18.03.2025

„Niebo, które nie kończy się nigdzie” Marlen Haushofer

„Niebo, które nie kończy się nigdzie” to mniej znana powieść Marlen Haushofer, tej samej autorki, która napisała przepiękną „Ścianę”. Bohaterką jest dziewczynka nazywana Metą, mieszkająca w leśniczówce w górach, na początku książki mająca zaledwie dwa i pół roku, a pod koniec wchodząca już w wiek dojrzewania. Przez całą powieść, konsekwentnie, autorka prowadzi narrację z punktu widzenia małej bohaterki, co jest bardzo trudne dla pisarza, gdyż dzieci odbierają świat zupełnie inaczej niż dorośli i nie do końca odróżniają fantazję od rzeczywistości. Meta ma przy tym wyobraźnię większą niż przeciętna i bez końca coś sobie roi: że rzuca złą kobietę do ogniska, że piwonie czują ból, kamienie chcą pić, a dom mówi. Jeśli dodać do tego jej zamiłowanie do czytania książek, można podejrzewać, że ma predyspozycje do zawodu pisarki. 

Dzieciństwo Mety jest więc z jednej strony bogate, wypełnione marzeniami, lekturami, obserwowaniem roślin i zwierząt, z drugiej zaś – niesamowicie smutne. Smutne, bo dziewczynka nie otrzymuje w domu wsparcia i miłości. Jest chuda, ruchliwa, śmiała, ciągle chuligani, bawi się z chłopcami i wspina na drzewa, co matkę bardzo drażni. 

„Masz spiczaste kolana – mówi mama – chyba nigdy nie dostaniesz męża. (...) Meta nie chce gotować ani szyć, a zatem nie potrzebuje męża. Ale jakaś mała zadra jednak zostaje. Mama nieraz mówi rzeczy, które bolą” (s. 89).

Matka namawia ojca, by karał córkę, nie skąpi jej przykrych słów ani nawet razów. Z winy takiej rodzicielki Meta bardzo wcześnie zaczyna czuć się samotna i niepotrzebna. Dużo czasu poświęca na walkę ze złymi emocjami, a także na analizowanie zachowania matki i zastanawianie się, co robić, by jej nie prowokować. Na domiar złego dziewczynka musi zmagać się z zazdrością o młodszego brata, Nandiego, którego matka wyróżnia. I nawet o dostęp do ukochanych książek musi walczyć, bo choć ojciec skompletował pokaźną biblioteczkę złożoną z dzieł Heinego, Schillera i innych klasyków, matka nie pozwala dzieciom ich czytać. 

O wiele więcej ciepła okazuje Mecie ojciec. Dzieli się nią wspomnieniami z okresu Wielkiej Wojny, a także... mięsem. Dosłownie! Bo matka życzy sobie, by mięso dostawali wyłącznie mężczyźni. Ale tata nie umie ucztować na oczach wygłodniałych dzieci i potajemnie oddaje im co lepsze kąski, ryzykując, że żona dostrzeże tę niesubordynację i zrobi awanturę. Dobry człowiek? Niekoniecznie. Marlen Haushofer nie tworzy prostych, jednoznacznych postaci, toteż i ojciec ma swoje ciemne strony. Lubi na przykład zamykać się w kancelarii i „nie zauważać” przemocy, unika konfrontacji z żoną, a co jakiś czas wpada we wściekłość. Jedna z najsmutniejszych scen powieści pokazuje, co się stało, gdy ukochany pies Mety podpadł temu furiatowi... 

Kilka cytatów: 

„W ogóle wielka niesprawiedliwość panuje na świecie: z powodu drobnej kradzieży człowieka zaraz zamykają, ale świnię wolno bezkarnie zarżnąć” (s. 193).

„I wszyscy uwzięli się, by z Mety zrobić grube dziecko. Ale to się nie uda; Meta nadal jest cienka i ruchliwa” (s. 69).  

„Biedny Franio nie jest temy winien, ale wciąż wysłuchiwane: «Bierz przykład z Frania!» sprawia, że Meta go nienawidzi. Pewnego razu chłopak schyla się, aby związać sznurowadło, wtedy Meta daje mu kopniaka w tyłek, tak że Franio pada na nos i ucieka z rykiem. Tym samym jest już zupełnie przegrany u Mety. Meta nigdy by nie płakała w takim wypadku, lecz odwróciłaby się i wytargała napastnika za uszy (s. 193).

„Gdzieś bardzo daleko ktoś się śmieje, odpowiada mu radosny szczebiot dziecięcy. To mama i Nandi w swoim krągłym, ciepłym świecie. Meta żyje w świecie chłodniejszym, w świecie, który musi każdego dnia od nowa stwarzać.Ale przecież nic innego jej nie pozostało” (s. 39). 

„(...) wie aż nazbyt dobrze, jak to jest, gdy chciałoby się wszystko rozszarpać i pogryźć. Do tej pory zawsze jeszcze umiała w ostatniej chwili cofnąć się przed ziejącą przepaścią, ale co będzie, jeśli pewnego dnia opuści ją ostatnia resztka rozsądku? Wtedy rzuci się na pierwszego z brzegu człowieka niczym dzika bestia i wtedy świat musi zginąć, bo nie można sobie wyobrazić jakiegoś «potem»” (s. 109).
---
Marlen Haushofer, „Niebo, które nie kończy się nigdzie”, przeł. Edyta Sicińska, Czytelnik, 1970

4 komentarze:

  1. Wydaje się, że książka jest wymagająca - tak treściowo, jak emocjonalnie. Niemniej, recenzja bardzo mnie zaciekawiła. Zwłaszcza że nie znam twórczości Marlen Haushofer.

    PS Uderzył mnie fragment dotyczący zakazu czytania dzieł Heinego i Schillera...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, matka broniła córce dostępu do tych dzieł, bo uważała, że to lektury nieodpowiednie dla dzieci. A Meta pragnęła czytać. Nie lubiła za to lalek, którymi z upodobaniem bawił się... jej brat. :)

      Masz rację, ta książka jest wymagająca. Nie jest to czytadło, ale powieść z wyższej półki. Marlen Haushofer jest jedną z moich najulubieńszych autorek. Jak nikt inny umie opisywać samotność, piękno przyrody, życie wewnętrzne.

      Usuń
    2. To ostatnie zdanie bardzo kojarzy mi się z Mauriakiem... choć nie jestem pewna, czy zajmowało go piękno przyrody. ;)
      Autorkę zapamiętam jako godną poznania. Raz jeszcze dziękuję.

      Usuń
    3. Bohater „Młodzieńca z dawnych lat” kochał swoje ziemie rodzinne, czyli piaszczyste równiny i lasy sosnowe, i uważał je za piękne. :) Ale masz rację, w jego książkach nie ma zbyt wiele o przyrodzie.

      Usuń