieści Elizy Orzeszkowej.
Salomea Osipowiczówna pochodzi z rodziny szlacheckiej, a nadleśniczy Jerzy Chutka – z chłopskiej. Poznają się w czasie pożaru i od razu w sobie zakochują. Postanawiają nie zważać na bariery klasowe i wziąć ślub. Wiadomość o planowanym mezaliansie dociera do brata oraz krewnych dziewczyny. I zaczyna się! Groźby, pretensje, szyderstwa, próby przekupstwa to tylko niektóre ze sposobów, do jakich uciekają się Osipowiczowie.
Salusia jest zuchwała i uparta, a zarazem młoda i niedoświadczona. Jeszcze nie wie, co jest dla niej w życiu najważniejsze. Czy przyjemności wynikające z posiadania bogactwa, czy może miłość? Tych dwóch rzeczy jednocześnie mieć nie może. Zostaje zmuszona do dokonania tragicznego wyboru. Wie, że bez względu na to, co wybierze, straci możliwość odczuwania szczęścia. Szukanie wsparcia u krewnych nic nie daje, bo ci albo boją się Konstantego, albo małżeństwo z chłopem uważają za hańbę. Jedynie kuzyn Gabryś żałuje Salomei, ale i on nie potrafi doradzić nic sensownego. Zresztą młoda szlachcianka w głębi duszy przyznaje rodzinie rację: narzeczony rzeczywiście nic nie posiada, w każdej chwili może stracić pracę i pochodzi z chamów (tak w dziewiętnastym wieku nazywano chłopów).
Oprócz Salomei i Jerzego do najciekawszych postaci „Bene nati” należy czterdziestoletni Gabryś, w młodości ograbiony przez Konstantego. Gdyby walczył o swoją własność i wniósł sprawę do sądu, może ludzie ujęliby się za nim, ale on nie protestował, co więcej, przyjął na utrzymanie chorą, niechcianą przez nikogo ciotkę, a resztkę pieniędzy oddał siostrze. Postąpił w sposób uważany w jego środowisku za niewybaczalny, został więc uznany za idiotę i popychadło. Czasami odwiedza krewnych, ale siedzi przy drzwiach, nikt go nie zaprasza do stołu. Szlachcic, który pozwolił odebrać sobie majątek, nie może liczyć na litość czy szacunek.
Z Osipowiczami kontrastuje inna szlachecka rodzina – Kuleszowie. Ci nie zadzierają nosów. Mili, zawsze roześmiani, przyjaźnią się z każdym bez względu na pochodzenie. Nowy nadleśniczy, czyli Jerzy, natychmiast zostaje zaproszony do ich gościnnego domu, nakarmiony i otoczony serdecznością. Rodzice nie mieliby nic przeciwko temu, by poślubił ich córkę Awrelię. Familia ta jest sympatyczna, ale niestety dość mocno wyidealizowana i nie czyta się o niej z taką przyjemnością i takimi emocjami jak o Osipowiczach. Bohaterowie bez skazy zawsze są nieprzekonujący.
Eliza Orzeszkowa starała się wiernie odtworzyć zwyczaje oraz język zagrodowej szlachty znad Niemna. Opisała swaty, wesele, codzienne życie. Co ciekawe, obie szlacheckie rodziny najczęściej ubierają się w byle co i nie stronią od ciężkiej pracy. Konstanty wykonuje najgorsze roboty w polu, a przyjeżdżające w odwiedziny siostry muszą brać się za pranie i gotowanie. Córki Kuleszów biegają boso po śniegu i same dźwigają wodę ze studni. Mówiąc, używają takich wyrazów jak „fonfry”, „gańba”, „jednakowoż”, „ubliga”, „traktament”. Te zapomniane już dziś słowa dodają książce wiele uroku.
