Najnowsza powieść wydana w Serii z Żurawiem, „Ona i jej kot”, okazała się zupełnie inna od tych, które czytałam wcześniej: nie tak poważna, lżejsza, a nawet nieco bajkowa. Obok ludzi pojawiają się w niej... spersonifikowane koty. Umieją one rozmawiać z innymi kotami, a nawet z psem. Warstwa kocia wciąż się przeplata z warstwą ludzką, w efekcie połowa książki jest realistyczna, a połowa nie. Można odnieść wrażenie, że autorzy (Makoto Shinkai i Naruki Nagakawa) chcieli pokazać, że koty są podobne do nas bardziej, niż myślimy, i że wywieramy na siebie ogromny wpływ. Nie tylko my pomagamy kotom, one nam też. Niejeden kot okrutnie by cierpiał, gdyby nie nasza pomoc, i odwrotnie: niejeden z nas byłby bardzo samotny, gdyby nie kocie towarzystwo.
Futrzaści bohaterowie noszą imiona Mimi, Kukki, Chobi, Kuro, Krzywogon. Troje pierwszych od małego przebywa pod opieką swoich pań, z kolei Kuro i Krzywogon to doświadczeni dachowcy. Jeden z tych samców dopiero na starość zostaje przygarnięty i po raz pierwszy w życiu pogłaskany. Wychodząc poza swoje terytorium, koty te najbardziej boją się nie psów czy ptaków, ale innych kotów. Miewają różne przygody: jeden z nich moknie na deszczu, bliski śmierci. Inny zamierza odwiedzić swoją chorą mamę, choć nie zna świata poza domem. Jedna z kocich bohaterek zakochuje się i chce wziąć ślub, lecz niestety „chłopak” nie kwapi się do tego i samiczka zostaje samotną matką. Całkiem jak w świecie ludzi!
Jeśli chodzi o postacie ludzkie, w książce występują cztery kobiety – trzy młode i jedna staruszka – a pod koniec pojawia się też pewien mężczyzna. Wszyscy oni są samotni, zagubieni, dość nieśmiali, mają uczucie, że z życiem trzeba się mierzyć, brnąć przez każdy dzień. Usiłują pracować, zdobywać przyjaciół i dobra materialne, ale nie każdy sobie z tym radzi – jedna z kobiet popada w coraz większe wykluczenie społeczne.
W książce można znaleźć trochę smaczków japońskich – podziwianie kwitnących wiśni, unoszący się w powietrzu zapach kamforowca, jedzenie onigiri, bento, zupy miso. Autorzy wprowadzają też postać hikikomoriego. Tak w Japonii nazywa się osobę, która zamyka się w czterech ścianach i miesiącami, latami nie wychodzi z domu. Bardzo ładnie jest tu pokazane, że takie zachowanie nie wynika z fanaberii czy z lenistwa, lecz z paraliżującego lęku. Aoi wielokrotnie próbuje wyjść, ale nie daje rady, ma wrażenie, że za drzwiami mieszkania panuje próżnia, że nie ma tam powietrza. Nieszczęsnej dziewczynie pomaga... kot. W jaki sposób? Po odpowiedź odsyłam do książki.
Makoto Shinkai, Naruki Nagakawa, „Ona i jej kot”, przeł. Dariusz Latoś, WUJ, 2022
Nie do końca moje klimaty, ale na pewno jest to interesująca historia.
OdpowiedzUsuńTo historia głównie o tym, jak duży wpływ koty wywierają na ludzi i odwrotnie. :)
UsuńZ serii z żurawiem czytałam tylko "Dziewczynę z konbini" i podobała mi się tak średnio, ale bardzo chętnie zapoznam się z książką, o której piszesz :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię tę serię, ale jeszcze nie znam wszystkich książek. :)
UsuńZwróciłam już wcześniej uwagę na tę książkę. Szkoda, że jest taka króciutka, przez co raczej jej nie kupię (jakkolwiek dziwnie to teraz zabrzmiało). Ale prędzej czy później na pewno przeczytam, bo kocham koty i podoba mi się specyficzny klimat tej serii :)
OdpowiedzUsuńWarto, to taka książka "comfort reading", w obecnych czasach pomaga na psychikę :-)
UsuńMa 158 stron. Ja akurat wolę krótkie książki niż cegły, a po powieści mające więcej niż 500 stron nie sięgam niemal nigdy. To prawda, że „Ona i jej kot” pomaga na psychikę. Są w niej poruszane również smutne tematy, ale ogólny wydźwięk jest optymistyczny. :)
UsuńWyszukałam historię i niebawem zacznę lekturę.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa, jak ją odbierzesz. :) Mnie najbardziej zaciekawiła część o Aoi.
