15.07.2018

„Koniec lata” Anders de la Motte


„Koniec lata” to kryminał bardzo ciekawy, ale dosyć nietypowy, bowiem śledztwo dotyczy nie morderstwa, lecz zaginięcia, i długo nie wiadomo, czy w ogóle ktoś został zamordowany. Jednak to nie oznacza, że powieść nie wywołuje emocji. Wywołuje, bowiem Anders de la Motte jest mistrzem w budowaniu napięcia i umie przerazić czytelnika nawet wtedy, gdy nie opisuje krwawych wydarzeń. Trudno się nie bać podczas czytania o intruzie chodzącym po domu bohaterki czy o jej przygodzie w lochach.

Veronika, główna postać książki, jako czternastolatka straciła młodszego z braci, Billy'ego, który pewnego wieczoru zaginął. Wypadek? Zabójstwo? A może porwanie? W końcu wuj dzieci, Harold, był bogaczem i naraził się wielu osobom. Nieco później doszło w tej rodzinie do kolejnej tragedii: matka popełniła samobójstwo. Od tej pory minęło dwadzieścia lat. Tata nadal przebywa na farmie, Mattias mieszka w pobliżu i pracuje w policji, zaś Veronika próbuje ułożyć sobie życie w Sztokholmie. Ale niezbyt dobrze jej to wychodzi. Nie umie poradzić sobie z traumą, z pytaniami o los braciszka i żalem do matki, która najwidoczniej nie kochała swoich starszych dzieci, bo gdyby kochała, zatroszczyłaby się o nie. Veronika pracuje jako terapeutka i właśnie na spotkaniu z ludźmi dotkniętymi żałobą spotyka młodego mężczyznę, który zadziwiająco dużo wie o zaginięciu jej brata. Kim jest nieznajomy? Oszustem, dziennikarzem, dawnym kolegą Billy'ego, a może to... sam Billy? Wytrącona z równowagi kobieta nie da rady pracować, czuje przymus wyjaśnienia tajemnicy. Postanawia więc wrócić do rodzinnej Skanii.

Śledztwo prowadził detektyw Månsson, nazywany przez policjantów z komendy wojewódzkiej „beznadziejnym wiejskim psem”. To człowiek sumienny, lecz lękliwy i nieco nieudolny. Nie przesłuchał na przykład matki chłopca. Kazał przeszukać pola, lasy i stawy w promieniu pięciu kilometrów wokół farmy należącej do rodziców dziecka, ale samą farmę zostawił w spokoju. Nie potrafił też radzić sobie z wtrącającym się do śledztwa Haroldem. W efekcie, choć dokumentami dotyczącymi zaginięcia zapełnił aż dziewiętnaście segregatorów, zagadki nie rozwiązał. Do tej pory o niej myśli.

Akcja toczy się leniwie i dwutorowo, de la Motte opowiada zarówno o teraźniejszości Veroniki, jak i o wypadkach sprzed dwudziestu lat. Dużą uwagę zwraca na pokazanie uczuć bohaterów i warunków życia w małej społeczności, gdzie wszyscy się znają i na pozór wszystko o sobie wiedzą. Postacie mieszkają na wsi nie z konieczności, tylko z własnego wyboru, po prostu kochają pracę na roli, przyrodę, wielkie przestrzenie i monotonię. I wcale nie są zacofanymi, bojącymi się nowości prostakami. Starszy brat Veroniki tak to podsumowuje: 
Każdy miastowy uważa człowieka ze wsi za staroświeckiego gamonia. Mówią, że brakuje ci ambicji i wyobraźni, że boisz się zmian i jesteś podejrzanym rasistą. Trzeba znosić idiotyczne żarty o graniu na banjo i o tym, że wieśniacy kwiczą jak świnie. Tak jakby wszystko co prawdziwe, mądre i ważne było tylko w miastach. W dużych miastach żyje się naprawdę, a wszystko inne to margines*.  
Uwaga, w tym akapicie lekki spojler! Zbliżając się do końca lektury, sądziłam, że ocenię ją bardzo wysoko. Urzekły mnie postacie, klimat, styl pisania. Zapomniałam, że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca. Zakończenie mnie rozczarowało. I nie dlatego, że jest mało prawdopodobne, bo w tej kwestii nic szwedzkiemu pisarzowi nie mogę zarzucić, ale z powodu prologu. Prolog wprowadził mnie w błąd, z winy autora nie miałam szans na odgadnięcie, co stało się feralnego wieczoru. Zaginięcie dziecka nastąpiło w zupełnie innych okolicznościach, niż tych zasugerowanych we wstępie. Cóż, czasami pisarze mają idiotyczne pomysły i chcąc zmylić czytelnika, popadają w przesadę. 