Powieść jest gorzka, jak chyba wszystkie Orzeszkowej, a przy tym ma zajmującą fabułę, tak że przy czytaniu trudno się nudzić. Portret głównej bohaterki zachwyca głębią. Autorka poruszyła tematy, które wywołują wiele emocji. Napisała o przemocy psychicznej, utracie złudzeń, buncie, wyrzutach sumienia, rozpaczy, nierównościach społecznych, ostracyzmie. Miłość jest tu zabijana, a młoda dziewczyna bezlitośnie niszczona przez tych, którzy powinni o nią dbać. Opór ofiary łamie się na wiele różnych sposobów. W „Bene nati” występują tak okrutne postacie, że podczas czytania można czuć przerażenie. Przy tym bohaterowie ci uważają się za dobroczyńców, a nie katów „pani Chamowej”, jak nazywa Salomeę brat.
---
Eliza Orzeszkowa, „Bene nati”, Czytelnik, 1960.
Znam tylko ''Nad Niemnem'' tej autorki i pamiętam, że podobała mi się ta książka. Może po tę również sięgnę, czemu nie. ;)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz starsze książki, to sięgnij. :) To całkiem ciekawa powieść z akcją na wsi. A „Nad Niemnem” czytałam w czasach szkolnych i już słabo pamiętam.
UsuńZaintrygowała mnie postać Gabrysia, którego losy doskonale uświadamiają, że ludzka gromada uwielbia tworzyć wszelakiej maści zasady, reguły i wzorce zachowań, a każdego, kto próbuje się z tych schematów wyłamać, wyrzuca poza nawias, traktując z lekceważeniem, strachem bądź otwartą wrogością.
OdpowiedzUsuńTak, ludzka gromada nie lubi osób, które nie stosują się do obowiązujących norm zachowań. Tym, którzy są wielkoduszni, często przypina się etykietkę idiotów. Gabryś nazywany jest głupim Gabrysiem. A to wspaniały mężczyzna: gardzący majątkiem, wierny swoim zasadom, opiekuńczy, delikatny. Oszukany i okradziony przez Konstantego, próbuje sobie radzić i być szczęśliwy. :)
UsuńO tej powieści nic a nic nie słyszałam, wstyd. Zwłaszcza że sprawia wrażenie b. dobrej książki. Zacytowane przez Ciebie słówka brzmią co najmniej zachęcająco, lubię takie archaizmy.
OdpowiedzUsuńPrzy tym wszystkim zastanawia mnie, jak to możliwe, że np. Brytyjczycy czytają dużo rodzimej literatury z przełomu XIX i XX wieku, ba! zaczytują się nią, a u nas twórczość polska z tego okresu traktowana jest raczej po macoszemu. Owszem, nie mieliśmy tylu autorek, ale Orzeszkową z pewnością dałoby się jakoś odczarować.
Żaden wstyd, bo to jedna z najmniej znanych książek Orzeszkowej. :) Do niedawna i ja nie wiedziałam o jej istnieniu. Ale trafiłam na tę stronę https://pl.wikisource.org/wiki/Bene_nati i przeczytawszy kilka zdań, poczułam się na tyle zaintrygowana, by poszukać papierowej wersji. To książka z roku 1881, więc trochę zapomnianych słów w niej jest. Mnie się spodobało słowo „fonfry”.
UsuńTo rzeczywiście dziwne. Z dawnych autorów u nas chyba najczęściej czytany jest Sienkiewicz, po nim Prus. Po twórczość kobiet z dziewiętnastego i pierwszej połowy dwudziestego wieku niesamowicie rzadko ktoś sięga. Panuje opinia, że tego nie da się czytać.
Fonfry są urocze.;)
UsuńTaka Orzeszkowa kojarzy się z nudą, w czym niestety duża "zasługa" szkoły. Nauczycielom rzadko zależy na tym, żeby uzasadnić, dlaczego dany utwór jest klasykiem i jak zachwyca, skoro nie zachwyca.;(
Zgadzam się, że dużą rolę w obrzydzaniu klasyków odgrywają nauczyciele. Kiedy jedna z moich pań od polskiego podawała tytuł lektury do przeczytania, zawsze się usprawiedliwiała, że gdyby mogła, nie kazałaby nam czytać takiego starocia. W tej sytuacji uczeń jeszcze przed zajrzeniem do książki czuł do niej niechęć...
