11.04.2025

„Wdowa, Kapłan i Łowca Ośmiornic. O znikającym świecie japońskiej wyspy” Amy Chavez

Amy Chavez, autorka reportażu „Wdowa, Kapłan i Łowca Ośmiornic”, pochodzi z Ameryki, ale od wielu lat przebywa w Japonii na małej wyspie o nazwie Shiraishi. Owa wysepka leży na Morzu Wewnętrznym i czasy świetności ma już dawno za sobą. Kiedyś liczyła niemal dwa tysiące mieszkańców, obecnie jest ich zaledwie czterystu trzydziestu. Uciekła stąd młodzież, szkoły zamknięto z braku uczniów, seniorzy nie mają komu przekazywać tradycji ani zostawić domu. Przyjeżdża tu coraz mniej turystów i nawet sosny nie chcą już rosnąć. Mieszkańcy zdają sobie sprawę, że trzeba jakoś ożywić rodzinne strony, zatrzymać powolne wymieranie. Niektórzy zaciskają więc zęby i godzą się przyjąć do społeczności ludzi z zewnątrz, lecz inni nadal zaciekle bronią wyspy przed napływem obcych. 

Autorce książki jakoś udaje się uzyskać aprobatę tubylców, wynająć, a potem kupić dom. Należał on do Eiko, nieżyjącej już wdowy wojennej, której mąż zginął, kiedy była w ciąży z ich jedynym dzieckiem. W dawniejszych czasach rodzinom poległych za ojczyznę rząd japoński nie przyznawał rent ani odszkodowań, a kiedy w końcu przyznał, pieniądze i tak zagarnął teść Eiko. Autorkę reportażu coraz bardziej intryguje ta wdowa, postanawia więc wypytać o nią sąsiadów, a przy okazji dowiedzieć się, jak kiedyś wyglądało życie na Shiraishi. W roku 2020 przeprowadza szereg wywiadów, które stanowią główną treść tej książki.

Rozmówcy określani są pseudonimami. Jest tu więc Łowca Ośmiornic, Pani zza Kamiennego Mostu, Zastawiacz Pułapek, Wdowa Fugu, Chińska Narzeczona, Kapłan... Z ich opowieści wyłania się dawny świat: ludzie dźwigający dzbany z wodą, okrutna bieda, ciężka praca w kamieniołomie, łowienie ryb prymitywnymi metodami. Kobiety zmuszane do małżeństw i usługiwania wymagającym teściom, rodzące dziecko za dzieckiem. Mężczyźni wzywani przez armię i często z niej niewracający; na tej małej wyspie mieszkały aż dwadzieścia dwie wdowy wojenne! Z większości wypowiedzi przebija żal za minioną młodością, bo choć ludzie chodzili niedożywieni, zawszeni i musieli pracować ponad siły, to jednak żyło się aktywnie, towarzysko i wesoło. „Mam wrażenie, że moje wnuki już nie potrafią się tak po prostu cieszyć. Przez cały dzień wpatrują się w smartfony”[1] – zauważa jedna z rozmówczyń. 

Jest to dobry reportaż, gdyż nie ma w nim dygresji ani zbędnych opisów, autorka usuwa się w cień, nigdy nie zapomina, że jej cel to ukazanie przeszłości i teraźniejszości Shiraishi. Książka przesiąknięta jest nostalgią, porównaniami dawnych czasów z obecnymi, pełna szczegółów dotyczących losów jej mieszkańców; niektórzy z nich wspomnieniami sięgają aż do ery Taishō! Ludzie ci mówią ciekawe rzeczy i raczej nie pomstują na swoje trudne życie, przekonani, że trzeba się poświęcać dla ojczyzny oraz rodziny. Wielu z nich pomimo podeszłego wieku porusza się samodzielnie i całkiem żwawo, a jeden nawet stwierdza: „Sam jestem jeszcze młody, mam dopiero siedemdziesiąt siedem lat”[2].