Podsumowując, mogę powiedzieć, że Anders  de la Motte jest bezkonkurencyjny w tworzeniu klimatu zagrożenia i melancholii. Opisuje śledztwo, ale duży nacisk kładzie też na tło obyczajowe i sprawy psychologiczne. Ukazuje konsekwencje utraty brata i matki, rozpad rodziny, próby życia po traumie. Powieść zaludniają smutne postacie, które nie radzą sobie z tragediami i czasami z rozpaczy posuwają się do desperackich czynów, niechcący krzywdząc kolejne osoby. Postacie te mają wrażenie, że okrutne lato 1983 roku nigdy się nie skończyło.  

Moja ocena: 4/6.

---
* Anders de la Motte, „Koniec lata” („Slutet på sommaren”), przeł. Milena Hadryan, Czarna Owca, 2018, s. 343-344. 

12 komentarzy:

  1. Nie miałam w planach książek tego autora, ale może jednak warto by było to zmienić. Lubię zgrabnie uchwycone małe społeczności i nie traktowanie po macoszemu warstwy psychologicznej. Mam przeczucie, że ta książka mogłaby mi się spodobać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie wiedziałam, że ten autor napisał też inne książki! Poszukam ich, bo spodobał mi się jego styl pisania. Zachęcam do przeczytania „Końca lata”. Warstwa psychologiczna została bardzo dobrze potraktowana, opisy śledztwa też są niezłe. Ciekawa rzecz, że Anders de la Motte w przeszłości pracował jako policjant. :)

      Usuń
    2. O widzisz, to tak jak na przykład Jørn Lier Horst, który też teraz pisze kryminały, a kiedyś był policjantem :)

      Usuń
    3. O, nie wiedziałam, że Jørn Lier Horst też pracował w policji! Możliwe, że w krajach skandynawskich bardziej opłaca się być pisarzem niż policjantem. :)

      Usuń
  2. Wielkim fanem kryminałów nie jestem, ale od czasu do czasu zdarza mi się sięgnąć po ten gatunek, tym chętniej, im bardziej niesztampowy jest dany tytuł. Bardzo zaciekawiłaś mnie zakończeniem - może autor miał na celu coś innego, niż tylko zmylenie czytelnika?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, dlaczego autor zamieścił taki prolog... Żadne rozsądne wytłumaczenie nie przychodzi mi do głowy. :)

      Usuń
  3. Dziękuję za polecenie tej książki i autora, którego dotąd nie znałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyszku, warto przeczytać. A ja Ci dziękuję za polecenie „Olgi i ostów”. :) Przeczytałam i bardzo mi się podobała, szczególnie te fragmenty o życiu Olgi i Dominika. Lubię czytać o nieśmiałych, niezaradnych ludziach.

      Usuń
  4. Nie sięgam za często po kryminały, ale kto wie? :) Dobrze zapamiętać warte polecenia tytuły.
    Pozdrawiam Zakładka do Przyszłości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nieczęsto po nie sięgam. :) Moim zdaniem to całkiem ciekawa książka, warto zwrócić na nią uwagę.

      Usuń
  5. Nie słyszałam chyba o tym autorze. Lubię takie klimaty i napięcie w książkach, więc chętnie poznam jego twórczość. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do przeczytania. Ja nie jestem wielką fanką kryminałów, ale ten pochłonęłam. :)

      Usuń