Kolejny zbiorek opowiadań wydanych w serii Tajfuny Mini, „Piekło w butelkach”, okazał się mniej ciekawy od „Cytryny” czy „Zarządcy Sanshō”. Nic w nim nie zachwyca, ani treść, ani styl, na domiar złego tłumacz Andrzej Świrkowski w przedmowie przesadnie wychwala tytułowe opowiadanie i zapowiada, że kryje się w nim wymyślna zagadka, tymczasem zagadka jest tak prościutka, że tylko osoba bardzo młoda albo skrajnie niedomyślna będzie miała problemy z jej rozszyfrowaniem. „Dlaczego wydarzenia przedstawiono z pominięciem porządku chronologicznego? Jaka jest prawidłowa kolejność wiadomości z butelek?”[1] – pyta dramatycznie tłumacz. Cóż, jeśli musiał łamać sobie głowę nad odgadnięciem kolejności, to współczuję...
Opowiadania noszą tytuły „Piekło wariata”, „Dziwne sny” oraz „Piekło w butelkach”. Pierwsze to monolog pacjenta szpitala psychiatrycznego. Mężczyzna chce zostać wypisany, udaje więc przed ordynatorem zdrowego i opowiada historię swego życia, złożoną z mnóstwa wydarzeń mało prawdopodobnych, wziętych jak gdyby z powieści łotrzykowskich lub sensacyjnych. Są tu więc podmienione tożsamości, porwania, bogate kobiety ze znakomitego rodu wychodzące za mąż za włóczęgów, ucieczki z więzienia itd. Czytając, trzeba sobie pozgadywać, czy pacjent świadomie kłamie, czy też zatracił poczucie rzeczywistości i wszystko mu się miesza.
„Dziwne sny” to zapis snów narratora. A ma je najróżniejsze – raz wsiada do pechowego samolotu, który zawsze ląduje bez pilota ginącego gdzieś bez wieści, raz jest nurkiem i zauważa groteskowe wodorosty, raz – nadzorcą w fabryce pełnej dziwnych, niebezpiecznych maszyn, a raz – obiektem badań nad pracą mózgu. Nadzwyczaj często tego śpiącego mężczyznę spotyka coś niespodziewanego, groźnego, zdarza mu się też przyczynić do czyjegoś cierpienia, a nawet śmierci.
„Piekło w butelkach” składa się z czterech listów, w tym z trzech wysłanych w niezwykły sposób, wsadzonych mianowicie do butelek po piwie i wrzuconych do morza. Nadawcy to brat z siostrą, którzy jako dzieci zostali uwięzieni na bezludnej wyspie. Najpierw czuli się bardzo nieszczęśliwi, tęsknili za domem, cywilizacją, ale potem zaczęli dorastać, wszystko się zmieniło, tak że kiedy zobaczyli na horyzoncie zbawczy statek, postanowili się zabić. Opowiadanie trudno uznać za fascynujące. Kyūsaku Yumeno to nie Daniel Dafoe i nie chce mu się ani opisywać szczegółów walki o przetrwanie, ani nawet określić czasu akcji. W zamian czyni dość czytelne aluzje o kuszącym ciele dorastającej dziewczyny, grzechu i pożądaniu. Dlaczego tłumacz w przedmowie daje do zrozumienia, że czytelnicy będą mieli problem z odgadnięciem, co zaszło między młodymi i o jaki grzech chodzi, to ja naprawdę nie rozumiem.
Te trzy opowiadania mają kilka punktów wspólnych. Po pierwsze nie są osadzone w żadnym konkretnym czasie. Po drugie autor we wszystkich stosuje narrację pierwszoosobową, z tym że pierwszy tekst ma formę monologu, drugi luźnych zapisków, trzeci zaś listów. Widać, że japoński pisarz lubi eksperymentować z formą – lubi też wielokropki i niestety często ich nadużywa:
„(...) odpycha się nogami od chodnika... dobrze mu tak... myślę, ale zaraz się opamiętuję... przez taką moją nieuwagę może mnie jeszcze dogonić... Dlatego w pierwszym lepszym miejscu zakręcam i zmieniam kierunek, ale... co to? Nie wiedzieć kiedy dotarłem na koniec świata...”[2].
Autor lubi sięgać po te same motywy, takie jak samobójstwo, zmiana tożsamości, życie na łonie natury w odosobnionym miejscu. Akcja „Piekła w butelkach” rozgrywa się na bezludnej wyspie, a bohater „Piekła wariata” przez pewien czas mieszka w chacie na pustkowiu i nie widuje nikogo oprócz żony i czworga dzieci. W tych położonych poza cywilizacją przestrzeniach bohaterowie poruszają się nago, żyją jak zwierzęta i czują się szczęśliwi, a innych ludzi postrzegają jako zagrożenie.