UsuńTakie "zachęty" powinny być karalne.;)
UsuńPowinny! No i osoby nielubiące starszych książek nie powinny studiować filologii polskiej, bo potem i oni się męczą, i uczniowie. Pocieszające jest to, że kto lubi czytać, nie zrazi się takimi „zachętami”. :)
UsuńAgnieszko, dobrze, że przypominasz zapomnianą Orzeszkową, rozejrzę się za tą powieścią. Ja sam zachwyciłem się dwiema ZUPEŁNIE, zapomnianymi powieściami Orzeszkowej w tym roku. Obie - moim zdaniem, na poziomie mocno europejskim:
OdpowiedzUsuńhttps://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=1057518
https://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=6537
Może wstawiłabyś też recenzję "Bene nati" na Biblionetkę?
Sprawdziłam w bibliotece – „Pierwotnych” nie ma, ale „Dwa bieguny” są i z chęcią je przeczytam. „Bene nati” też jest zupełnie zapomniana, na B. ma tylko 9 ocen, na LC podobnie, i nie było nawet najkrótszej recenzji. „Bene nati” powinno Ci się podobać, myślę, że zaskoczy Cię kunszt, z jakim autorka przedstawiła przemoc psychiczną. Orzeszkowa była mądrą, znającą życie kobietą...
UsuńJutro wstawię. :)
Przede wszystkim zaskoczyła mnie sama Orzeszkowa. Mam dla niej wiele sympatii i zrozumienia, natomiast nie podejrzewałem, że jest zdolna do stworzenia takich powieści jak "Dziurdziowie", "Cham" czy wspomniani "Pierwotni". Kiedy odeszła od tendencyjności, a jej bohaterowie przestali być czarno-biali, pokazała prawdziwy kunszt swojego pióra. Szkoda, że jest znana przede wszystkim jeszcze z tendencyjnego trochę "Nad Niemnem" (które zresztą bardzo cenię), a zupełnie inne w charakterze jej powieści zostały zapomniane.
UsuńBędę czekał na Twoje wrażenia z "Dwóch biegunów"!
W „O sobie...” skarżyła się, że czytelnicy i krytycy zaszufladkowali ją jako autorkę powieści tendencyjnych i rozwlekłych i nie zauważają, że odeszła od tendencyjności. Zresztą te jej tendencyjne powieści dają się lubić. A Samolea z „Bene nati” nie jest postacią czarno-białą, ma wady i niekiedy zachowuje się bardzo nieładnie. W pewnym momencie byłam na nią mocno zła...
UsuńSądzę, że teraz jest jeszcze gorzej. Wtedy mimo wszystko była czytana, a dziś - czyta ją garstka zapaleńców.
UsuńTeraz w ogóle mało kto sięga po ambitniejsze książki. Lud czytający woli to, co łatwe i przyjemne. Niewiele osób zwraca uwagę na warsztat autora...
UsuńAgnieszko, a ja nieśmiało przypominam o Biblionetce...:)
OdpowiedzUsuńMichał, pamiętam, po prostu wczoraj i przedwczoraj nie miałam czasu. :)
UsuńAgnieszko, "podbijam" Twoją recenzję. "Bene nati" jest świetna.
OdpowiedzUsuńZ jednym trudno mi się zgodzić - czy rodzina Kuleszów jest wyidealizowana? Ja widziałem ich raczej jako ludzi pogodzonych ze swoim losem, potrafiących się przystosować. Ta idealizacja nie uderzała mnie po oczach.
Tak, świetna! Bardzo, bardzo się cieszę, że Ci się spodobała. A czy ktoś z tej rodziny miał wady? Orzeszkowa o żadnych wadach nie wspomina. Może istnieją tak dobrzy, pozbawieni wad, pogodzeni z losem ludzie jak oni, ale ja takich nigdy w realnym życiu nie spotkałam. :)
Usuń