Kolejny zbiorek opowiadań wydanych w serii Tajfuny Mini, „Piekło w butelkach”, okazał się mniej ciekawy od „Cytryny” czy „Zarządcy Sanshō”. Nic w nim nie zachwyca, ani treść, ani styl, na domiar złego tłumacz Andrzej Świrkowski w przedmowie przesadnie wychwala tytułowe opowiadanie i zapowiada, że kryje się w nim wymyślna zagadka, tymczasem zagadka jest tak prościutka, że tylko osoba bardzo młoda albo skrajnie niedomyślna będzie miała problemy z jej rozszyfrowaniem. „Dlaczego wydarzenia przedstawiono z pominięciem porządku chronologicznego? Jaka jest prawidłowa kolejność wiadomości z butelek?”[1] – pyta dramatycznie tłumacz. Cóż, jeśli musiał łamać sobie głowę nad odgadnięciem kolejności, to współczuję...