Pisarstwo Kyūsaku Yumeno to nie moja bajka, nie przepadam za takimi mało prawdopodobnymi sensacyjnymi historyjkami, ale żeby autorowi oddać sprawiedliwość, wspomnę, że dopatrzyłam się w tym zbiorku kilku zalet. „Dziwne sny” utrzymane są w ciekawie onirycznej atmosferze, w „Piekle wariata” znajduje się zabawny opis rozjuszonej matki goniącej dziennikarza, z kolei w opowiadaniu tytułowym uwagę zwraca podniosły język, urozmaicony wyrażeniami rodem z Biblii. Ta językowa dziwaczność wynika stąd, że uwięzione na wyspie dzieci miały jedną tylko książkę – Biblię właśnie – i z niej uczyły się nowych słów.
Moja ocena: 3/6.
[1] Kyūsaku Yumeno, „Piekło w butelkach”, przeł. Andrzej Świrkowski, Tajfuny, 2021, s. 19.
[2] Tamże, s. 78.
Raczej się nie skuszę, no i nie przepadam za opowiadaniami, chociaż zdarza mi się po nie sięgać.
OdpowiedzUsuńJa akurat lubię opowiadania, ale te nie należą do fascynujących. :)
Usuń"Piekło w butelkach" mam w planach (i na czytniku), a jak na razie czytałem "Przeklęty bębenek" tego autora. To taka nowela z dreszczykiem, gdzie również sporo jest niesamowitości, chociaż jest też niemało o człowieczej naturze. Trochę szkoda, że przeczytany przez Ciebie zbiorek to raczej średnia i niepozbawiona wad pozycja.
OdpowiedzUsuńOby Cię ten zbiorek nie rozczarował tak mocno jak mnie. :) To takie przeciętne opowiadania, wychwalanie ich wydaje mi się nie na miejscu. Tłumacz pisze, że „Kyūsaku Yumeno nie miał sobie równych wśród twórców powieści kryminalnej”, szkoda więc, że do zbiorku nie trafiło przynajmniej jedno opowiadanie z wątkiem kryminalnym. Wątki sensacyjne tu są, kryminalnych nie ma.
UsuńSzczerze to nie wiem, czy przeczytam (ciągle nie wypożyczyłam "Grobowej ciszy...", bo albo nie mam czasu iść do biblioteki, albo ktoś mnie ubiegnie). Ubawiła mnie wzmianka o wzniosłym języku dzieci, bo przypomniało mi to anegdotkę znalezioną w sieci. Ktoś pisał, żeby nie podrzucać dziecka zbyt często dziadkom, bo jego syn czy córka na pytanie ile ma lat, odpowiedział: "Jak Bóg da, na wiosnę skończę sześć". Czy coś w ten deseń ;)
OdpowiedzUsuńDobre! :) Tak, dzieci przejmują od innych sposób mówienia, dlatego trzeba uważać, w czyim towarzystwie się je zostawia. Książki nie polecam, nieżyciowa, nieciekawa.
UsuńMocna, ciekawa i bardzo przemyślana książka - zdecydowanie warto.
OdpowiedzUsuńMój Blog: https://aptekano.pl/sklep
Ogólnie nie przepadam za opowiadaniami a te to chyba w ogóle będę omijała szerokim łukiem, bo z tego, co piszesz, nie ma opcji, aby mi się spodobały.
OdpowiedzUsuńChyba tym razem propozycja nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńTeż mam już przygotowaną recenzję "Piekła w butelkach". Cieszę się, że też zauważyłaś nadmiar wielokropków. Ja tam w sumie jestem wdzięczny Kyūsaku Yumeno, ponieważ dzięki niemu dowiedziałem się czegoś nowego o sobie. Otóż, nadmiar wielokropków podczas lektury wytrąca mnie z równowagi i autentycznie działa na nerwy :)
OdpowiedzUsuńOpinia tłumacza - to częsty problem. Wiadomo, że taka osoba ma inną perspektywę, niejednokrotnie poświęciła lata na badanie twórczości danego autora. Od razu przypomina mi się "Wzgórze przyśnień" Arthura Machena. Tłumacz Maciej Płaza (którego zresztą bardzo cenię) zachwalał tę książkę wniebogłosy, a okazała się dość nudną impresją.
W takim razie bardzo niecierpliwie czekam na Twoją recenzję. Jestem ciekawa, czy podobnie jak tłumacz uważasz zagadkę z tytułowego opowiadania za trudną i wymyślną, czy też rozwiązałeś ją bez problemu. Zrozumiałabym jeszcze, że ktoś ma problem z odgadnięciem, co zaszło między rodzeństwem, ale jak można głowić się nad tym, który list został napisany jako pierwszy, a który jako ostatni, tego już naprawdę nie pojmuję. :)
UsuńCzytałam Twój wywiad z tłumaczem tej książki, ale nie chciałam wpisywać swoich negatywnych wrażeń, by nie robić tłumaczowi przykrości.