Lasy bambusowe, brzostownice, góra, głazy, szlak pielgrzymi liczący aż trzysta pięćdziesiąt lat... Morze, tajfuny, ludzie żyjący „po dawnemu”... Wszyscy sądzili, że cudzoziemka nie wytrzyma długo w prymitywnych warunkach i w oddaleniu od lądu, na który nie zawsze można się dostać, bo to zależy od warunków pogodowych, tymczasem ona nie wiadomo kiedy zrosła się z wyspą i tkwi na niej już od dwudziestu trzech lat. „Jak uparta staruszka nie spieszę się do opuszczenia tego miejsca, które nie przestaje poruszać mojej fantazji”[3] – wyznaje. 


[1] Amy Chavez, „Wdowa, Kapłan i Łowca Ośmiornic. O znikającym świecie japońskiej wyspy”, przeł. Anna Skucińska, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2025, s. 60.
[2] Tamże, s.117.
[3] Tamże, s.226.

10 komentarzy:

  1. Pięknie dziękuję za tę jakże intrygującą podpowiedź. Pozwolę sobie zadać pytanie... Co poleciłabyś osobie zainteresowanej reportażami o Japonii: Chavez czy Colantoniego, którego książkę recenzowałaś niedawno? Domyślam się, że nie jest łatwo udzielić jednoznacznej odpowiedzi, bo wiele zależy od indywidualnych preferencji, mimo to będę wdzięczna za wskazówkę. Pamiętam, że o Colantonim pisałaś pochlebnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawe pytanie. Te dwa reportaże są do siebie trochę podobne, oba opowiadają o wymieraniu kawałka Japonii. Oba mi się podobały, ale gdybym musiała wybierać, wybrałabym jednak reportaż o wyspie. Dlaczego? Bo Chavez pisze bardziej przejrzyście niż Colantoni, bo znalazła więcej rozmówców niż on, bardziej wniknęła w opisywane środowisko. Bo Colantoni nie zna języka japońskiego, a Chavez zna bardzo dobrze i umie porozumieć się ze staruszkami, którzy przecież używają dialektu. :)

      Usuń
  2. To na pewno reportaż, który wciąga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, jest wciągający. Ale i smutny. Szkoda, że ta wysepka tak się wyludnia.

      Usuń
  3. Od czasu do czasu sięgam po reportaże, więc zapiszę sobie tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest ciekawa, zawiera mnóstwo ciekawostek. :)

      Usuń
  4. Brzmi bardzo ciekawie, szczególnie z naszej polskie perspektywy, bo i u nas w kraju, poza wielkimi metropoliami i otaczającymi je obwarzankami, obserwujemy takie powolne wyludnianie się, wymieranie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas ten proces nie jest może tak nasilony jak w Japonii, ale też jest. Jest mnóstwo wsi, w pobliże których nie dociera pociąg ani autobus, do których można dostać się wyłącznie samochodem i w których nie ma nic. W takich miejscach można mieć letni domek, ale mieszkać na stałe trudno...

      Usuń
    2. Czy ja wiem czy nie tak nasilony? Moja gmina parę lat temu miała ok. 5,2 tysięcy mieszkańców. Dziś dobijamy w rejony 4,7. Na wsi Dziadków zostali sami starsi ludzie, bo dzieci poszły do miast. Jak się ich rodzice wykruszą, to zostanie może z cztery (z kilkunastu sprzed lat) zamieszkałych gospodarstw.
      Ad rem. Lubię historie o takich miejscach gdzie czas się zatrzymał, zerknę.

      Usuń
    3. Myślę, że masz rację. W sumie niedawno odwiedziłam wieś, na której bywałam w dzieciństwie i która kiedyś tętniła życiem, a teraz nie widać na niej ani dzieci, ani rolników. Cisza, pustka...
      Ja też lubię takie historie. :)

      Usuń