UsuńO proszę, a ja właśnie czytam książkę, której narratorem jest... pudel :) A co do kotów, to można chyba zebrać całą półkę z japońskimi powieściami, w których te zwierzaki odgrywają ważką rolę. "Jestem kotem", "A gdyby tak ze świata zniknęły koty?", "Kroniki kota podróżnika", "Kot, który spadł z nieba", a teraz jeszcze "Ona i jej kot" + pewnie niemała ilość dzieł, czekających na polski przekład. No i warto odnotować, że tytuł najnowszej książki Harukiego Murakamiego, w której autor wspomina figurę ojca to "Porzucenie kota", chociaż wydaje mi się, że akurat tutaj tytuł jest raczej metaforyczny :)
OdpowiedzUsuńAleż mnie zaciekawiłeś! Książka, której narratorem jest pudel? Próbowałam znaleźć jej tytuł przez Google, ale wyskoczyły mi tylko bajki dla dzieci. :) Do tych tytułów, które wymieniłeś, dodać jeszcze można „Miniatury na wiosenne dni” Sōsekiego, bo jest tam opowiadanie „Grób kota”, poruszające temat śmierci zwierzaka.
UsuńJapończycy lubią koty (mają nawet sporo kocich kawiarni) i przygarniają je o wiele częściej niż psy. Pracują bardzo długo i nie mieliby czasu opiekować się psami, a kot jest jednak mniej wymagający niż pies – lepiej znosi samotność w mieszkaniu, nie trzeba go wyprowadzać na spacer.
"Dom dla Doma" Wiktorii Ameliny :)
UsuńCzyli to powieść ukraińskiej autorki. No to czekam, Ambrose, na recenzję.
UsuńOstatnio skoro jest książek, w których bohaterami są koty - i nie narzekam! Tej jestem bardzo ciekawa ;>
OdpowiedzUsuńJa jakoś częściej natrafiam na książki, w których pojawiają się psy. Ale oba te gatunki zwierząt lubię tak samo mocno. :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńKsiążka jak najbardziej dla mnie, dwa główne powody - uwielbiam japońskie klimaty, fascynuje mnie ten kraj i kocham wszystkie jego smaczki oraz jestem straszną Kociarą :) Cudowna recenzja na pewno sięgnę po ten tytuł :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Czyli lubimy to samo. W „Ona i jej kot” kotów jest bardzo dużo. Zachęcam do przeczytania i również pozdrawiam. :)
UsuńMam tę książkę w planach. Jest już na półce i czeka na lekturę. Seria z Żurawiem jest świetna. Jeszcze nigdy się nie zawiodłam. :)
OdpowiedzUsuńTak, seria jest świetna, ale ja chciałabym, żeby tych książek ukazywało się więcej. :) W takim razie czekam na Twoją recenzję.
UsuńTotalnie nie mój klimat.
OdpowiedzUsuńW takim razie nie będę Cię namawiać do przeczytania. :)
UsuńDo japońskich książek o kotach dodam jeszcze najnowszą, której wydanie związane jest z wystawą "Ja, kot" w Muzeum Manggha w Krakowie. To książka tłumaczki z języka japońskiego, Anny Zalewskiej - "O czarnym kocie cesarza i inne opowieści. Koty w dawnej literaturze japońskiej". Mam ogromną ochotę i na wystawę, i na książkę.
OdpowiedzUsuńO, dziękuję za kolejny tytuł. :) Wystawę z chęcią bym obejrzała, ale niestety do Krakowa jest mi za daleko. Może choć książkę uda się przeczytać.
UsuńZapowiada się ciekawie. Poszukam tej książki :)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa, co o niej pomyślisz. :)
UsuńTak sie zastanawiam nad ta książką i wciąż nie wiem czy bajkowość nie czynu z niej lektury infantylnej
OdpowiedzUsuńNiektórzy dorośli czytelnicy mogą odnieść takie wrażenie, szczególnie przy czytaniu rozdziałów pisanych z perspektywy kotów. :) Tam są mówiące koty, pies wygłaszający filozoficzne poglądy... Mnie akurat ta bajkowość nie przeszkadzała, co jakiś czas lubię sięgać po książkę, która z założenia przeznaczona jest dla młodego czytelnika.
UsuńPoszukam tej książki i będę mogła podarować koleżance, która jest wielką kociarą, ma w domu kilka kotów. A zanim podaruję sama przeczytam. Interesuje mnie ta dziewczynka, która nie wychodziła z domu, był taki moment, że omal sama nie zamknęłam się w domu, na szczęście minął.
OdpowiedzUsuńKiedy byłam mała, mieliśmy kotkę, która co jakiś czas rodziła kocięta, i wtedy z jednej strony była radość z takich malutkich, pociesznych współmieszkańców, z drugiej nerwy, żeby udało się znaleźć dla nich nowe domy. :)
UsuńTo dobrze, że taka chęć minęła... Niewychodzenie z domu to coś strasznego. Niedawno ukazała się książka „Nazwałem go Krawat”, która opowiada właśnie o chłopaku niepotrafiącym wyjść z domu przez wiele miesięcy.